poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 54: Kolejna rzecz, za którą ją kocham...

CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ...... ŻARTOWAŁAM..... A MOŻE NIE?


Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Angeles tkwiła nieprzerwanie w moich ramionach przez całą noc. Jeszcze spała. Wyglądała tak słodko...
Nie przestając ją obejmować, tchnąłem w nią życie jednym czułym pocałunkiem. Odwzajemniła go i spojrzała na mnie swoimi oczami w kolorze trawy.
-Dzień dobry- powitałem ukochaną dołączywszy do tego jeszcze pocałunek w delikatną szyję kobiety. Ta zaśmiała się cichutko.
-Kocham Cię- szepnęła mi prosto do ucha. Wywołała tym szczery uśmiech na mojej twarzy.
-Ja Ciebie też- również wyznałem uczucia, po czym znów połączyłem jej usta z moimi...
 
I w tym jakże pięknym momencie coś przed naszymi oczami zabłysło. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to flesz: -Francesca!!! - krzyknęła Angie -Przepraszam, ale no państwo tak bosko razem wyglądają. Po prostu nie mogłam się powstrzymać - tłumaczyła się Francesca. -Wiem - dodałem <jakże skromny komentarz> Oberwałem za to od Angie z łokcia w żebra. -A ty jak zwykle musiałeś dodać jakże skromny komentarz - przewróciła oczami Angie -Nie moja wina. Taki jestem. Mogę wam na to zaśpiewać. - My podziękujemy za ten koncert - powiedziała za dwie Angie. Francesca tylko skinęła przytakująco głową. Francesca wpatrywała się w nas dziwnie. Chyba chciała coś powiedzieć: -Francesco widzę, że coś chcesz powiedzieć. Mów śmiało. Nie krępuj się. -Bo...bo ja chciałam.... porozmawiać z Angie w cztery oczy. "Aha" - pomyślałem. Uniosłem się do pozycji siedzącej na łóżku, a później z niego szedłem. Minutę później byłem za drzwiami sali.
***Angie***

