Wstałam około 7. Postanowiłam pobiegać. Przydały mi się ciuchy, które wczoraj kupiłam. Założyłam na siebie bordową bluzę z kapturem do tego czarne legginsy. Schodziłam na dół zobaczyłam Violettę:
-Angie, ty dresiarzu. - zaczęła nabijać się ze mnie Violetta
-Naprawdę jest, aż tak źle?
-Nie Angie wyglądasz... -nie dokończyła
-Wyglądasz ślicznie. Idziesz biegać?-dokończył za moja siostrzenice German.
-Dziękuję. Tak idę biegać SAMA.- zaakcentowałam ostatnie słowo, bo bałam się, że pójdzie ze mną.
Wybiegłam z domu. Biegałam po całym mieście, aż dobiegłam do obrzeży Buenos Aires. Zaczął padać deszcz, więc zabrałam się w drogę powrotną. Nie biegłam. Wolałam uniknąć niemiłego spotkania z ziemią, chodnikiem lub czegoś w tym rodzaju. Założyłam kaptur na głowę, włosy były rozpuszczone i ułożyły się na mojej bluzie. Byłam w połowie, kiedy przy mnie zatrzymało się czarne auto.
-Angie wsiadaj, bo cała przemokniesz.
Rozpoznałam głos Germana.
-Już wsiadam.
-Wiesz szukałem cię po całym Buenos Aires, ale nie wiedziałem, że jesteś zdolna tak daleko pobiec.
-Sama nie widziałam, że tak potrafię. Jednak... -nie dokończyłam, bo rozmowa zmieniła by się w konferencje na cały dzień.
-Co jednak?-spytał zaciekawiony German.
-Nic, już nieważne. Która tak właściwie jest godzina?
-Jest godzina 17.
-Ja z domu wybiegłam o 10. Siedem godzin biegania. Nie wierzę. Ile jeszcze do wilii?
-Niecałe 20 minut.
***German***
Kiedy dojechaliśmy do willi zobaczyłem, że Angie zasnęła biedną po siedmiu godzinach, biegania. Postanowiłem wnieść ją do jej pokoju. Musiałem dzwonić do drzwi, bo zapomniałem kluczy, a nie będę grzebać w torebce Angeles. Bez trudu wszedłem po schodach z Angie na rękach. Jest lekka jak piórko. Położyłem ją w jej pokoju. Choć wahałem się czy nie położyć do swojego. Jednak gdyby zobaczyła Jade ja w naszym łóżku. Nie wiem co by się stało.
***Powrót do normalności***
Obudziłam się bardzo wcześnie. Próbowałam otworzyć sobie wczorajszy dzień. Spojrzałam na zegar było około 4, była niedziela. Co ja miałam robić o tej godzinie? Zobaczyłam, że jestem we wczorajszych ubraniach. Wzięłam kąpieli. Wyszłam okazało się, że nie minęła całą godzina. Ubrałam się w długie niebieskie spodnie do tego biała tunika oraz baleriny. Zastawiałam się jak spędzić niedzielę. Postanowiłam udać się na spacer, choć była dopiero godzina 5. Moje kieszenie w spodniach zostały napełnione: kluczami, drobnymi pieniędzmi, telefonem. Założyłam jeszcze bluzę. Napisałam list. Założyłam słuchawki na uszy i wyszłam. Spacerowałam po parku. Zaszłam na mostek, który wyglądał jak ławka. Zdjęłam baleriny. W moich uszach słychać było "Podemos". Ściągnęłam słuchawki, włożyłam je do kieszeni. Zaczęłam iść po wodzie, bo było płytko i zaczęłam śpiewać na cały głos "Habla si puedes". Zaczęłam "kopać" wodę. Po chwili znowu usidłam na mostku.
***German***
Ciekawy jestem gdzie jest Angie. Nie zeszła na śniadanie. Może jeszcze śpi. Idę zobaczyć. Gdy wszedłem do pokoju jej nie było. Zobaczyłem, że leży jakiś liścik:
Wyszłam na spacer. Nie wiem jeszcze o której wrócę. Nie martwić się o mnie.
Angie.
Zrobiło mi się lżej na duszy. Poszedłem do swojego gabinetu, jednak postanowiłem ją odnaleźć. Nie mogłem cały czas o niej myślałem.
***Angie***
Zaczęłam intensywnie wpatrywać się w tafle wody. Zadawałam sobie pytania: Kim naprawdę jestem?, Dla kogo bije moje serce Germana czy Pabla?, Kim tak naprawdę jest dla mnie German, a kim Pablo?
***Violetta***
Angie nie ma, taty nie ma. Gdzie oni się podziali? Może gdzieś się razem przeszli. Raczej to nie możliwe, bo Angie nie było na śniadaniu, ani na obiedzie. Może tata poszedł jej poszukać? Mam taką nadzieję. Olga i Ramallo znowu się kłócą o jakąś bzdurę. Zwariować, można w tym domu. Zadzwonię po Leona:
-Hej Leon. Mógłbyś tu do mnie wpaść?
-Jasne. Zaraz będę.
Mam nadzieję, że chociaż on poprawi mi humor.
***German***
Szukałem Angie po całym mieście, teraz czas, żebym poszukał jej w parku.
***Angie***
Ja dalej powtarzałam pytania jak mantrę dodając nowe. Te pytania chodziły mi dniami, tygodniami, latami po głowie. Teraz wyżalam się do tafli wody zamiast do kogoś kto mógł mi pomóc. Wybrałam taflę wody, która nigdy nie powie co się ze mną dzieje, ale nigdy też mi nie odpowie. Jeszcze raz ściągnęłam baleriny. Tym razem biegałam po wodzie wykrzykując te wszystkie pytania. Na mojej twarzy widać było ogromną złość. Chlapałam woda na wszystkie strony świata. O dziwo nie czułam zmęczenia. Krzyczałam coraz głośniej wszystkie pytania.
***German***
Słyszałem jakieś głosy. Pobiegłem w tamtym kierunku zobaczyłem Angie. Widać była zezłoszczona. Wszedłem do wody. Chwyciłem ja tak aby nie mogła się ruszać.
***Powrót do normalności***
-Puść mnie. -mówiłam chcąc wyrwać się z objęć Germana.
-Nie puszczę cię. Dlaczego jesteś taka agresywna dla tej wody?
-Nie słychać było? Na pewno słychać było w całym Buenos Aires, bo doskonale tu niesie echo, ale ty widoczne nie słuchałeś.
-Angie proszę uspokój się i wracajmy do domu.
Momentalnie się rozpłakałam.
-Dobrze wracajmy. Która jest godzina?
-Jak ty lubisz się o to pytać. Dwudziesta pierwsza dochodzi. O której ty wyszłaś z domu Angie?
-Już ta godzina. German nawet nie chciałbyś o tym wiedzieć. -pod wpływem chwili złapaliśmy się za ręce a nasze palce się splotły.
-Jednak wolałbym o tym wiedzieć. Martwiłem się.
-Nic mi nie jest.
Doszliśmy do domu. Puściliśmy ręce i weszliśmy. Rozeszliśmy się w swoje strony. Byłam zmęczona. Przebrałam w piżamę. Zasnęłam jak niemowlę...
środa, 16 października 2013
Rozdział 13
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz