czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 50 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz. 19

Siedziałam na klapie od toalety.  Swoje nogi obtoczyłam rękoma. Siedziałam i płakałam. Na niewielkiej pralce w jednym rządku były położone testy ciążowe. Wszystkie testy pokazywały wynik....

...pozytywny. Nie mogłam się z tego otrząsnąć. Zostanę mamą. Nie mogłam w to uwierzyć. Płakałam, ale nie byłam pewna, że były łzy szczęścia. Chlipałam i nie wiedziałam co dalej zrobić. Po dwóch godzinach wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegar. Pokazywał on trzecią w nocy.  Usiadłam do laptopa. Zaczęłam szukać oferty lotnicze. Uniosłam wzrok znad laptopa. Zamyśliłam się.

Może się na razie prześpię z tą decyzją. Angie jakie przespać. Co ty zrobisz jak oni już wrócą? Podejdziesz do German'a i powiesz mu: "Hej German jestem w ciąży." Po pierwsze wyjdę na kompletną idiotkę, a po drugie German zapewne wyrzuci mnie z domu. Tak. Ja muszę wyjechać.

Ze łzami w oczach wróciłam do przeglądania ofert. Znalazłam. Miałam polecieć na drugi koniec świata. Lecę do Włoch. Lecę do Turynu.  Moją głowę zaprzątała jedna myśl: " Czy ja dobrze robię?"  Po raz kolejny spojrzałam. Tym razem zegar pokazywał godzinę siódmą na ranem. Za trzy godziny jest samolot. Poszłam do łazienki by odświeżyć swój wygląd, ale za nim przeszłam odnowę to musiałam łazienkę doprowadzić do porządku. Po chwili mój wygląd był schludny, a łazienka czysta. Czas na pakowanie. Nie miałam zamiaru brać jakieś wielkiej walizy. Wzięłam walizkę, w której zmieści kilka ubrań. Postanowiłam, że napiszę, krótkie wiadomości do German'a oraz Violetty. Tak jak pomyślałam tak też zrobiłam. Do odlotu zostało mi już tylko 1,5 godziny. Czas zanieść listy do willi Castillo. Ruszyłam w drogę z walizką, by od razu z domu pojechać na lotnisko. Weszłam do ogromnej rezydencji. Zostawiłam walizkę, a sama udałam się do gabinetu mojego szwagra, a zrazem chłopaka. Oparłam beżową kopertę o lampkę, która stała na biurku German'a. Następnie poszłam do pokoju Violetty. Zdziwiło mnie, że moja siostrzenica zostawiła pamiętnik. Ułożyłam go na łóżku przy poduszkach, a nim pozostawiłam różową kopertę. Wyszłam pokoju i zeszłam na dół. Wzięłam rączkę od walizki. Miałam już wychodzić, ale obróciłam się. Przez moją głowę przeszło mnóstwo wspomnień. Jednym z nich było spotkanie się z Germanem i Violettą.

Weszłam do gabinetu. Zobaczyłam zdjęcie Violetty i Germana, więc wzięłam go do rąk. Wpatrywałam się w fotografię dopóki do pomieszczenia nie wszedł mój szwagier.
-Kim pani jest? Ja jestem gospodarzem tego domu. 
-A także ojcem Violetty, prawda? 
-Tak. 
German zaczął mi wyrywać zdjęcie, które miałam z swoich rękach. Nie chciałam go oddać.
-No więc.
-Już dawno temu powinnam tu przyjść. Po to by odmienić życie Violetty. 
-Świetnie. Podoba mi się to podejście w stylu "To właśnie mnie szukacie". Jednak za nim podejmę tą decyzję spotkam się też innymi kandydatkami. 
-Słucham?
-Jest pani kandydatką z agencji do opieki nad moją córką. Prawda?
I wtedy do pomieszczenia wparowała Olga z "nowiną".
-Panie German. Violetta nigdzie nie ma, a ogrodnik twierdzi, że widział jak wychodziła na ulicę. 
-Co takiego?
German zaczął gdzieś dzwonić i wyszedł, ale zanim to zrobił poprosił Olgę. 
-Proszę wziąć kontakt od tej pani. 
-Tak. A kim pani jest?

Było to pierwsze nasze spotkanie. German jeszcze wtedy nie wiedział, że jestem jego szwagierką. Z czasem, powoli, małymi kroczkami zaczęliśmy zakochiwać się w sobie. A pierwsze spotkanie z Violettą?

