niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 37 Czy to koniec? Przecież nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.6

Poszedłem do lekarzy...
Chciałem poinformować ich co się stało.
-Przepraszam. Gdzie mógłbym znaleźć lekarzy? -Proszę, do końca korytarza i w lewo.
-Dziękuję.
Na moje szczęście nie zgubiłem się. Uderzyłem kilka razy w drzwi. Zastanawiało mnie czy lekarze nie przestraszyli się mojego głośnego pukania, bo ponoć jestem znany z ciężkiego również jak i głośnego stukotu do wrót. Dostałem zezwolenie na wejście.
-Dzień dobry. Chciałem zapytać o pacjentkę Angeles Saramego.
-Dzień dobry. Pan Castillo mam rozumieć?
-Tak.
-Proszę usiąść.
-Dziękuję. Kiedy Angeles mogłaby wyjść ze szpitala?
-Chcieliśmy ja jeszcze przetrzymać kilka dnia. Jeśli mogę zapytać. Czy coś się stało?
-Nie wszystko jest pod kontrolą. Czy dałoby radę wypisać ją dzisiaj?
-Ja jest taka potrzeba to wypiszemy ją teraz.
-Byłbym wdzięczny, jakby Angeles została wypisana dzisiaj.
Kamień spadł mi z serca. Po chwili Angie dostała wypis. Ja spakowałem jej torbę i wyszedłem ze szpitala tak szybko jak to było możliwe. Co z tego, że Angie została wypuszczona do domu, jak ja dalej nie wiedziałem, gdzie pobiegła. Byłem przerażony, mogło się jej coś stać.
***Palbo***
Chciałem dokończyć z uczniami lekcje. Jednak oni byli bardziej przejęci Angie i Violetta niż zajęciami.
-Dzieciak, proszę was udajcie się do domu, obgadajcie to co chcecie, ale jutro na zajęciach proszę, żebyście byli skupieni.
-Dobrze Pablo
Wszyscy uczniowie wyszli ze Studio.Opustoszało w nim. Mam nadzieję, że jutro już wszystko powróci do normy.
***Angie***
Uciekałam ze szpitala. Z natury jestem bardzo ciekawska, więc zastanawiałam się czy oni mnie szukają. Dotarłam do swojego mieszkania. Było w nim szaro, ponuro oraz chłodno. To samo działo się mojej/moim głowie/sercu. Zrobiłam sobie pyszne kakałko/kakao, wzięłam koc, włączyłam cicho muzykę. Rozsiadłam się na kanapie i rozmyślałam nad swoim istnieniem. Niespodziewanie zasnęłam
***German***
Do głowy przychodził mi tylko jeden pomysł gdzie nasza kochana Angie mogła się podziać. Udałem się w kierunku jej starego domu. Miałem nadzieję, że ją tam zastanę. Zajechałem jeszcze tylko na dosłownie sekundę do wilii, by odłożyć jej walizkę i wyruszyłem w drogę.
***Violetta***
Powoli odchylałam ociężałe powieki. Ujrzałam przed sobą twarz Jackie i Leona. Brakowało mi tu tak bardzo Angie. Kiedy się już trochę minimalnie ogarnęłam olśniło mnie, że nie jestem w swoim domu. Chatka Leona nie mogła to być, ponieważ bym ją rozpoznała.
-Jackie, czy to twoje mieszkanie?
-Owszem. Coś nie tak? -Nie,nie. Wszystko w porządku. Zastanawiałam się przez chwilę gdzie jestem.
-Pozwól, że przybliżę ci twoją historię. Kiedy Pablo chciał powiedzieć prawdę o Angie ty byłaś blada oraz całą zapłakana. Wyszłaś na środek i powiedziałaś wszystkim prawdę. Zemdlałaś, ale nie pojechałaś do szpitala, bo byliśmy w 100% pewni, że to przez wypadek Angie. Tak znalazłaś się u mnie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka godzin, dopóki nie nadszedł zmrok. Leon odprowadził mnie pod same drzwi domu. Podziękowałam mu z całego serca, że cały czas przy mnie był. Na końcu złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku, potem niestety musiałam iść do domu.
***German***

Po krótkiej podróży samochodem dotarłem do wyznaczonego przez siebie celu. Poszedłem w stronę jej klatki. Wszedłem. Napotkałem następną przeszkodę. Stojąc przy drzwiach chwilę zastanawiałem się jak wejść, ponieważ wiem, że Angie nie będzie chciała wrócić do naszej willi. Postanowiłem włamać się do mieszkania. Po dobrych 30 minutach szamotaniu przy zamku otworzyłem drzwi. Zastałem Angie drzemiącą sobie na kanapie. Wygląda tak słodko jak śpi. Nie miałem serca jej budzić. Wziąłem ja na ręce, zabrałem klucze, zamknąłem drzwi i wyruszyłem z Angie do samochodu. Możemy ominąć taki szczegół, iż Angie o mały włos i przywaliłaby głową w dach auta. Podobnie było również z drzwiami od willi, ale na szczęście nic się jej nie stało. Zaniosłem ją na górę do swojego pokoju. Czuję się szczęśliwy, że mogę Angie tam wprowadzić.
***Angie***
Wyzwoliłam się z objęć morfeusza. Wiedziałam, że nie byłam w swoim starym mieszkaniu. Powoli dochodziło do mnie, że znajduje się w willi Castillo oraz we wnętrzu pokoju pana domu. Jak najszybciej wyniosłam się z przytulnego pomieszczenia. Wchodząc do swojego lokum poczułam, że to wnętrze naszpikowane jest pozytywną energią, której ja w sobie jednak nie miałam. Niestety wyboru nie dał mi nikt i musiałam do niego wejść. Napisy przypominały mi o święcie, które obchodziłam tydzień temu oraz jakie uczucia się z tym wiązały: szczęście, euforia, radość.Kilka dni, a jak umie zmienić człowieka. Tylko czy tu warto rozmawiać o dniach, jeżeli moje życie zmieniło się w ułamek sekundy. Byłam tak zmęczona tym całym rozmyślaniem, że aż usnęłam...

3 komentarze:

  1. Super blog :) zapraszam do mnie na german-angie-germangie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś odkryłam tego bloga i jedyne co mogę napisać to że jest cudowny. W 2h przerobiłam 37 rozdziałów a teraz chcę więcej xD

    OdpowiedzUsuń