-Angie- zwróciła się do mnie Fran -Mam pytanie, tylko nie wiem, czy mogę ci je zadać.
-Śmiało -zachęciłam ją ciepłym uśmiechem. Widziałam jak bardzo była zestresowana.
-Dlaczego mnie uratowałaś, Angie? - wypaliła z tym pytaniem jak z torpedy
-Nie wiem. To był dziwny przypływ adrenaliny. Nie mogłam znieść tego widoku. Zrobiłam to dla ciebie Fran i Violetty.
-Jestem ci za to wdzięczna, ale czuję się winna- Fran spuściła głowę- Straciłaś dziecko i leżysz w szpitalu...Przepraszam. -Nie masz za co- zapewniłam, łapiąc za jej dłoń- Mam kochającą rodzinę i przyjaciół, którzy pomogą mi to przetrwać.
-Wiem- przyznała -Violetta i pan German na pewno ci pomogą.
Na moich polikach pojawiły się lekkie rumień kiedy usłyszałam imię osoby, którą kocham. -Co słychać u Violetty? Wiesz może co się dzieje w Studiu? - zmieniłam temat.
-Pan German bardzo cię kocha- nastolatka nie chciała przyjąć nowego tematu.
-Francesco, wiesz kiedy Studio organizuje przedstawienie na zakończenie roku?
-Tata Violi zmienił się na lepsze. Jest wyrozumiały i opiekuńczy.  -Jakie piosenki przygotowujecie?- próbowałam się ratować. -Będę to piosenki znanych wykonawców, ale z naszą aranżacją. Tematyka - MIŁOŚĆ. Ty Angie i pan German też się świetnie by do tego przedstawienia nadawali. Czy są państwo razem? -Aha. Tak. -A zamierzasz Angie wyjść za mąż za German'a? -FRANCESCA!!!!! - wydarłam się chyba na cały szpital.
-Już spokojnie Angie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Chciałabym zobaczyć minę Violetty, kiedy dowiaduje się, że będzie miała rodzeństwo.
Wzięłam poduszkę i położyła sobie ją na głowie. Byłam po prostu załamana. Niedługo potem poczułam jak ktoś próbuje ściągnąć poduszkę z mojej głowy.  Po długim boju udało się wygrać mojemu przeciwnikowi. Ucieszyłam kiedy zwycięzcą okazał się German:
-Udało ci się rozmowa z Francesca?
-Nawet mi o niej nie wspominaj.
-Mam nie wspominać o rozmowie czy Francesca'e?
-O rozmowie z ją.
-Dlaczego?
-Hmm... Była bardzo szczera, a temat....
Zapatrzyłam się na hipnotyzujące czekoladowe oczy szwagra.
-...Nieważne -dokończyłam.
- W porządku.
-German mam do ciebie pytanie.
-Słucham uważnie.
- Dobrze wiesz, że tak naprawdę ja tu przyjechałam na jeden dzień do Mediolanu. Wszystkie moje rzeczy zostały w Turynie. Trzeba byłoby tam pojechać po nie. To nie koniec. Ja pracowałam w Turynie. Tam poznałam trójkę dzieciaków. Bardzo utalentowanych. Chciałabym ich zabrać do Buenos. Co ty na to?
-Dla ciebie wszystko.
German namiętnie pocałował. Ja jak wariatka oddawałam jego pocałunki. Mój szwagier chwilę później na moim łóżku pod kołdrą. Nie przestawialiśmy się całować. German jedna rękę włożył pod moje plecy, a drugą błądził po mnie. [Za dużo sobie nie wyobrażać. Angie ma ubrania na sobie.] Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz [Jednak wszystko musi się kończyć.]  Przypomniałam sobie o dziecku, które poroniłam. Ściągnęłam rękę German'a z mojego brzucha. Po czym obróciłam na bok tak aby German nie widział mojej twarzy. Moich łez. Po prostu mojego momentu słabości.
Znów poczułam się słaba, zniknęła ta pewna siebie Angeles z przed nie całej godziny. Zwinęłam się w kłębek. Swoje nogi obtoczyłam ramionami. German nie wiedział co się ze mną dzieje. Z pogodnej, radosnej Angie w kilka sekund przeistoczyłam się w swoje odbicie lustrze. Smutna, z brakiem inicjatywy na przyszłość, depresyjna - to zrobiło jedno wspomnienie, jedna myśl. German zaczął drapać mnie po plecach.  Leciutko mnie obracał w swoją  stronę. Ściągnął moje ręce z kolan i przytulił mnie do siebie. Wziął pod swoje skrzydła. W tuliłam się jego umięśniony tors. Szwagier głaskał mnie po głowie. Nasz uścisk wydawał się nie mieć końca. Poczułam, że mój objęcie traciło na siłach i jakoś gorzej się poczułam:
-Angie co ci jest? - spytał zmartwiony German. -Nie wiem - odpowiedziałam cicho. German dotknął mojego czoła: -Masz gorączkę Angie. Pójdę po lekarzy. -Nie. Zostań. -Ale Angie... -Proszę zostać. Po chwili z moich ust wydobył się kaszel. -Angie może jednak? -Nie... Mam prośbę. Zapytaj się lekarza, kiedy będę mogła wyjść, dobrze?
Kaszlałam dopóki w błogi sen... Obudziłam się. Ktoś czule głaskał mnie po policzku. Oczywiście wiedziałam, iż dłoń należy do German'a. Wtuliłam się w nią [dłoń]. Rozchyliłam ociężałe powieki. Moje oczy ujrzały uśmiech na buzi bruneta. Odwzajemniłam jego figlarny wyraz twarzy: -Jak ci się spało kochanie? -Dobrze. -Dalej masz gorączkę, ale już nie tak wysoką. -To chyba dobrze? -Tak. Może teraz odpocznij? -Przecież dopiero co się obudziłam. Za to chciałabym iść na spacer na dwór. -Ale... -German ty zawsze musisz widzieć gdzieś "ale". Ja przez ostatnie dwa miesiące nie byłam na świeżym powietrzu - argumentowałam. - W porządku przebierz się i pójdziemy pospacerować. Wstając z łóżka zachwiałam się niebezpiecznie. German mnie uratował. Zamknęłam oczy z przerażenia. Kurczowo trzymałam koszulę wybawcy, będąc pewna, że to mi pomoże. Ostatecznie przed, zapewne bolesnym upadkiem uratowała mnie spostrzegawczość ukochanego. 
Kiedy wstała bez zastanowienia skierowała się w stronę torby z moim rzeczami. Aby wykonać polecenie German'a czyli ubranie się, musiałam pozbyć się piżamy. Zaczęłam rozpinać koszulę. Zrzuciłam ją, pokazując talię i biust okryty białym stanikiem. Wtem poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wiedziałam do kogo one należały. 