-Pani. Pani na co jeszcze czeka? Pan German dzisiaj pani nie przyjmie. 
-Wiem, wiem, ale zostanę tutaj tak długo dopóki Violetta nie wróci. Nie mogę odejść w tych okolicznościach.
-Jak pani chce.
Olga wyszła, a ja czekałam na Violettę. Usłyszałam odgłos zamykających się drzwi. Obróciłam się i ujrzałam Violettę.
-Violetta.
-Kim jesteś?
Przytuliłam ją do siebie, a ona była lekko zdziwiona.
-Kochana. Witaj Violetto. Wiesz jestem twoją... Od tak dawna czekam na ten moment. Jestem taka szczęśliwa. I...
-To nie mnie musisz przekonywać, lecz ojca. Jesteś nową guwernantką. Tak? Z nim rozmawiaj.
-Posłuchaj Violetto ucieczka nie jest żadnym rozwiązaniem. Słyszałam o twojej kłótni z tatą, ale pamiętaj. Niezależnie od tego jak bardzo jest uparty, surowy, samolubny i zakłamany.
-Nie jest aż taki zły.
-Oczywiście. Na myśli rodziców w ogóle, ale rozmowa zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.
-Ale mój tata nigdy mnie nie słucha. No, a moja mama....moja mama nie...
-Tak słyszałam o tym. Na pewno za nią tęsknisz, ale pomyśl sobie, że ona w pewnym sensie żyje w tobie i ty również jesteś jej częścią.
-Tata kazał ci to powiedzieć?
Chichrałam.
-Mówię poważnie. Nawet jeśli jej nie ma i nie możesz z nią rozmawiać, nie jesteś sama. Violetta jestem twoją...
Nie zdarzyłam wyjawić mojej tajemnicy, bo Olga weszła do kuchni i zobaczyła całą mokrą Violettę.
-Moja kruszynko wróciłaś!
-Olga.
-Rybeńko kochana. Boże przemokłaś do suchej nitki. Chodź, chodź przygotujemy ci ciepłą kąpiel. Już, już dobrze.
-Dziękuję.
-Panie German! Pańska córka wróciła. Cała i zdrowa tylko strasznie zmokła.
-Witam.Chcę, żeby pani dla nas pracowała. Zatrudniam panią. 


Pamiętam te chwile doskonale. Życie wydawało się piękne. Odzyskałam siostrzenicę. Nic innego nie liczyło się dla mnie w tamtym momencie. Otrząsnęłam się z tych myśli. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na willę. Wyszłam,  a w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Jeszcze tylko czterdzieści pięć minut dzieliło mnie od rozpoczęcia nowego życia w zupełnie innym miejscu. Byłam już na lotnisku. Od wylotu dzieliły mnie wyłącznie kilka minut. Ostatnie chwilę w mieście gdzie się urodziła i wychowała. Proszę zapiąć pasy - słowa, które usłyszałam z głośników. Posłusznie wykonałam polecenie. Samolot wystartował. Ostatnie moja myśl.  Czy ja nie popełniam tego samego błędu, co German przed lat? To pytanie błądziło w mojej głowie dopóki nie zasnęłam.

