sobota, 18 października 2014

Rozdział 57

Obróciliśmy się w stronę Lodovici,  Ruggero i Giovanny . Nie wiedziałam, nikt nie wiedział, że oni mają takie niezwykłe głosy, mając trzy, cztery i pięć lat. Dzieciaki, kiedy zorientowały się, że wszyscy się na nich wpatrują. Od razu przestały śpiewać. Nastała niezręczna cisza. Dzieciaki obróciły się w moją stronę. Wysłałam im promienisty uśmiech. Rozłożyłam ręce. Dzieciaki przybiegły do mnie. Przytuliłam je i pochwaliłam za "występ". Teraz moja kolej na niespodziankę. Stanęłam na środku domu:
- Chciałam coś wam oznajmić - spokojnie zaczęłam. -  Chcę wrócić do Studia na ten miesiąc i od nowego roku szkolnego wrócić już na stałe.
Nauczyciele i uczniowie bardzo się ucieszyli się. Miałam zacząć od poniedziałku, który był już za cztery dni. Przyjęcie dobiegało końca. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy między innymi to, że Diego jest synem Gregoria i dostał drugą szansę od Antonio, a Ludmiła ponoć zmieniła się na lepsze dzięki Federico.
Zaczęłam żegnać gości i dziękowałam za tak miłą niespodziankę. Gdy odprawiłam wszystkich gości , musiałam ulokować ludzi w pokojach . Pierwsza decyzja jaka zapadła, której German nie chciał przyjąć do swoich myśli to, że ja i on mieliśmy spać z dwóch różnych pokojach. Violetta zadeklarowała, że będzie z Clarą w jednym pokoju. Tak samo jak Federico z Ruggero. Giovanna i Lodovica zajęły jeden z pokoi gościnnych, podobnie jak Diegito i Jorge. Usypiałam dziewczynki, Federico zapowiedział, że uśpi Ruggero. Byłam mu za to wdzięczna. Dziewczynki już spały. Udałam się, więc do swojego pokoju. Byłam zbyt zmęczona by nad czymkolwiek zastanawiać się. Usnęłam bardzo szybko.

Promienie światła raziły me oczy. Przewróciłam się na drugi bok. Chciałam jeszcze pospać. Otworzyłam jedno oko. Spojrzałam na zegarek, który stało na mojej szafce nocnej. Było kilka minut po godzinie dwunastej. Dopiero teraz oprzytomniałam. Nie wiedziałam co robi cała zgraja dzieci. Podniosłam się szybko z łóżka. Z szafy zgarnęłam białą  bokserkę i czarne szorty. Włosy rozczesane oraz makijaż na odwal się. , który był lekki. Wzięłam do ręki telefon do ręki. Okazało się, że mam dwie nieodebrane wiadomości. Pierwszą jaką odebrałam była od Pablo. Dowiedziałam się, że znalazł miejsce w spektaklu na brzdące. Ucieszyłam się. Drugi sms był od German'a. Mój ukochany brunet zabrał całą szóstkę na zwiedzanie miasta oraz basen. Odetchnęłam z ulgą. Wiem, że dzieci mają świetną opiekę  medyczną (usta - usta) . Runęłam na łóżko, lecz długo nie pobyłam sobie w tak błogim stanie, ponieważ mój brzuch domagał się jedzenia. Zeszłam na dół. Moim celem stała się kuchnia. Tam zrobiłam sobie sałatkę z tego co było w lodówce. Z gotowym daniem usiadłam przed telewizorem w salonie. Szukałam jakiegoś ciekawego programu. Po zjedzonym posiłku odłożyłam salaterkę na stół. Dalej szukałam interesującego programu, który mnie zainteresuje. Fuck logic.   Natrafiłam na kanał, gdzie leciał jeden z moich ulubionych seriali zza czasów studiów. Dawno tego nie oglądałam. "Kości" kolejny sezon oraz odcinek. Z każdym sezonem postacie zmieniają się. O czym tył ten odcinek? Nie wiem, bo zasnęłam....
Obudził mnie hałas. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że jestem przykrywa kocem, a pod głową mam poduszkę.  Dookoła salonu biegały roześmiana trójka dzieci. Gdy zauważyły budzącą się mnie od razu podbiegły. Przywitały się. W końcu widzą mnie pierwszy raz dzisiejszego dnia. Spoglądnęłam na szklane drzwi prowadzące do ogrodu. Za "oknem" panował już wieczór. Przespałam cały dzień?  Na to wychodzi. Byłam tym faktem trochę przerażona. Zrzuciłam z siebie koc. Szybko wstałam i ruszyłam w stronę gabinetu German'a. Zakręciło mi się głowie. Musiałam się szybko o coś oprzeć. "Tak to jest Angie jak za szybko się wstaje" - takie coś krążyło po mojej głowie. Miałam tego pecha, że gdy stałam przytulona do ściany, ŚCIANGIE ♥♥♥ German wychodził ze swojego gabinetu:
-Angie co ci jest? - troskliwie zapytał się.
- Nic. Po prostu za szybko wstałam z kanapy.
-Chodź do kuchni. Napijesz się wody.
Już mi przeszło. Wraz z Germanem udałam się do kuchni. Usiadłam. Brunet postanowił przede mną szklankę. Nalał do niej wody. Prosiłbym wypiła. Bał się o mnie. Sama nie wiedziałam co jest grane. Dziś przespałam cały dzień. Może to ze zmęczenia?