Kiedy wstałam, bez zastanowienia skierowałam się w stronę torby z moimi rzeczami. Aby wykonać polecenie German'a, czyli ubranie się, musiałam pozbyć się pidżamy. Zaczęłam rozpinać koszulę.Zrzuciłam ją, pokazując talię i biust okryty białym stanikiem. Wtem poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wiedziałam do kogo one należały. Złożył mi kilka pocałunków na karku i na szyi. Przymknęłam oczy, aby lepiej odczuwać tą chwilę. German zaczął wprawiać nas w ruch.  Odwróciłam się w jego stronę. Po raz kolejny jego czekoladowe oczy zahipnotyzowały mnie. Zatopił swoją dłoń w moich lokach.  Połączył swoje usta z moimi. Zarazem z namiętnością, która między nami wzrastała, rosła również chęć zbliżenia się do siebie w odosobnieniu. Objęłam plecy mężczyzny i delikatnie je pogładziłam, tak samo jak tors. German wyraził zadowolenie kolejnymi zachłannymi pocałunkami. Obwiązałam nogi w okół jego bioder. Nie przestając się całować German przeniósł mnie na komodę. Czułam jego dłonie na wszystkich częściach mojego ciała.  Gdyby ktoś kazał mi przerwać, nigdy bym go nie posłuchała. Mierzwiłam włosy ukochanego. German dosięgnął moich spodni od piżamy.  Zmierzyłam go pytającym wzrokiem.  Szepnął mi do ucha odpowiedź: Ja tylko pomagam ci się przebrać. Po czym delikatnie je [ucho]  ugryzł. Doszczętnie ściągnął ze mnie spodnie. Przejechał swoimi dłońmi po moich noga. Zaczął je darzyć delikatnymi pocałunkami począwszy od uda kończąc na malutkich palcach u stóp.  German odszedł na chwilę.  Grzebał w mojej torbie:
-Jakiego kolor chcesz spodnie? -zapytał patrząc się w torbę.
-Nie żartuj, German- zaśmiałam się- Stoję przed tobą w samej bieliźnie, a ty szukasz spodni?- załamana rozłożyłam ręce.
-Dbam, abyś nie zmarzła- wytłumaczył niewinnie.
Wyrwałam mu spodnie z rąk i przyciągnęłam do siebie.
-To mnie pocałuj, bałwanie.
Zaatakowałam jego usta swoimi. Mój oddech przyśpieszył. Dłonią, która spoczywała na klatce piersiowej mężczyzny, wyczułam przyspieszone bicie jego serca. Zrobiliśmy kilka kroków w stronę drzwi. Ciężar naszych ciał zatrzasnął je.
-Gdzie masz klucz?- zapytałam.
-Czekaj...- grzebał po kieszeniach spodni przy okazji muskając opuszkami palców moje biodra.
-Haha, mam łaskotki- zachichotałam.
Tymczasem German znalazł klucz i pośpiesznie przekręcił go w zamku. Byliśmy bezpieczni.
-Naprawdę masz łaskotki?- uśmiechnął się zawadiacko i pokazał mi swe dłonie.
Potem począł łaskotać mnie po brzuchu.
-Nie, German, nie!
Moje wołanie nie robiło na nim żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Jeszcze intensywniej mnie męczył. Po chwili łaskotki przerodziły się w całusy. Najpierw poczułam je na brzuchu, później coraz niżej..
Wyrażałam swą aprobatę cichymi westchnięciami. Mój ukochany jakoś nie potrafił powstrzymać się od rozpieszczania moich intymnych części ciała, gdyż przeniósł się na biust. Pieszczoty trwały co raz dłużej. W końcu ocknęłam się z tej pięknej erotycznej bajki:
-German nie zapomniałeś o czymś?
-Nie wy-da-je mi się.  A o czym miał-bym za-pom-nieć? -mówił pomiędzy muśnięciami moich ust.
-Mieliśmy iść na spacer.
- Oj Angie. Naprawdę chcę ci się iść. Jak tu takie erotyczne magiczne rzeczy się dzieją.
-Tak German - mój głos stał się stanowczy.
-Niech ci będzie, ale nie ujdzie ci to płazem.
German przeniósł mnie na łóżko. Brunet zaczął wpatrywać się moje oczy:
-Mam do ciebie jedno pytanie Angie? -jego głos był naprawdę poważny.
-Słucham uważnie.
-Czy chcesz zmienić też bieliznę? - German szczerzył się łobuzersko.
-Może innym razem, skarbie- odmówiłam rozbawiona tego humorem.
-Wiesz zawsze chętnie do usług. <jeśli chodzi o takie sprawy>
German wyciągnął z torby niebieskie spodnie i zaczął mi je zakładać. Oczywiście nie obeszło się bez pieszczot. Moje nogi były obcałowywane w każdym miejscu zanim na ten obszar zostały nałożone nogawki spodni. To samo stało się z bluzką. O mało co nie zostałam pozbawiona stanika. Nie protestowałam ani przez chwilę. Poziom endorfiny w mojej krwi nieprzerwanie wzrastał, a jękom nie było końca. Gdy byłam już ubrana, mój ukochany muskał wargami jeszcze moją szyję, a gdy go stamtąd przegnałam, przeniósł się na usta. Były one spragnione pocałunków. Podczas głaskania i przytulania mnie, mocno miął moją bluzkę.
-Oj przestań, bo nie będę mogła wyjść- skarciłam go.
-Za to będziesz mogła się rozebrać- odparł niewinnie.
Kierowany namiętnością popchnął mnie na szafkę z lekami, która zaraz po tym zachwiała się niebezpiecznie. Zrezygnował z tego miejsca, żadne nie okazało się dobre, więc wybrał podłogę. Usiadł na moim brzuchu i już chciał odpinać mi spodnie, kiedy chwyciłam jego dłonie.
-Przed chwilą je założyłeś.
-Dlatego zawsze mogę ściągnąć.
-Nie, koniec- przerwałam nasze igraszki.
Wstałam, otworzyłam drzwi i wyleciałam na korytarz, ciągnąc swego towarzysza za koszulę.
-Nie patrz się tak na mnie- rozkazałam.
German lustrował mnie wzrokiem. Zatrzymywał się, i to niezbyt dyskretnie, na strategicznych częściach mojego ciała, takich jak biust, czy pośladki. Nie za bardzo chciał słuchać. Wreszcie wydostaliśmy się na świeże powietrze.