                                                                          ***
Ktoś szturchał moje ramię. Początkowo myślałam, że to German, lecz gdy usłyszałam słowa  Proszę się budzić. Lądujemy w Turynie.  od razu oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że jestem w samolocie, a kiedy z niego wyjdę z tej maszyny zacznę zupełnie inne życie w nowym mieście, państwie, na nowym kontynencie. Wyszłam z tego ustrojstwa i czekałam na swoją walizkę. Sprawdziłam godzinę na swoim telefonie. Komórka pokazywała godzinę dziewiętnastą, ale czasu argentyńskiego, a pomiędzy Włochami, a Argentyną  ta różnica czasowa wynosi pięć godzin. Tutaj była już północ, nowy dzień. Zastanawiało mnie czy German, Violetta, Olga i Ramallo wrócili już w wycieczki. Jakby byli już w domu to na pewno miałabym miliony nieodebranych połączeń. Walizkę już miałam czas, aby ruszyć do hotelu. Angie ty żadne pokoju nie rezerwowałaś - myślałam. Postanowiłam jednak czegoś poszukać. Wyszłam, więc z lotniska i udałam się w stronę miasta.
                                                                    ***Violetta***
Właśnie wróciłam wraz z tatą, Olgą i Ramallo do willi. Wszyscy byliśmy roześmiani. Postanowiłam iść do pokoju i opisać w swoim pamiętniku co działo się przez te dwa dni. Wchodząc do pokoju zobaczyłam, że mój notatnik nie leży na biurku, tam gdzie go pozostawiłam, ale na łóżku, a na nim koperta. Podeszłam do łóżka. Wzięłam kopertę  i otworzyłam ją. Usiadłam na meblu zaczęłam czytać list, który był w kopercie. Do moich oczu napłynęły łzy.
Kochana Violetto! 
Kiedy będziesz czytała ten list mnie,  już tutaj nie będzie.
W sensie będę żyła, ale zupełnie, w innym miejscu na świecie.
Wiem, że za to jak teraz postąpiłam 
możesz mnie znienawidzić, 
ale miałam powody do ucieczki. 
Pamiętaj, że nie zależnie, 
gdzie teraz się znajduję dalej
 Cię kocham i kochać nie przestanę. 
Twoja ciocia
            Angie
Nie wytrzymałam. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a w głowie miałam miliony pytań.
Jaki był powód ucieczki Angie? Gdzie ona teraz jest? Czy ona miała zaplanowany wyjazd wcześniej niż w sobotę? Czy może stało się coś pomiędzy Angie, a tatą? Czy może tata znów coś jej zrobił? Przed czym, przed kim ciocia uciekała? Czy komuś mówiła o swoim planie ucieczki?
Chciałam znaleźć jak najwięcej odpowiedzi na te i jeszcze więcej pytań, ale jak? Tata będzie może znał odpowiedzi. Najpierw zanim zeszłam chciałam się uspokoić. Nie wychodziło mi to. Zlazłam na dół. Mój tata siedział beztrosko na kanapie w salonie pijąc przy tym kawę:
-Violetta co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Bo...
Nie potrafiłam nic w tamtym momencie z siebie wydusić. Podałam list od Angie swojemu tacie, Uważnie go czytał. W pewnym momencie filiżanka, którą mój tata trzymał w ręce spadła, tucząc się i wylewając przy tym ciemną ciecz na beżowy dywan. Tata podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie.
-Wiem jaki musi być to dla ciebie szok.
Płakałam. Po dłuższej chwili wyrwałam się z silnych objęć ojca. Patrząc prosto w jego oczy zapytałam:
- Czy ty uderzyłeś, bądź cokolwiek zrobiłeś Angie, że tym razem uciekła?
-Violu skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy?
-No nie wiem, bo o ile się nie mylę już ją raz uderzyłeś, a ona uciekła do swojego starego mieszkania, a teraz może przedobrzyłeś, więc  już nie czuła się tutaj bezpieczna i dlatego wyjechała.
-Nie Violu. Przysięgam nic jej nie zrobiłem.
- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Czy tobie tato, Angie zostawiła jakiś list?
-Zaraz pójdę sprawdzić, bo od przyjazdu nie byłem jeszcze w gabinecie, ani w pokoju. Tylko spokojnie Violu nie płacz już.
Wiedział, że tata próbuje mnie pocieszać, choć sam jest zdruzgotany tym, że jego miłość wyjechała , a on nie wie gdzie ona jest. Boi się, że stracił Angie już na zawsze. Tata poszedł sprawdzić do gabinetu czy Angie nie zostawiła wiadomości. Wrócił z kartką w ręku. Z jednej strony byłam ciekawa jakie słowa padły w tym liściku, ale również ogarniało mnie przerażenie. Podeszłam do tatusia by móc przeczytać co siostra mojej mamy napisała do swojego szwagra.

Kochany Germanie !
 Wyjechałam. Proszę Cię nie szukaj mnie, nie dzwoń, nie pisz. 
Potrzebuję czasu. 
Wiem, że ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale jest już za późno.
Prawdopodobnie popełniam ten sam błąd co Ty. 
Wrócę. Nie wiem kiedy, ale wrócę. 
Pamiętaj. Kocham Cię. 
Angie.
-Tato, jaki ty błąd popełniłeś? -wpatrywałam się smutno w tatę.
-Angie zapewne chodzi o lata, kiedy uciekłem z tobą przed prawdą, rodziną twojej mamy. Ja wróciłem do Buenos Aires po dziesięciu latach. Jeżeli ona nigdy już nie wróci. Ja nie mogę tutaj tak siedzieć. Angie cię szukała po całym świecie, a ja? Co ja mogę zrobić?
-Spokojnie. Może najpierw zadzwoń do niej. Nie pokoje się tak samo jak ty. Boję się, że...... już nigdy nie zobaczę cioci.
Zaczęłam płakać. Tata po raz kolejny przytulił mnie. Dalej czułam lęk, strach , niepokój. Te uczucia wzięły górę.
                                                                     ***Angie***
Zobaczyłam pierwszy hotel. Od razu tam pognałam. Weszłam do niego. Okazało się, że został w hotelu jeden wolny pokój. Nie sprzeciwiałam się. Poszłam do swojego nowego mieszkania na czas bliżej nieokreślony. Przekręciłam kluczyk w drzwiach.  Otworzyłam je. Ujrzałam niewielkie pomieszczenie. Było w nim łóżko, lustro, krzesło, stolik i łazienkę. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Położyłam się na plecach na łóżku. Wpatrywałam się w sufit. O niczym nie myślałam. Telefon zaczął dzwonić. Wiedziałam. że to German lub Violetta. Nie chciałam odbierać. Po części bałam się rozmowy z tą dwójką. Telefon dzwonił i dzwonił, a ja nie ruszałam się z miejsca. Cały czas leżałam. W pewnym momencie skapitulowałam. Wzięłam telefon do ręki. Na początku chciałam nim rzucić, ale jednak tego nie zrobiłam. Za to odebrałam połączenie:
-Angie! ( plus  \infty wykrzykników) Gdzie jesteś? - zapytał German
-To naprawdę nie jest ważne.
-Angie martwimy się o ciebie - tym razem usłyszałam zapłakany głos Violetty w słuchawce.
-Proszę dajcie mi czas. Ja....ja nie potrafię spojrzeć wam w oczy. Przepraszam - głos zaczął mi się załamywać.
Rozłączyłam się. Zaczęłam płakać Nie potrafiłam przestać. Schowałam twarz w poduszki. Emocje zwyciężyły, a ja nie miałam już siły z nimi walczyć. Po kilku godzinach myślenia oraz płaczu, zasnęłam...