Leżałam w łóżku i wpatrywałam się tępo w sufit. Morfeusz nie chciał mnie już dziś przyjąć. (Dla mnie zostało wszystko zamknięte.) Bezczynne leżenia na łóżku znudziło mnie. Wyszłam, więc na balkon. Obrałam się o barierkę. Granatowe niebo było obsypane małymi złotymi punkcikami. Ten widok zachwycał mnie. Leciutki wietrzyk muskał delikatnie moje policzki. Dla mnie czas przestał się liczyć.  Stałam tam może już dwie lub trzy godziny. Gdy wiatr zaczął nabierać na sile, postanowiłam wrócić do pokoju. Niestety, pomyślałam o tym chwilę za późno. Silny podmuch wiatru zamkną drzwi balkonowe. Ugrzęzłam na balkonie. Nie miałam pojęcia co robić. Podeszłam do barierki. Spojrzałam w dół:
-No dobra Angie. Jeżeli skoczysz stąd to po prostu zabijesz się, ale nie opodal stoi basen. Możesz tam wskoczyć. Nie utopisz się, bo woda sięga ci do szyi. To co skaczesz? Może jeszcze spróbuję otworzyć okno, jeśli to się nie uda to skaczę - rozmawiałam sama ze sobą.
Podeszłam do okna. Włożyłam rękę w szparę (zero skojarzeń)  i próbowałam dosięgnąć klamki. Nie udało mi się to, ale świetnie poradziłam się ze zwaleniem trzech doniczek z parapetu. Skapitulowałam. Wywiesiłam białą flagę. Przeszłam przez barierkę. W mojej głowie był natłok nieokiełznanych myśli.
Raz... dwa... trzy.... NA BOMBE moje ciało przebiło taflę. Pod wodą otworzyłam oczy. Z gracją zaczęłam machać rękoma, by wynurzyć. Wydostałam się. Zaczerpnęłam łyk świeżego powietrza, odrzucając włosami do tyłu jak z jakiejś reklamy. Dopiero teraz poczułam, że woda ma niską temperaturę. Jak najszybciej podpłynęłam do brzegu. Wyszłam z basenu. Co z tego, że "zeszłam" na dół jak dalej nie mogę wejść do willi. Każde dłubanie przy drzwiach mogło wywołać alarm. Obudziłabym całą gromadę ludzi. plus przyjechałaby policja, a ja w kryminale nie zamierzam skończyć. Można by było zadzwonić dzwonkiem, ale nie wiadomo czy ktoś zejdzie na dół. Postanowiłam, że prześpię się na altance. Szybko pobiegłam w pawilonu. Położyłam się na dość sporej dębowej ławce. Na głowę założyłam kaptur, a nogi przyciągnęłam do klatki piersiowej. Zaczęło delikatnie kropić. Spadające krople tworzyły jeden rytm. Wsłuchując się w jednostajność uderzeń, zasnęłam przemoczona do suchej nitki.