***German***
Angie w końcu wyciągnęła mnie na dwór. Nie powiem zrobiła to siło. Jak można przerwać taką magiczną chwilę? Pytam się, jak? Kierowaliśmy się w stronę jakiegoś parku. Ukradkiem spojrzałem na Angie.
Zorientowałem się, że patrzy mi w oczy. Zmniejszyłem dystans między nami. Moja ukochana pozwoliła, abym zatopił dłoń w jej lokach. Chwilę później sama wślizgnęła mi się w ramiona. Pogłaskałem Angie po plecach, tak, aby nie zrobiło jej się zimno.
-Kocham Cię- szepnęła, wtulając się w mój tors.
Po chwili czułego obejmowania się nawzajem, ruszyliśmy przed siebie. Starałem się pokazywać to, że ją kocham w każdym słowie, geście. Każdy kolejny oddech był dopingowany przez jej osobę. Kilka minut minęło zanim znaleźliśmy ławkę w przyjemnym otoczeniu. Usiedliśmy, kobieta przykleiła się do mnie.
-Coś się stało?- zapytałem zaniepokojony jej zachowaniem.
-Nie. Chyba mogę się do ciebie przytulić bez powodu?
-Mów co się dzieje- nakazałem.
-Tak ostatnio myślałam o nas- zaczęła- A właściwie o twojej i mojej rodzinie. Jak oni zareagują na wieść o nas, jako o trwałej kochającej się parze...
-Violetta, Olga i Ramallo ucieszą się, że jesteśmy razem.
- A moja mama? -wypaliła jak z torpedy.
-Wiem, że będzie zaskoczona, ale przekonamy ją- pogładziłem policzek ukochanej.
-Mam taką nadzieję, że poradzimy sobie z tym.
-Angie, kochanie, ale nie wierzę, że tylko to cię trapi. Co jest?
- German, bo nie jestem pewna czy ja dam radę po tym wszystkim. Nie mamy pewności, że pewnego dnia nie zamknę się w sobie.
-Dlaczego? Jesteśmy razem, przetrwamy wszystko- chciałem zobaczyć jej uśmiech.
- To co kotłuje się mojej głowie jest wyobrażalnie. Nawet ciebie tym nie zamartwiam. -cały czas mówiła ze spuszczoną głową.
-Kocham Cię i chcę ci pomagać, wspierać. Pamiętaj, że możesz powiedzieć mi wszystko, nawet najskrytsze rzeczy.
- Też cię kocham, ale o nie których rzeczach boję mówić.
-Nienawidzę patrzeć jak się smucisz. Angeles, zaufaj mi.
-Ja ci ufam....
-Angie jeszcze kilkadziesiąt minut temu byłaś wesoła.
-Wspomnienia...To wszystko.
-Angie spójrz na mnie - podniosłem jej podbródek - Chcę ci pomóc. Proszę powiedz mi.
-German, ja poroniłam! Nie mam siły...- wymamrotała. W jej oczach pojawiły się łzy i po kolei spływały po policzkach. Otarłem je opuszkami palców i niezwłocznie przytuliłem ukochaną.
 -Nie płacz- mówiłem, głaszcząc ją po głowie - Będzie dobrze. Jesteś już prawie zdrowa. Na pewno jeszcze zajdziesz. Już moja w tym głowa. XD.
-Ale to nie jest takie proste. German trauma nie przechodzi jak za pstryknięciem palca.
-Wiem- przyznałem- I rozumiem. Ale masz we mnie wsparcie- chwyciłem drżącą, lecz wciąż delikatną kobiecą dłoń.
-Dziękuję - na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
-Nie masz za co dziękować. Po prostu się zakochałem...
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w dalszą drogę. Obróciłem głowę w stronę Angie. Jej twarz była, jeszcze blada, lecz jej koloryt poprawiał się z każdym dniem. Włosy Angeles spływały kaskadami po jej ramionach, a szafirowe oczy przyglądały się z zaciekawieniem światu, którego dawno nie widziały. Ukochana zatrzymała się. Podeszła kilka kroków. Angeles schyliła się po jedną z czerwonych róż, jakie rosły w ogrodzie. Nie przestawałem jej podpierać i dobrze, bo inaczej uległaby upadkowi. Wyciągnęła rękę po kwiat, ale ja wyprzedziłem jej czyny. Sam zerwałem dojrzały pąk. Angie uśmiechnęła się promiennie. Nigdy nie myślałem, że podarowanie jej jakiegokolwiek prezentu, nawet tak małego, może mnie uszczęśliwić do tego stopnia. Kobieta pozwoliła wręczyć sobie upominek. Ucałowałem jej policzek, zachichotała, a nie mam pojęcia czemu.
Intrygowało mnie to. Powoli zacząłem zapominać, jaka jest radosna i wspaniała, kiedy cieszy się życiem. Kolejna rzecz, za którą ją kocham...