...Obudziłam się. Znów myślałam, że jestem w Buenos Aires, ale widok z okna ukazywał zupełnie inne miasto. Turyn. Właśnie tutaj teraz się znajdywałam. Tysiące kilometrów od rodzinnego miasta, kraju. Spojrzałam na komórkę. Chciałam sprawdzić, która jest godzina, ale coś innego przykuło moją uwagę. Konkretnie liczba nieodebranych połączeń oraz wiadomości: 185 nieodebranych połączeń od German'a, 66 od Violetty, 30 od Pablo oraz kilka od mamy, Antonio, Beto, Ramallo, Jackie. Jackie - wykrzyknęłam na głos. Przypomniało mi się, że zakopałyśmy topór wojenny na moich urodzinach.

Zamknęłam się wtedy w pokoju nauczycielskim. Na odsiecz przyszła mi Jackie. Rozmawiałyśmy przez drzwi. 
-Angie otwórz. Chcę z tobą porozmawiać - zaczęła Jackie.
-Zostaw mnie proszę. Chcę pobyć sama - odburknęłam
Toczyłyśmy konwersację przez drzwi do momentu, w którym skapitulowałam. Przekręciłam kluczyk udostępniając przy tym wejście do pokoju, Jackie. Moja kuzynka musiała się trochę wysilić, bo ja opierałam się o drzwi. Potem zamknęłam je ponownie:
-Ej, dlaczego płaczesz? 
-Po co chcesz to wiedzieć? Może chcesz to wykorzystać przeciwko mnie?
-Nie, skądże. Wiem, że pomiędzy nami było różnie, ale ja przyszłam w sprawie pokojowej. Zdanie "Może chcesz to wykorzystać przeciwko mnie" powiedziałaś niczym Ludmiła. 
-Może nie teraz i nie tutaj,  Jackie. 
-Dobrze. Dlaczego płaczesz?
-Czy twoje serce było kiedyś podzielone na dwóch?
-Nie. Wiem do czego zmierzasz, ale mów dalej. 
-Więc kiedy jeden z nich chodzi mi o German'a i Pablo przeciąga szalę na swoją stronę to myślę, że powinnam być z nim, ale jak drugim... Zresztą rozumiesz. 
-Może nigdy nie doznałam takiego uczucia, ale w pełni cię rozumiem. Wstawaj, umaluj się na nowo i chodzić. Mam pewien pomysł, żeby ulżyć tobie na całą resztę twojego życia.  Jeszcze jedno wszyscy chcą, żebyś zaśpiewała, więc wejdziemy wejściem tylnym i zaśpiewasz piosenkę.
-Puść numer trzeci?
-Oczywiście. Rozejm? 
-Rozejm.
Odświeżyłam swój wygląd  i wyszłam razem z Jackie. 

Do dziś pamięta, że piosenka numer trzy na tamtej płycie to "Veo, veo". Jackie zaśpiewała tą piosenkę razem ze mną. Miny ludzi,  którzy byli na imprezie, kiedy śpiewałyśmy były bezcenne. Pod wpływem tego wspomnienia zaczęłam śpiewać "Veo, veo". Gdy skończyłam nucić korciło mnie, aby sprawdzić kto do mnie pisał. Otworzyłam pierwszą wiadomość.
Angie, gdzie jesteś?
Wszyscy się o ciebie martwimy.
Nawet Gregorio. Proszę zadzwoń. 
Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, 
ale poinformowaliśmy uczniów. 
Powiedzieliśmy, że wyjechałaś,
a nie uciekłaś,
choć taka jest prawda. 
Proszę odezwij się. 
Pablo.
PS Nie wiesz gdzie jest Violetta?
Nie pojawiła się dzisiaj na zajęciach.