Obudziłam się. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem w sypialni pana domu, a sam brunet leży koło mnie. Zorientowałam, że jestem szczelnie pozakrywana kołdrą. Obróciłam głowę w bok w stronę German'a. Uśmiechnęłam się do niego promieniście, ale on nie podzielał mojego szczęścia:
-Kochanie. Co się stało? - zapytałam.
-Martwiłem się o ciebie. Kiedy zobaczyłem, że nie ma cię w pokoju, a zobaczyłem otwarte okno i rozbite trzy doniczki. Zacząłem ciebie szukać po cały domu. Miałem zadzwonić po policje, ale postawiłem warunek. Najpierw przeszukam ogród. Dobrze wiesz jaki on jest wielki. Była piąta nad ranem, a ja cię znalazłem pod altanką. Nie wiedziałem czy spałaś lub może zemdlałaś - mówił bardzo przejęty.
- Ja cię przepraszam. Wiatr zatrzasną drzwi balkonowe i nie miałam jak się stamtąd wydostać - opowiadałam mu całą historię. - .... tylko dalej nie wiem dlaczego okno nie otworzyło się od razu. German ja cię naprawdę przepraszam. Nie gniewaj się na mnie.
-A czy ja jestem zły?
-Nie wiem. Dla mnie na takiego nie wyglądasz - teraz German zrobił coś czego najmniej się spodziewałam. Zaczął mnie łaskotać.  Jęczałam Śmiałam się wniebogłosy. Tortury trwały wiecznie. Brunet jednak oszczędził mi cierpienia. Za co byłam mu wdzięczna. Udałam się do swojego pokoju,by przebrać się w nowe ubrania. Spojrzałam przy okazji na telefon. Godzina na nim skazywała samo południe. Przypomniałam sobie, że właśnie teraz powinien przyjść Pablo, bo musimy wybrać piosenki. Będąc we Włoszech napisałam ich całe mnóstwo. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach. Tak jak się spodziewałam za drzwiami stał Pablo. Na przywitanie przytuliłam go i zaprosiłam go do środka. Poprosiłam by usiadł na kanapie, a ja pobiegłam do pokoju po cały stos kartek z nutami oraz tekstami. Schodziłam powoli i ostrożnie po schodach, by się nie potknąć. Rzuciłam cały stos kartek na blat niskiego ławy:
- Angie, ty bank z nutami i tekstami piosenek obrabowałaś.
- Bardzo śmieszne Pablo. Nie wiem czy pamiętasz, ale miałam trochę czasu w Turynie.
- Zapomniałem. Przepraszam.
- Możemy już przejść do tematu piosenek.
- Oczywiście.
Podeszliśmy do pianina. Usiedliśmy wspólnie na siedzeniu. Rozłożyłam kartkę z nutami i tekst. Moje palce ułożyły się na klawiszach. Fortepian zaczął wydawać z siebie dźwięki zwaną melodią. Chwilę później dołączył się mój śpiew.


Honey, honey


I can see the stars all the way from here
Can't you see the glow on the window pane?


I can feel the sun whenever you're near
Every  time you touch me I just melt away.

Baby, it's you
You're the one I love
You're the one I need
You're the only one I see
Come on baby it's you

Zagrałam mu niedługi fragment piosenki. Wydawało mi się, że wystarczy na ocenienie piosenki. Spodobała mu się. Tak było z kilkoma innymi piosenkami. Poszliśmy do kolejnego utworu. On był bardziej ckliwy i nie za bardzo pasował do pozostałych piosenek wybranych przez naszą dwójkę. Zaczęłam powoli grać...
Say something, I'm giving up on you
I'll be the one, if you want me to.