***Angie***
 Zaczęło robić się chłodniej. Wraz z Germanem postanowiłam, że będziemy już wracać. Brunet odtoczył mnie swoim ramieniem, nasze ręce były splecione, a ja trzymałam w ręce dorodną czerwoną różę. Tak doszliśmy do szpitala. Swoje ubrania zmieniłam na czystą piżamę i położyłam się do szpitalnego łóżka. Mój ukochany przykrył mnie szczelnie kołdrą, ponieważ drżałam z zimna. Przypomniałam sobie, że nie zapytałam German o bardzo istotną rzecz:
-German już wiesz kiedy będę mogła wyjść? - zapytałam cicho.
-Lekarze nie określili tego jasno, ale posiedzisz tu jeszcze nie cały tydzień, ale dlaczego się tak interesuję data twojego wyjścia?
-Chcę wrócić do Studia - powiedziałam dumnie.
-Co?!

______________________________________________________
Trochę musieliście się naczekać.
Tu flesz.
Szczerze mówiąc spodobała mi się Francesca w natarczywej roli. 
Później to już SAM SEKS.
Widać, że tu w ogóle blogi przechodzą taką fazę "romantyczności" Germangie.
Tu Kierka pisze jednorazówkę.  
Ruda też dodaję jakiś skrawek namiętności.
Nie wspominając już o Angielers, które dwóch rozdziałach [ 100 i 101]
mocno zaszalały.
A później wylałam zimny kubeł z wodą wam na głowy, bo
tu nagle Angie stała się smutna, a Germangie statyczne.
DO NASTĘPNEGO.
♥♥♥

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. Takie Germangie to może być cały czas <3

    OdpowiedzUsuń