Jeżeli doszło do tego, że German więzi Violettę w domu, to obiecuję, że jeżeli zobaczę go to oberwie ode mnie, Zastanawiałam się czy nie zadzwonić do Pabla. Uznałam, że decyzję tą zostawię sobie na później. Zaczęłam odczytywać kolejne wiadomości.
Angie. 
Jak ja mam poradzić sobie bez ciebie?
Nie dam rady. 
Obiecaj mi, że jeszcze się spotkamy. 
Proszę Angie wracaj szybko.
Ja tęsknię. 
Jestem oszołomiona tą sytuacją, 
więc dopóki trochę się nie
uspokoję to nie będę chodziła do Studia. 
Violetta.

Zagadkę z brakiem Violetty na zajęciach mam rozwiązaną. Z jednej strony jestem ciekawa jak długo będzie trwała faza jej oszołomienia. Mam nadzieję, że nie będzie trwała aż do mojego powrotu. Martwię się jednak o Violettę. Wiem, że jest już prawie dorosła, ale w każdej chwili może zamknąć się w sobie, a jedyną osobą, która będzie potrafiła ją otworzyć ponownie na świat będę ja. Powiedziałam sobie, że to będzie ostatnia wiadomość.
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver.
Pamiętasz słowa tej piosenki?
Wiem, że jest pamiętasz. 
Kocham Cię,
German.

Jak mogłabym nie pamiętać słów tej piosenki? Widzę jedna, że wszyscy sobie o mnie, gdy wyjechałam. Jestem dla nich ważna, gdy już mnie przy nich nie ma. Spojrzałam na zegar. Była godzina dwunasta. Nie chciało mi się wstawać, ale musiałam, ponieważ byłam głodna. Głód zwyciężył nad lenistwem. Poszłam wziąć szybki prysznic. Następnie zrobiłam sobie lekki makijaż, ubrałam się na sportowo. Torebka na ramię i wyszłam z pokoju, a następnie z hotelu. Zaczęłam szukać jakiejś knajpy. Bar musiał spełniać jedno wymaganie. W lokalu musiało znajdować się zdrowe jedzenie. Trochę to niemożliwe, aby w knajpie było coś zdrowego do przekąszenia, więc w rzeczywistości szukałam restauracji. Po niespełna trzydziestu minutach poszukiwań weszłam do tawerny, gdzie zjadłam pierogi. Przespacerowałam się jeszcze po okolicy. Nieopodal znajdował się park. Zajrzałam do niego. Usiadłam na jednej z ławek. Przymknęłam oczy i zaczęłam rozpamiętywać. W mojej głowie znalazło się jedno wspomnienie, gdzie byłam w parku w Buenos Aires. 

Spacerowałam wraz z "panem" Germanem po parku i rozmawialiśmy:
-Dziękuję, że mnie pani powstrzymała, bo znowu bym wszystko zniszczył. 
-Tak. Absolutnie wszystko. Niech pan sobie co by pan narobił wywołując...
-Wywołując?
-...gniew Violetta, ale na szczęście w porę pana złapałam. 
-Ten Leon to chyba dobry chłopak. 
-Yhmm... 
-Nie znam go za dobrze. Skoro nie znam go za dobrze muszę iść zobaczyć co robią. German zaczął się wycofywać. Chciał wrócić do domu, ale moje pytanie jednak zwyciężyło. 
-A co ja panu mówiłam?
-Że muszę pozwolić jej dorosnąć? - odpowiedział German, ale tak, że brzmiało jak pytanie
-Tak. Wszyscy dorastamy. 
-Ojej.
Odbiegłam do budki z jabłkami w karmelu.
-Dzień dobry, dzień dobry. Czy mogłabym poprosić takie jedno jabłko w karmelu? Dziękuję. 
Zaczęłam grzebać za portfelem w torebce.
-Nie proszę pozwolić ja stawię. 
-Dziękuję, bardzo dziękuję. Poszłam usiąść na pobliską ławkę. Zaraz potem doszedł German. Wpatrywałam się w jabłko. 
- Co to za mina? Nie podoba się pani?
- Nie, nie tylko przypomniała mi się moja siostra. Zawsze chodziłyśmy razem właśnie na te jabłka w karmelu i ... nieważne, nic. Jeśli pan też chce to proszę sobie kupić drugie, bo ja się z panem nie podzielę, ani kawałeczkiem. 
- A ja przypomniałem sobie o mojej żonie - Maryi. Ona tak samo lubiła te jabłka. 
-Tak. Dobrze, ale jeżeli zamierza pan się smucić to mogę je zwrócić. 
-Nie, nie, nie ma mowy. Co więcej też sobie kupię. Strasznie długo nie jadłem takich jabłek w karmelu.Przez całą rozmowę, która toczyła się na ławce ja i German patrzyliśmy sobie w oczy. Do tego jeszcze ja przez cały czas odchylałam moje jabłuszko od German'a. 


Jeszcze wtedy z Germanem byliśmy na "pan oraz pani".  Mimowolnie uśmiechnęłam się. Nigdy nie zapomnę chwili, dni spędzonych w Buenos Aires. Człowiek nie jest wstanie zapomnieć wspomnień, które przeżywało się z osobami , które cię kochają czy uwielbiają: German, Violetta, Pablo, Studio 21 , potem jako Studio OnBeat.
Jedna łza spłynęła po moim policzku. Zaczęło się ściemniać. Musiałam zasiedzieć się na tej ławce. Po drodze kupiłam gazetę. Wróciłam do hotelu.Chciałam zacząć czytać prasę, ale przypomniałam sobie coś: "Angie ty mózgu kupiłaś gazetę po włosku. Przecież po włosku znasz ledwo parę zwrotów."  Poprzeglądałam obrazki. Zobaczyłam rubrykę "Inserzioni". Zaczynam przypatrywać się każdemu ogłoszenie z osobna jedna z ogłoszeń było napisane w dwóch językach: włoskim oraz hiszpańskim.  Ktoś potrzebował nauczycielki śpiewu na dwa miesiące do nauki indywidualnej. Wymagana była jedynie umiejętność gry na pianinie oraz doświadczenie związane z zawodem nauczyciela śpiewu. Ta praca była idealna dla mnie był podany numer telefonu, ale godzina była dość późna, więc obiecałem sobie że jutro z rana od razu jak się obudzę to zadzwonię nagle dostaje sms'a od Pablo. 


Do ciebie należy decyzja,
gdzie dzieciaki pojadę na wycieczkę.
Do wyboru masz:
Turyn i Mediolan 
Które miasto wybierasz?
            Pablo

Wiedziałam, że jeżeli wybiorę Turyn to spotkanie z uczniami i nauczycielami jest nieuniknione. Zastanawiałam się nad wyborem miasta bardzo długo. Przy okazji zasnęłam.

***
Obudziłam się w miarę wypoczęta. Przypomniałam sobie, że muszę zadzownić w związku z ofertą pracy oraz napisać Pablo jakie miasto wybierałam. Zaczęłam od wysłania wiadomości do przyjaciela.

Bez zastanowienia wybieram
Mediolan.
      Angie.

-Tak jasne Angie. Tą decyzję podjęłaś bez żadnego zastanowienia. Tylko zasnęłaś przy wyborze - mówiłam sama do siebie.
Następna ważna decyzja. Wystukiwałam powoli numer na ekranie swojego telefonu.

-Buongiorno...Sí... Hablo perfecto español, porque  io ło sono natta in Rosario, pero vivo in Argentina... Así, así entiendo italiano...Enseño en Studio OnBeat en Buenos Aires...Hoy o mañana...Tante grazie... Arrivederci...

-Jak zawsze musiałaś palnąć jakąś głupotę podczas rozmowy. No jasne Angie urodziłaś się w Buenos Aires, ale mieszkasz w Argentynie. Tym przebiłaś nawet swój kawał z "Porządkiem Alfabetycznym". Nie no tylko ty potrafisz powiedzieć taką głupotę. Na dodatek jeszcze kaleczyłaś włoski. Dobra, teraz Angie ciesz się, że idziesz jutro na rozmowę o pracę - kontynuowałam rozmowę sama ze sobą.

Następnego dnia poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. "Dostałam tą pracę!" Jedyna dobra informacja w tych dniach. 

***
Od kiedy pracuję każdy dzień wygląda tak samo. Jedyną rzeczą jaka się zmieniła, było moje miejsce zamieszkania. Kiedy pracodawczyni dowiedziała się, że mieszkam w hotelu, wyznaczyłam mi pokój w swoim domu gdzie miałam pomieszkiwać. Teraz czułam się identycznie, jak przed rokiem, kiedy German zatrudnił mnie jako guwernantkę Violetty. Leżałam na łóżku i myślałam. Moje dni zamieniły się po raz kolejny w rutynę. Obudź się. Wstań. Ubierz się. Zejdź na śniadanie. Praca. Uczyłam trójkę nastolatków dość zamożnego małżeństwa. Jorge, Clara oraz Diego byli bardzo dobrymi i pilnymi uczniami. Gdyby tylko mieszkali w Buenos Aires doradziłabym im, aby zapisali się do Studia OnBeat. Te dzieciaki miały talent muzyczny. Przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z Jorge, Clarą oraz Diego.

-Dzień dobry dzieciaki. Nazywam się Angie.
-Czy pani jest nauczycielką śpiewu w tym prestiżowym Studiu OnBeat w Buenos Aires?
-yyy...Tak.
-Mamo skąd wzięłaś tą nauczycielkę?!
-Panna Angeles zgłosiła się sama.
-Proszę do mnie mówić Angie, pani Blanco.
-W porządku.
-Angie.
-Taaaaak?
-Jeżeli uczysz w Studiu to na pewno znasz Violettę, Leona.
-Francesckę, Marco, Ludmiłę i Federico.
-Maxiego, Naty, Camilę i Broduye'a.
-Znam ich wszystkich.
-Opowiesz nam o nich. Proszę.
-Angie. Mam do ciebie jeszcze pytanie. Jeżeli pracujesz w Studiu to jak znalazłaś się tu we Włoszech?
-Opowiem wam na razie o tej najstarszej grupie, okej? Historię jak ja znalazłam się we Włoszech zostawmy na inny dzień, w porządku?