Anywhere, I would've followed you.
Say something, I'm giving up on you.




And I am feeling so small. 

It was over my head 

I know nothing at all. 



And I will stumble and fall.
I'm still learning to love
Just starting to crawl. 


Ta piosenka wywołałam u mnie zamierzoną reakcję. Na moich policzkach pojawiły się łzy. Oprzytomniałam. Była to jedna z piosenek, z którymi bardzo się zżyłam gdy byłam bez rodziny we Włoszech. Przytuliłam się do swojego przyjaciela. Pablo delikatnie jeździł ręką po linii mojego kręgosłupa. Potrzebowałam, krótkiej przerwy i  ją dostałam. Po naszej pauzie przy pianinie spędziliśmy jeszcze ledwo ponad godzinę. Chciałam by Pablo został jeszcze na obiad, lecz nie dało się go przekonać. Wywiną się jakimś spotkaniem. Czasami tak bywa. 

Leżałam sobie na łóżku w swoim pokoju, gdy nagle przyszedł do mnie pięciolatek. Chciał przeczytać książkę. Ja niestety nie miałam książek odpowiednich dla wieku chłopca, więc postanowiłam pójść do największej wypożyczalni bestselerów na całej tej ulicy czy nawet dzielnicy. Do takiego celu musiałam pójść razem z Ruggero do "małej" biblioteki, do której wchodzi się przez pokój German'a. Będąc już w domowym królestwie książek podeszłam do jednego z regałów. Ruggero podałam pierwszą książkę z brzegu. Młody od razu wybiegł z biblioteki i rzucił się na łóżko German'a. Ja dalej poszukiwałam książki dla siebie. Znajdując tą odpowiednią, poszłam za śladami Ruggero. Tylko, że ja zamiast leżeć na łóżku, usiadłam na jego skraju. Byliśmy tam może godzinę lub dwie. Praktycznie zasypiałam już przy książce, lecz Ruggero wiedział jak mnie rozbudzić:


