-Dobrze.
-To do dzieła....
Poszłyśmy wszystkie we trzy. Rozmawiałyśmy o czymś. Wyszłam na balkon.
-Angie, ratuj proszę.
-Violu co ci się stało?
-Coś musiało mi wpaść do oka.
-Czekaj zaraz po coś pójdę.
-Nie Angie nie ruszają się stąd. Pomóż mi.
-Violu, ale ja tam nic nie widzę.
Dziewczyny zaczęły machać turkusowym pamiętnikiem.
-Angie, już lepiej. Musimy iść. Pa.
***Angie***
Wydało mi się to trochę dziwne i podejrzane. Zeszłam na dół, bo chciało mi się pić.
-Angie jak się czujesz?-zapytał German
-Dobrze. Dlaczego miałabym się czuć źle?
-Wiesz słyszałem od Violetty o tym, że drugi raz wpadłaś do szafy.
-To było przez przypadek. Tym razem nie będziesz odkupywać mi szafy.
-Dobrze. Niech ci będzie.
Zapomniałam w jakim ja celu zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i od razu mnie ocknęło. Wzięłam szklankę soku pomarańczowego. Mój brzuch domagał się jedzenia. Zrobiłam sobie naleśniki z dżemem truskawkowym.
- Olgo co to zapachy?- powiedział German. -Angie nie wiedziałem, że to ty gotujesz. Przepraszam.
-Nic się nie stało German. Ja biorę trzy naleśniki, ty możesz wsiąść resztę lub zostawić dla innych domowników.
Odchodząc chciałam pocałować go w policzek. O obrócił swoją twarzy i moje usta wylądowały na jego. Talerz wypadł mi z ręki. Rozbił się miliony kawałeczków. Pochyliłam się że pozbierać. Zaczęłam zbierać to na rękę. W pewnym momencie German złapał mój nadgarstek, ja automatycznie zacisnęłam dłoń w której były małe odłamki szkła.
-Angie nie zbieraj tego proszę.
Ja popatrzyłam na jego dłoń, która trzymała mój nadgarstek.
***Studio***
-Dziewczyny już jesteście.
-Tak. Słyszałam, że się zgodziłeś na propozycję taty. -powiedziała Violetta
-Owszem. Teraz z wami chciałbym ustalić co zaplanowałyście. -powiedział Antonio
-Urodziny będą w domu. -zaczęła Violetta
-Planowałyśmy zaśpiewać kilka piosenek.-powiedziała Francesca.
-Plus do jednej chcemy stworzyć układ. -dokończyła Camila
-Wtedy nie wyjdzie na to, że nie będziemy mieć straconego dnia w Studiu. -dodała Violetta
-Dokładnie. Dobrze. To zbierzcie na jutro wasza podstawą ekipę, będziemy ćwiczyć na weekend i w poniedziałek i wtorek. Tylko Angie niech nie przychodzi jutro, ani w niedzielę.
-Dobrze. To do zobaczenia.
***Angie***
Zobaczyłam, że na podłogę skapywały krople krwi.
-German puść mój nadgarstek.
-Dlaczego?
-Spójrz na podłogę koło mojej ręki.
-Angie ty krwawisz.
Puścił szybko moją rękę. Ja rozluźniłam rękę wypadły odłamki szkła. Pobiegłam szybko do łazienki. Zamknęłam się. Rękę wdałam po wodę, żeby trochę kolor krwi znikł. Wylałam trochę na rękę wody utlenionej. Zaczęło piec, szczypać. Nie krzyczałam tylko płakałam z własnej głupoty.
-Angie co się tam dzieje?-usłyszałam głos Germana
-Nic. Co miało byś się dziać?
-Wpuścisz mnie?
-Nie German chce pobyć sama.
-Gdzie? W toalecie?
-Odejdź od drzwi.
Otworzyłam z pełnym rozmachem drzwi. Nie uderzyłam Germana. Pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam się.
***German***
Gdyby nie mój ruch głową lub chociażby gdybym nie łapał ją za nadgarstek.
-O Violetta. Już przyszłaś?
-Tak. Dlaczego cię to tak zdziwiło?
-Nie, dlaczego tak sądzisz? Jakieś dodatkowe plany? Wiesz co już jej kupić na prezent?
-Nic specjalnego. Oprócz, że jutro i w niedzielę mam przyjść do Studia jak reszta uczniów. I będziemy ćwiczyć piosenki i układ taneczny na urodziny. Ja nie mam, ale jest jeden, który ty możesz spełnić. Tak naprawdę jest to Angie marzenie.
-Dobrze. Pójdziesz jutro i w niedzielę do Studia. Powiedz co to jest?

-Świetnie, ale trzeba byłoby "wygonić" Angie z pokoju. W ogóle jakie są to cytaty?
-Tu masz kartkę. Daj mi 30 minut i będę z powrotem.
-No dobrze.
***Violetta***
Wyszłam z domu poszukać jakiegoś sklepu lub czegoś takiego gdzie mogłabym kupić pchły. To był mój plan jak wygonić, Angie na kilka dni w pokoju. Znalazłam. Kupiłam całe pudełko. Wracałam domu.
-Tato już. Jestem.
-W porządku. Mogłabyś pójść do Angie, bo nie wychodzi z pokoju, od kilku godzin.
-Jasne tato. -odpowiedziałam
Wyruszyłam ze swoim magicznym pudełeczkiem w kierunku pokoju Angie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz