sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 44 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.13

- To nie koniec. A czy kiedykolwiek uderzyłbyś Angie?...
Wtedy w słuchawce nastała cisza.
-Wiedziałam, że to przez ciebie tak wygląda.
-Ale to nie tak jak myślisz?
- A jak?
Rozłączyłam się, bo wiedziała, że będzie tworzył niestworzone historię, próbować się usprawiedliwić.  Zaczęło się powoli ściemniać, ja nie wiem, gdzie jest Angie i martwię się o nią, ale może być w swoim starym mieszkaniu. Wolałam jednak napisać do niej maila-"litanię" tak na wszelki wypadek. Poszłam na kolację...
***German***
Co ja narobiłem. Straciłem, przez moją zazdrość, Angie, a teraz mogę stracić, a może już nawet straciłem Violettę, przez to, że uderzyłem Angie. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu, miały się ode mnie odwrócić. Wszystko to moja wina. Może jeszcze jest szansa, aby to wszystko odwrócić. Czas będzie działam na moją nie korzyść. Spakowałem swoje rzeczy. Powiedziałem Ramallo, że muszę wracać do Buenos Aires, ale nie podałem mu prawdziwego powodu. Wybiegłem z hotelu i skierowałem się na stację kolejową. Gdy nadjechał mój pociąg, wsiadłem do niego, zająłem miejsce i ruszyłem w drogę...
***Angie***
 Nie wiem czy to był dobry pomysł z odrzucaniem połączeń od Violetty, ale gdy sprawdzałam pocztę to zobaczyłam, że napisała do mnie maila, a tak naprawdę to nie wyglądało na list elektroniczny, ani na monolog, tylko taka bardziej litania. Przeczytałam tą wiadomość i nie jedna łza spłynęła mi po policzku. Nagle znikąd po głowie zaczęła mi latać melodia. Szybko usiadłam do pianina. Zaczęłam stukać w kolejne klawisze. Zapisywałam kolejne nuty na partyturze. Przez następną godzinę chodziłam po domy szukając słów do tej piosenki. Pojawiły się jak melodia tej piosenki. Bardzo pasowały do refrenu. Zagrałam, więc sam refren ze słowami....
***Violetta***
Przy stole siedziałam tylko ja i Olga:
-Violu co tak marnie jesz? Gdzie jest Angie?
-Nic, nieważne. Angie nie ma teraz w domu i raczej długo jej tu nie zobaczymy.
-Dlaczego?!
-Uważam, że wczoraj w pokoju Angie stało się coś złego.
-Ale konkretnie kruszynko.
-Niestety, nie wiem. Angie wie wszystko, ale jej tu nie ma.
-Może wiesz gdzie ona jest?
-Nie. Olga, przepraszam cię, ale nie jestem głodna.
-Rozumiem.
Poszłam do pokoju...
***German***
Podróż trwa w nieskończoność. Zastanawiam się dlaczego wybrałem pociąg jako środek transportu do Buenos Aires. Mam nadzieję, że do jutrzejszego ranka dojadę do celu. Wyciągnąłem MP3 i słuchawki.. Szukałem jakiejś ciekawej piosenki do posłuchania. Znalazłem nagranie gdzie śpiewa Angie jakąś piosenkę. Rozmarzyłem przez jej głos. Nieoczekiwanie zasnąłem... 
***Angie***
Życie jest małą ściemniarą,
Wróblicą, wygą cwaniarą
Plącze nam nogi i mówi: Idź!
Nie wierz, nie ufaj mi
Życie jest małą ściemniarą,
francą, wróblicą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi: Idź!
Wkręceni w zgubną nić
Wkręceni w zgubną nićTak leciały słowa tego refrenu...
***German***
Obudziłem się. Było około 22. Spojrzałem przez okno. Zobaczyłem znajome mi krajobrazy. Domyślałem się, że za kilka minut będziemy w Buenos Aires. Tak też było. Po wyjściu z pociągu zastanawiałem się gdzie się udać. Najlepszym rozwiązaniem jak dla mnie hotel...
***Violetta***
Położyłam się na łóżku, zaczęłam rozmyślać. Miałam teraz taką pustkę w sercu. Jedyną osobą, która mogła ją zapełnić była Angie. Coś mnie tknęło. Wybiegłam z domu...
***German***
Siedziałem na łóżku w hotelu i zastanawiałem się jak podejść do tej całej sprawy. W mojej  głowie dudniło "Najlepiej będzie jak pójdziesz na spontana." Coś mnie tknęło. Wybiegłem z hotelu...
***Angie***
Coś mnie tknęło. Wybiegłam z mieszkania....
***Violetta***
Udałam się w kierunku mieszkania Angie. Kiedy doszłam do bloku i wspięłam się po schodach, zaczęłam pukać do drzwi, nikt nie odpowiadał. Usiadłam pod drzwiami i czekałam. Tylko na co?
***German***
Udałem się do wilii. Cicho wszedłem do domu. Rozejrzałam się było zbyt cicho. Pobiegłem do pokoju Violetty. Nie było jej tam. Zajrzałem do pokoju Angie. Ten to w ogóle opustoszał. Zobaczyłem tylko małą fotografię na której byłem ja, Angie i Violetta. Spojrzałem bliżej widać było na niej łzy. Zastanawiałem się gdzie Angie oprócz swojego domu.. Niestety zbiegając po schodach musiałem spotkać Olgę, która zaczęła robić mi wykład.
***Angie***
Pobiegłam w stronę parku. Stanęłam przed pamiętną rzeczką. (Rozdział 13...). Zaczęło się tak jak kiedyś. Tylko z małą różnicą było około pierwszej w nocy.Weszłam do wody i zaczęłam śpiewać refren mojej piosenki. Dalej ochlapywałam całe otoczenie wodą.  Po 30 minut byłam zmęczona i lekko zmarznięta. Wracałam  do mieszkania pod drzwiami zauważyłam Violettę.
-Violetta.
-Angie. Tak się o ciebie martwiłam.
-Już spokojnie jestem przy tobie. Chodź wejdziemy do środka.
Violetta rozglądała się po całym domu, chodź była tu już kilka razy. Chyba zauważyła otwarte pianino...
***German***
Kiedy skończyła... Pobiegłem do parku, ale tam też jej nie było. Zostało mi ostatnie miejsce. Jej mieszkanie. Chodź brakowało mi sił dobiegłem tam...
***Angie***
Violetta usiadła do pianina i zaczęła grać refren:
-Napisałaś to pod wpływem emocji. Prawda Angie?-zapytała Violetta
-Niestety, ale tak.
-Nie smuć się.
Ktoś zapukał do drzwi. Violetta  bez namysłu otworzyła, był to zasapany German.
-Mnie tu zaraz krew zaleje - powiedziałam
Mój szwagier chciał się do mnie przytulić, ale ja się odsunęłam. Gdy uspokoił oddech zaczął coś do mnie mówić. Dało się usłyszeć w tym wszystkim przeprosiny. Dalej próbował się do mnie przytulić, ale ja się odsuwałam, nagle potknęłam się o niską ławę. Upadłam, a obraz się zamazywał....

_________________________________________
I oto przed wami rozdział 44.
Taki trochę pogmatwany i pisany jako trzy osoby.
W której odpowiedzi do poprzedniego rozdziału,
dałam, że rozdział będzie dzisiaj, ale nie powiedziałam
o której godzinie. Eh...Cała ja...


niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 43 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.12

Usłyszałam dzwonek do drzwi...
Wyszłam z pokoju, by zobaczyć kto przyszedł. Zobaczyłam Pabla. Od razu zbiegłam po schodach.
-Angie uważaj!-Pamiętasz ci się wczoraj stało?-powiedział German
Ja na to tylko machnęłam ręką. Biegłam dalej i chwilę później byłam już w objęciach Pabla.
-Hej. Idziemy gdzieś się przejść?
-Cześć Pablo. Chciałabym, ale skręciłam kostkę. Zaniesiesz mnie do pokoju?
Pablo wziął mnie na ręce i szedł w kierunku schodów. Najbardziej podobało mi się, że German przyglądał się całej sytuacji. Wcale nie Było widać, że cały kipiał jak czajnik ze złości, ale mała scenka zazdrości mu nie zaszkodzi (chyba). Będąc na schodach z Pablem, pomachałam mu (Germanowi) na pożegnanie oraz wysłałam całusa. Chwilę po tym byłam już w swoim pokoju.
-Przepraszam, że razem z Violettą nie przyszłam do Studia.
-Nic się nie stało. Jak się czujesz z tymi ranami? Powiedz jak to się stało, że skręciłaś kostkę.
-Pablo, spokojnie mamy czas. Co do ran, nie pytaj o nie, bo od razu powracają wspomnienia z tego wypadku.
-Wiesz dobrze o tym , że nie lubię gdy używasz tego zwrotu, przepraszam , nie wiedziałem, że to tak na ciebie tak działa.
-O jeny... Mam przejść do rzeczy?
Pablo skinął twierdząco głową. Zaczęłam mu wszystko opowiadać. W pewnym momencie Pablo przybliżył się do mnie. Nasze twarze były zbyt blisko. Dzieliło nas kilka centymetrów. Ktoś zapukał do drzwi. Nie mogłam powiedzieć "Proszę", bo Pablo mnie pocałował. Drzwi się otworzyły. Oczy skierowałam na wejście. Stał tam German. Usłyszałam trzaskanie wrotami od mojego świata. Próbowałam się uwolnić, ale on był silniejszy. Gdy już się ode mnie odkleił wykrzyczałam mu w twarz "Zadowolony? To wyjdź!" Pablo od razu wyszedł. Zalałam się łzami. Napisałam do Violi sms-a, choć wiedziałam, że jest za ścianą. Dobiegała pora obiadowa. Nie przyszli, może i lepiej. Około godziny 17 ktoś zapukał do drzwi i wszedł bez zgody. W drzwiach ujrzałam Germana:
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że dziś  w nocy wyjeżdżam w sprawach służbowych na 3 dni -mówił dość spokojnie.
-German!!!
-Co?-podniósł lekko głos.
-Przepraszam -spuściłam głowę.
German zaczął robić mi wykład, choć nie wie po co. Przecież nie jesteśmy razem. Wybuchł. Wściekł się. Nie oczekiwanie dostałam z otwartej ręki w policzek.
-Za co to było?-wykrzyknęłam
Nic nie odpowiedział. W moim pokoju zaczął się terror, Oberwałam jeszcze kilka razy w brzuch, ręce też miałam całe posiniaczone. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami po raz drugi w tym dniu. Ja zaś siedziałam cała poobijana w jednym z czterech kątów i zaniosłam się płaczem. Musiałam w tym kącie zasnąć...
Obudziło mnie głaskanie po włosach. Bałam otworzyć oczy,  ponieważ myślałam, że przed nosem ukarze się German. Strach tym razem przegrał. Violetta kucała przy mnie:
-Ciociu co ci się stało?
-Nic.
-Twoje ciało mówi coś innego.
-Która godzina? Czy German już pojechał?
-Jest szósta. Tata pojechał kilka godzin temu. Teraz opowiadaj co ci się stało.
-Opowiem ci wszystko jak wrócisz ze Studia. Dobrze?
-Niech stracę. Po zajęciach. Ale powiedz czy to przeze mnie?
-Nie Violu. Jestem na sto procent pewna, że to nie przez ciebie. Teraz zmykaj.
Violetta wyszła. Ja dalej byłam w amoku wczorajszych wydarzeń. Podeszłam do lustra. Zobaczyłam tam siebie w rozmazanym makijażu, z ranami i siniakami oraz skręconą kostką. Wyglądałam jak ostatnie nieszczęście. Tak też się czułam. W mojej głowie przewracała się tylko jedna myśl. Mianowicie "Jeżeli German nie uderzył to muszę być im wszystkim nie potrzebna." Spojrzałam na zegar. Wskazówki pokazywały kilka minut po dziewiątej.Violetta w Studiu , German i Ramallo gdzieś
wyjechali, Olga o ile się nie mylę poszła na zakupy. Dalej utrzymywałam myśl, że jestem istotą niepotrzebną . Zaczęłam pakować swoje wszystkie rzeczy. Po godzinie pokój wiał pustkami. Zostało tylko na biurku jedno zdjęcie w ramce, na którym była ja, Violetta i German. Położyłam tą fotografię. Wyszłam z pokoju. Kilka minut później byłam w drodze do mojego starego mieszkania. Dwie cyferki na tarczy zegarowej później siedziałam już na kanapie w salonie. Przesiedziałam kilka godzin w ciszy. Spojrzawszy na zegar  zobaczyłam godzinę, o

której Violetta wraca ze Studia. Domyślałam się, że za kilka chwili moja siostrzenica będzie rozczarowana.
***Violetta***
Pędziłam jak najszybciej do domu, bo bałam się o Angie. Będąc już przed drzwiami, zapukałam nikt nie odpowiedział. Postanowiłam wejść bez pozwolenia. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam, że pokój był opustoszały. Łzy docierały mi do oczu, ale na wszelki wypadek sprawdziłam szafę i komodę. Ubrań nie było. Rozpłakałam się. Spojrzałam na biurko. Leżało coś na nim. Podeszłam i wzięła do ręki tajemnicze coś. Moim oczom ukazało się zdjęcie. Próbowałam domyśleć się dlaczego Angie uciekła, Uderzyła we mnie fala wspomnień. Angie prosiła, żebyśmy zjedli obiad na dole, potem słyszałam stłumione krzyki Angie i wysoki ton głosu taty. Siniaki i Angie przerażona w kącie. Słowa "Nie chodzi o ciebie Violu" i zdjęcie. Po głowie biegało mi tylko jedno pytanie "Czy tata uderzył Angie?" Zadzwoniłam parę razy do Angie nie odbierała,  a potem wyłączyła telefon. Zadzwoniłam, więc do taty.
-Dzień dobry z tej strony German Castillo.
-Ta podstawowa gadka. Eh...
-Violett. Co chciałaś ode mnie?
-Mam pytanie.
-Śmiało.
-Czy kiedykolwiek uderzyłbyś mnie?
-Nie skarbie, Nigdy bym tego nie uczynił.
-To nie koniec. A czy kiedykolwiek uderzyłbyś Angie???

____________________________________
Przepraszam za taką przerwę, ale był brak weny,
a jak już przyszła to taka tylko by wszystko
zdramatyzować jeszcze bardziej.
Pozdrawiam .
 ♥♥♥


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 42 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.11 / "Jeżeli mahomet nie przyszedł do góry, to góra przyjdzie do mahometa."

Usłyszałam głos Olgi, która wołała na kolację...
Wyszłam z pokoju i pojawiłam się na balkonie przy schodach.
-Co to, to nie.
-To jak mam zjeść kolację? Ja się nie pozwolę znieść.
Prowadziliśmy beznadzieją konwersacje ja z balkonu, on od stołu. W końcu wypalił (German) "Jeżeli mahomet nie przyszedł do góry, to góra przyjdzie do mahometa.".  Zmierzyłam go pytającym wzrokiem. On to zlekceważył. i poprosił Olgę, żeby zdjęła całe jedzenie ze stołu. Po ostatnim naczyniu, które zostało zabrane, German i Ramallo wzięli "stolik" i nieśli go na piętro. Czworonożny mebel jednak został położony dopiero w moim pokoju..Zaraz po tym wszyscy oprócz mnie przynosili, ale i nie tylko.
-Rozumiem, że mamy jeść w moim pokoju.
-Tak, i to przynajmniej przez jeden tydzień.
Zachłysnęłam się słysząc te słowa.
-Angie, wszystko w porządku?- spytała siedząca obok mnie na łóżku Violetta.
-W jak najlepszym Violu, jak najlepszym.
Jakoś pół tarczy zegarowej później wszyscy zjedli, więc zaczęła się operacja odwrotu. Na początku zostały zniesione talerze itp., a dopiero potem stół. Myślałam, że będę miała spokój, jednak się myliłam. Przyszedł do mnie German.
-Jak tam kostka, żono?
German za to pytanie oberwał poduszką.
-Mógłbyś powtórzyć.
-Jak tam kostka, żono?
Niestety, kiedy German mówił to zdanie do mojego pokoju weszła Violetta.
-Czy to prawda? -zapytała przez łzy Violetta, po czym od razu wybiegła.
Nagle i ja wstałam z łóżka. Pobiegłam za nią, ale niestety kostka w pewnym momencie odmówiła posłuszeństwa. Upadłam i kurczowo trzymałam się kostki.
-Angie!!!
-Nic mi nie jest.
Violetta trzymając mnie za ramię zaprowadziła do swojego pokoju. Pobiegła gdzieś. Gdy już przyszła zauważyłam, że moja siostrzenica przyniosła lód oraz maści. Violetta nie czekała chwili dłużej i położyła lód na kostce. Trochę ulżyło.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, ale co się stało, bo ja usłyszałam tylko huk.
-Ty wybiegłaś z pokoju, a ja chciałam powiedzieć ci prawdę i również wybiegłam, ale w najmniej oczekiwanym momencie kostka odmówiła posłuszeństwa.
Potem opowiedziałam Violi, całe wydarzenie z dzisiejszego dnia, omijając przy tym kilka nieistotnych dla niej wydarzeń. Przeprosiła za swoje mądrości życiowe i zasnęła wtulona we mnie . Wyzwoliłam się cudem z jej objęć. Powoli doszłam do swojego pokoju, tam czekał na mnie German.
- I jak?
-Co jak? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Opowiedziałam jej prawie całą historię i zrozumiała, a co do kostki hmm... oprócz, że upadłam raz to chyba nic.
Nastała niezręczna cisza.
-Nad czym się tak zastanawiasz?
-Skąd to wiesz?
-Chyba znam cię na tyle dobrze.
-...Mhm...
-To nad czym tak myślisz?
-Po co było mi to całe udawanie w szpitalu?
-Pamiętaj, że to był twój pomysł.
-Dzięki, nie pocieszasz.
-Oj, Angie, Angie...
-Co Angie?!
-Nic, ale są za to plusy tej sytuacji.
-Dawaj, ciekawa jestem jakie.
-Widziałaś jak szybko zostałem twoim mężem?
-Ta nie trzeba było godziny. -zaczęłam się chichrać.
-Od szwagra do męża.
-A miałeś tylko udawać mojego chłopaka, no w ewentualności narzeczonego, ale, że męża to już za daleko.Skąd w ogóle taki pomysł?
-Pokaż mi swoją rękę. Proszę.
Wyciągnęłam do niego rękę. Pokazał, że na moim palcu są dwa pierścionki. German pokazał mi swoją dłoń,. Miał na niej pierścionek. Był identyczny jak z moich. Okazało się, że dostała go od Maryi. ciekawiło mnie to, że oboje dostaliśmy taki sam pierścień i od tej samej osoby. Potem jeszcze chwilę pogadaliśmy, ale zrobiła się śpiąca. Poprosiłam  Germana, aby wyszedł. Posłusznie wykonał moją prośbę. Napisałam jeszcze wiadomość do Pabla i zasnęłam...
Obudziłam się wypoczęta. Gdy usiadłam na łóżku zobaczyłam, że domownicy pałaszują śniadanie.
-Przepraszam, ale co tu się dzieje?
-Jemy śniadanie.Może przyłączysz się do nas?-zapytał German
-Ale ja jestem w piżamie. Przerwa. Śniadanie będzie kontynuowane za 15 minut.
Musiałam wszystkich powypychać z pokoju. Szybko się ubrałam, nasmarowałam kostkę maścią, a potem zawinęłam ją w opaskę elastyczną. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłam było zawołanie domowników z powrotem na śniadanie. Na szczęście przyszli. Po 20 minutach zbierali już się stąd, ja zaś dalej leniuchowałam . Spojrzałam na zegar. Było kilka minut przed południem. Usłyszałam dzwonek do drzwi...