- Angie. Mam pytanie - zaczął nieśmiało chłopiec. 
- Śmiało. 
- Co to jest Kamasutra?  -zatkało mnie. Skąd wiedział on o takich rzeczach. Spojrzałam na książkę, którą Ruggero czytał. O mało co nie spadłam z łóżka. Szybko zabrałam mu tą książkę. 
 - Angie wytłumaczysz mi co to jest Kamasutra ? - otworzyłam usta, ale żadne słowo nie chciało z nich wypłynąć. -  Jak nie chcesz mówić, to ja zapytam się wujka German'a - w tej chłopiec wybiegł z pokoju. Już mogę spisywać testament. Zanim to jednak zrobię, spróbuję wyjaśnić sprawę. Zbiegłam na dół i jak najszybciej udałam się do gabinetu. Jednak gdy było już za późno. Z ust Ruggero już wypłynęło pytanie co znaczy Kamasutra. Spuściłam głowę. 
- Ruggero, a kto cię nauczył takiego słowa? 
- Bo Angie dała ... - jak tylko usłyszałam swoje imię to zakryłam buzię małemu. Wzięłam go na ręce i wyniosłam z gabinetu. Dałam go opiece Federico. Poprosiłam "dużego" Włocha by zajął czymś małego i nie odpowiadał na żadne pytanie. Ja wróciłam do gabinetu : 
- Angie wytłumaczysz mi skąd Ruggero zna takiego słowo? 
- A powiedz mi skąd wzięła się ta książka w twojej biblioteczce. Ba. W ogóle w tym domu?! - wybuchłam.
-Spokojnie.
-German myślisz, że jedno spokojnie załatwi sprawę? Ruggero lata po całym domu i w każdej chwili może zapytać kogoś co to znaczy. A jak powiem o tym Lodovice i Giovannie? - mój głos cały czas był nienaturalnie wysoki. German wstał od biurka, podszedł i przytulił mnie. Tak mi tego brakowało. Wtuliłam się w tors bruneta:
- To co robimy? - przerwałam tą paskudną, kaleczącą moje uszy ciszę.
- Nie wiem.
- German, chcę cię poinformować, że ta książka dziś zniknie z twojego domu i życia też. Nie rozumiem jednak jednego. Po co była ci ta książka? - German zaczął unikać mojego wzroku i zaczął drapać cię po karku. To pytanie to chyba cios poniżej pasa. No trudno. Wpatrywałam się w niego oczekując na odpowiedź. Wzięłam do ręki książkę przez, którą tyle zamieszania:
- Na 365 nocy.... Hm... Robi się co raz ciekawiej.
- Kiedy Violetta była mniejsza ja przyprowadzałem do domu....
- Panie do towarzystwa ??? - zapytałam. German znów zaczął drapać cię po karku. Znałam już odpowiedź. - Jeżeli Violetta widziała o tym lub co gorsza widziała to. Masz pewność, że złożę papiery do sądu....
- Ej... Nie rozpędzaj się tak. Violetta o niczym nie wiedziała i niczego nie widziała. A taa książka... wiesz do czego mogła służyć. - trochę zaczęło wyprowadzać z równowagi.
- Przez ile? - zaatakowałam German'a pytaniem.
- Dwa lata.
- German przecież to 730 kobiet. Czy ty nie zwariowałeś???
- Oj Angeles podziwiam twoje matematyczne.
- Hah... Dziękuję - powiedziałam ironicznie. - Jeszcze jedno. Co byś zrobił jakby był rok przestępczy? Ta książeczka jest na 365 nocy, a nie na 366 - podeszłam do German'a i zbliżyłam się do niego i pociągnęłam za krawat. Uwodziłam go. Miało już dojść do pocałunku, ale odepchnęłam go udając niedostępną. Wyszłam z gabinetu, zostawiając German'a w osłupieniu. Byłam na niego wściekła za to czego się o nim dowiedziałam. Trzasnęłam drzwiami od pokoju, aż meble podskoczyły. Zamknęłam je na klucz. Książkę German'a oczywiście zarekwirowałam i schowałam pod materac. Nie myślałam już o kąpieli. Marzyłam by znaleźć się w łóżku i nie myśleć o "nowinkach" z dzisiejszego dnia. Idąc spać miałam oczy całe spuchnięte. Otulona miękki i delikatnym puchem kołdry zasnęłam.