Ważne, że udało mi się wtedy spławić dzieciaki. Nie chciałam im opowiadać o swojej ucieczce. Wszystko zaczynało się powoli układać. Zaczęłam nowe życie, a rodzina i przyjaciele już zapomnieli, że istnieje taka osoba jak Angeles Saramago. Ja nie będę wstanie zapomnieć o... Germanie. Noszę jego dziecko pod serce.Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Diego, który zwoływał wszystkich na obejrzenie nowego filmiku jaki został wstawiony przez nasz You-Mix. Zeszłam i ja. Usiadłam na kanapie. Zobaczyłam filmik z moich urodzin. Na video uczniowie śpiewali "Algo se enciende" Z oczu wypłynęło kilka łez. Po skończonej piosence była pokazana Violetta. Mówiła coś: "Angie jeżeli to oglądasz, proszę odezwij się. Wszyscy martwimy się tu o ciebie." Wszystkie oczy w salonie skierowały się na mnie. Nie powiem, czułam się SKRĘPOWANA/NIESWOJO. Wydusiłam z siebie ciche "Przepraszam" i pobiegłam do swojego pokoju. Potknęłam się na schodach, ale nie upadłam. Gdy weszłam do pokoju osunęłam się na ziemię. Później nic nie pamiętam.

***
-Angie, Angie -słyszałam stłumiony głos.
Otworzyłam powoli oczy, Przed sobą miałam twarze: Clary, Diego, Jorge oraz pani Blanco. Wszyscy odetchnęli z ulgą:
-Co się stało? - zapytałam
-Zemdlałaś Angie.
-Dzieci czy mogłybyście zostawić mnie samą z Angie?
-Oczywiście - odpowiedziały nastolatki chórem.
Dzieci posłusznie wyszły.
-Angie, czy mogłabyś mi powiedzieć dlaczego ta dziewczyna prosiła, żebyś się odezwała? Czy ty uciekłaś?
-Ta dziewczyna to moja siostrzenica - Violetta. Tak. Ja uciekłam. Bałam się i nadal się boję się powiedzieć prawdę. Nikt nie wie gdzie jestem. Powinnam jeszcze powiadomić panią o jednym, kiedy pani mnie zatrudniła. Ja jestem w ciąży.
-Rozumiem, że to właśnie przez to, że jesteś w ciąży uciekłaś. Uciekłaś przed prawdą. Dlaczego nie powiesz swojemu mężowi prawdy.
-Tu jest problem. Ja nie mam męża. Ojcem dziecka jest mój szwagier, ojciec Violetty, a zarazem mój chłopak.
-Widzę, że jest to bardziej skomplikowane niż myślałam.
-Pani Blanco.
-Mów mi po prostu Juana. Tak?
-Nie wydasz mnie?
-Spokojnie. Nie wydamy cię. Teraz odpoczywaj.
-Dziękuję.

                                                                            ***
Dni mijały. Studio dwa razy przekładało dwa razy wyjazd do Mediolanu. Ze względu na mnie. Kiedy został podany już termin ostateczny. Pisała z Jackie, aby umówić się na spotkanie z nimi w Mediolanie. Nastał ten dzień.Dziś miałam spotkać się z Violettą. Ona tak naprawdę o niczym nie wie. Wzięłam wolne i wyruszyłam pociągiem do Mediolanu. Gdy dotarłam na miejsce zwiedzałam równie przepiękne miasto jak Turyn. Była godzina popołudniowa. Szłam chodnikiem. Z daleka zauważyłam grupkę ludzi albo raczej dwóch nauczycieli i młodzież. Domyślałam się, że są to moi uczniowie oraz Jackie wraz Pablo.  Schowałam się za pobliskim drzewem, bo umówiłam się z nimi zupełnie gdzieś indziej i dopiero za kilka godzin. Nie chciałam, żeby zobaczyli mnie przed spotkaniem.
Francesca podskakiwała sobie. Była cała w skowronkach. Czyżby oni już wiedzieli, że za kilka godzin znajdziemy się w swoim towarzystwie? Kilka sekund później włoszka przez przypadek wskoczyła na jezdnie. Widać po jej twarzy, że całe szczęście z niej wyparowało. Chciała się ruszyć, ale sparaliżował ją widok pędzącego samochodu wprost na nią. Moment później życie przeleciało mi przed oczami, a świat niebezpiecznie zaczął wirować.