Rano tak naprawdę obudziłam się przez wszystko i nic. Nie jestem pewna czy takie coś jest możliwe, ale no już trudno. Gdy byłam już ubrana i umyta, zeszłam na dół by zjeść śniadanie z całą gromadą ludzi. Na wspólnym spożywaniu posiłku nie obyło się bez rozmów, a atmosfera jeszcze bardziej nakłaniała do plotkowania, ponieważ prawie jak zawsze był wesoła i luźna. Oczywiście z konwersacji przy śniadaniu można było wyciągnąć kilka ciekawych news-ów. Violetta, Clara, Giovanna oraz Lodovica miały iść za niedługo na podbój galerii handlowych, zaś  Diegito, Jorge, Federico i Ruggero mieli się potkać z kolegami czy też przyjaciółmi Fede i mieli zamiar zagrać w piłkę nożną. Uznałam, że przez kilka godzin będę miała ciszę i spokój. Tak też się stało. Na dworze była ładna pogoda, więc nie chciałam jej zmarnować na siedzenie w domu, gapiąc się na pusty ekran telewizora. Postanowiłam popływać w basenie. Pierwszą rzeczą jaką  zrobiłam to skok na bombę do wody. Wiedziałam, że się nie utopię ani nie zabiję, bo wczoraj testowałam basen pod tym kątem. Gdy pływałam straciłam rachubę czasu. Przebywając w wodzie natchnęło mnie na napisanie piosenki. Jak najszybciej chciałam wyjść z basenu i udać się do pianina. Będąc na suchym lądzie, zobaczyła, że German zmierza w stronę ogrodu. To w padłam. Jakoś za bardzo nie miałam ochoty pokazywać się Germanowi w samym bikini. Skok do basenu znów, odpadał od razu. Jedyne co było w pobliżu mojego zasięgu to krzewy róży. Tam też pobiegłam. Chwilę potem przekonałam się, że przed brunetem nie ukryję się nigdzie:
-Angie, co tu robisz? - usłyszałam głos szwagra. Uklęknął obok pół nagiej mnie i tym wprawił w zakłopotanie. Pewnie byłam cała czerwona na twarzy, ale mężczyźnie to chyba nie przeszkadzało. Moje ciało ociekało wodą, trzęsłam się, a włosy były tak potargane i wplątane w różę, że aż szkoda gadać.  "Czego on chce?"- przeszło mi przez głowę.
- Angie chodź do domu. Cała się trzęsiesz - pociągnął mnie za rękę. W tej chwili wydałam się krzyk. - Co jest Angie?
- Może włosy mi się wplątały w krzew róży?
- Tylko bądź delikatny.
Z zaangażowaniem zaczął odplątywać moje włosy od róży. Rach-ciach-ciach i już skończył?! German włożył ręce pod mojej plecy i podniósł. Przytuliłam się na tą krótką chwilę do jego klatki. Potem mnie postawił. Podziękowałam mu delikatnie muskając jego warg, lecz brunet chyba nie chciał skończyć na tym jednym dotknięciu ust. [Brutalnie] Przyciągnął mnie do siebie, pocałunki stały namiętne. Nie sprzeciwiałam się. Zostałam otoczona męskimi ramionami, potem oparłam ręce o jego tors. Podobało mi się sposób jak ze mną pogrywa. Gdy brunet lekko rozluźnił uścisk, zerwałam jedną różę z krzaka. Złapałam ją w zęby i pociągnęłam w rytm tanga argentyńskiego. German okazał zadowolenie i uczynił to samo co ja. Pod koniec German pocałował mnie. Nie należał on do delikatnych. Wręcz przeciwnie był brutalny, zachłanny, łapczywy. Nieoczekiwanie brunet podniósł mnie i szybkim krokiem popędził na górę. Znaleźliśmy się w jego pokoju. Mój ukochany rzucił mnie na łóżko.
-Mam na sobie mokre bikini.- wspomniałam, gdy ten był już nade mną. Moje palce poczęły pośpiesznie rozpinać jego koszulę.
-Już za chwilę nie będziesz go miała na sobie...
Wstrzymałam oddech. Rozpieścił moją szyję kilkoma pocałunkami. Mruczałam mu do ucha, aby wyrazić swój podziw. Poczułam jego dotyk na plecach, a potem przed oczami mignął mi stanik od kostiumu. Zrzuciłam rozpięta koszulę z ramion kochanka, następnie zajęłam się spodniami. Jednak German mi na to nie pozwolił. Wolał bawić się dalej w grę wstępną. Ust bruneta nie można było odciągnąć od mojej szyi, mojego dekoltu i biustu. Leżałam wygodnie na jedwabnej pościeli, a German obchodził się ze mną bardzo delikatnie. Czułam jego wargi również na brzuchu. Zamknęłam oczy, chcąc oddać mu się cała. Przeniósł pocałunki na moje ramiona i wtedy pozwolił mi pozbawić się kolejnej części garderoby. Po paru sekundach miała na sobie jedynie