                                                                       ***Pablo***
Wszyscy staliśmy jak wryci, kiedy samochód pędził wprost na Francescę, która stała na środku jezdni. W pewnej chwili zza drzew wybiegła jakaś osoba.. Kobieta o blond włosach popchnęła włoszkę, a sama przyjęła cios od samochodu. Zastanawiałem się, kto poświęci dla Franceski. Wszyscy od razu podbiegliśmy do osoby, która oddała życie za włoszkę. Wszyscy byliśmy przerażeni, gdy zobaczyliśmy twarz Angie. To przecież nie mogła być prawda. Jak ona się tu znalazła?
-Federico, znasz włoski zadzwoń po karetkę.
-Już dzwonię Pablo.
Violettcie zaczęły spływać łzy. Nie wiedziała, czy jej ciotka z tego wyjdzie. Podszedłem do Franceski:
-Nic ci nie jest? Możesz wstać?
Franceska próbowała wstać. Prawie jej się to udało, ale w pewnym momencie złapała się kostki i nadgarstka:
-Nie dam rady Pablo. Powiedz lepiej, czy wiesz kto mnie uratował?
Przełknąłem nerwowo ślinę. Wziąłem głęboki oddech. Przymknąłem oczy.
-To była.... Angie.
Kiedy wypowiedziałem jej imię po moim policzku spłynęła jedna łza. Przez moją głowę przeleciały mi wszystkie wspomnienia związane z Angie. Postanowiłem, że zadzwonię do German'a:
-Halo. German?
-Tak. Kto mówi?
-Pablo.
- Coś się stało z Violettą?
-Nie. Violettą wszystko w porządku. - dodałem nieusłyszane dla German'a "chyba"
-To dlaczego dzwonisz?
-Jeżeli chcesz zobaczyć Angie to lepiej przyjeżdżaj jak najszybciej do Mediolanu....
________________________________________________________
Mam nadzieję, że podobał się wam.
Chciałam powiedzieć, że akcja w nim dzieję się przez półtora miesiąca no może dwa.
Rozdział 50, więc postanowiłam go ociupinkę wydłużyć. Wyszedł gigant.
Jest to najdłuższy rozdział i zarazem jeden z dwóch najbardziej przemyślanych rozdziałów.
Pierwszym jest ten LINK
Rozdział 50 zakańcza już bardzo długo trwającą serię pod tytułem:
"Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę."
Wspomnienie z Jackie LINK
Tutaj macie link, gdzie macie wytłumaczoną rozmowę Angie przez telefon.  LINK
Są trzy wspomnienia, które zostały napisane słowo w słowo z serialu.
Angie wspomina pierwsze spotkania z Germanem i Violettą . LINK , LINK
Spacer "pana Germana i pani Angie" w parku. LINK

PS Chciałam wam powiedzieć, że końcówkę tego rozdziału jest tak naprawdę zaplanowana od początku trwania tej serii. Proszę oto macie potwierdzenie.


A pierwowzór tego wypadku wyglądał mniej więcej tak:







8 komentarzy:

  1. Nie gadaj, że w ten sposób dziecka nie będzie.
    No tak ucieczka.. Do Turynu. I wspomnienia ah eh 1 sezon... <3
    świetny rozdzial i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. To chyba najdłuższy rozdział jaki czytałam w życiu XDD Świetny *--* Ten koniec TTwTT Oby jej nic nie było ;w; Tak w ogóle genialne imiona dla nastolatków XD
    Czekam na next! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będzie dzidzi? :( Angie przeżyje, prawda?
    Ach.. Ten Turyn..Byłam tam. Piękne miasto. Ale od teraz mega smutne.
    Widać, że się nieźle napracowałaś. Wyszło Ci wspaniale pomimo małych błędów. Ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest treść, która jest niesamowita.
    To samo tyczy się wszystkich rozdziałów, których niestety nie komentowałam. Nie umiem pisać komentarzy, to dlatego.
    Gratuluję Ci. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli nie będzie maluszka?
    Czy tylko ja uważam że to i tak wszystko przez Sierotę?
    Super meeeeega długi rozdział, z niecierpliwością czekam na dalszy bieg wydarzeń i losów Angeles.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja już nastawiłam się na maleństwo :(
    Może jedna wszystko dobrze się potoczy?
    Rozdział baaardzo długi,ale to dobrze ;)
    Czekam na nexta i zapraszam do siebie :D

    http://zapach-sosny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O_O OMG
    Aż mi mowę odjęło!
    Oby więcej takich długich rozdziałów ;)
    Next! ! !

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję cię do Liebster Blog Awards! :D Szczegóły znajdziesz w tym oto poście - http://pablo-i-angie.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostajesz Nominowana do Liebster Blog Award! Więcej informacji w linku: http://angie-jedyna-milosc.blogspot.co.uk/2014/05/liebster-blog-award.html ^^
    Czekam na Next :D

    OdpowiedzUsuń