bokserki. Zatraciliśmy się w magii wzajemnej bliskości. Zanim się zorientowałam, leżałam całkiem naga pod lekką kołdrą. German wciąż mnie rozpieszczał.Ta chwila była jak niekończąca się bajka. Ręce German'a błądziły po całym moim ciele. Padał nimi każdy zakamarek mojego ciała.Obejmowałam jego ramiona, jakby bojąc się, że ucieknie. Ale on dalej przy mnie był i sprawiał, że ponownie zasmakowałam tak gorącej i głębokiej miłości. Nasze pocałunki stopniowo stawały się lżejsze. German ostatni raz musnął moją szyję i mocno przytulił. Tkwiłam w ramionach ukochanego, czując jego bicie serca... Chciałam zamknąć oczy i zasnąć otulona nagim ciałem Germana, lecz dzwonek do drzwi przerwał ten blogi stan....
-Kto to może być?- zerwałam się z miejsca jak poparzona. German cały czas przyglądał mi się z uśmiechem, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. - Rusz się!  - Nie - powiedział German beznamiętnym głosem. - Kotku chodź tu do mnie. Ludzie mogą poczekać wtem chciał złapać moją ręka, ale dzięki moim umiejętnościom przechytrzenia umysłu German'a oraz talentem ruszania nogami, odeszłam od leżącego German'a na kilka kroków. -Nie wygłupiaj się!- rzuciłam mu jego spodnie. Sama szukałam czegoś, w co mogłam się ubrać. Założyłam mokre bikini i żeby nie wyjść na idiotkę, która paraduje pół naga przed szwagrem, narzuciłam na ramiona koszulę kochanka. - To idziemy przywitać tych gości? - zaczęłam radośnie. - Ty chyba żartujesz !!! W takim stroju ? Nie myśli nawet o tym. -Co robimy?
-Hmmm.... - German przybliżył się do mnie niebezpieczne blisko. Położył ręce na moich biodrach -Nawet o tym nie myśl- wiedziałam co kombinuje. W głębi serca chciałam się mu poddać, ale rozsądek nie pozwalał. A może w tej sytuacji nie ma miejsca na rozsądek? Wyrwałam się z jego objęć i wyszłam z pokoju. Miałam już schodzić ze schodów, lecz poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Chwilę później mój biust stykał się z torsem bruneta. I pocałował mnie. Staliśmy w oryginalnych strojach na środku korytarza, okazując sobie tyle uczucia, ile tylko umieliśmy. German prowadził mnie przez korytarz. Niestety ja nie widziałam gdzie podążamy, bo stałam tyłem do kierunku trwania ruchu. -Gdzie mnie prowadzisz?- obawiałam się odpowiedzi, a mimo to nie miałam nic przeciwko takim czynom ukochanego. - Zobaczysz - brunet przysłonił mi oczy ręką i tak szliśmy do.... tak naprawdę nie wiem dokąd. Usłyszałam odgłos otwierających się drzwi i German przeprowadził mnie przez próg. Pod gołymi stopami czułam miękki, gruby dywan, dlatego wywnioskowałam, że znajdujemy się w jakimś pokoju. Wtedy German otoczył mnie swymi silnymi ramionami i zdejmując dłoń z mojej twarzy, odsłonił rąbka tajemnicy. Okazało się, że znajdujemy się w moim pokoju. German nie miał w planach przerywać tego jakże dziwacznego chodzenia. Niespodziewanie wylądowałam na miękkim materacu swojego łóżka. -German, to chyba nie pora na amory- wyszeptałam, gdy mężczyzna przymierzał się do kolejnego pocałunku.  
-Kocham cię... Te piękne słowa zdawały wypełnić całe pomieszczenie. Ukochany przyciągnął mnie do siebie, o ile to było możliwe, i delikatnie muskał uszy oraz szyję.
- Ja... ciebie... też... -mówiłam pomiędzy długimi oddechami, które z każdą chwilą były coraz płytsze. German odsunął się ode mnie. Przekrzywiłam głowę: - Jeżeli już nie chcesz dziś drugi raz zaszaleć to chociaż daj mi się pobawić w twojego stylistę.Nie pytając się o zdanie mężczyzna zaczął rozpinać guziki mojej koszuli, która mnie okrywała. Wtem German odszedł ode mnie i podszedł do szafy.Wyciągnął z nich kilka par spodni. Zastanawiał się, w które ma mnie ubrać. Musiałam jednak Germanowi przypomnieć o jednej rzeczy:
-German czy ty przypadkiem nie zapomniałeś, że moje bikini dalej jest mokre? -To zadanie specjalnie dl mnie, tak?- odrzekł brunet z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. Tymczasem czułam już jego dłonie na moim ciele. Przeszedł mnie dreszcz i mimowolnie się zaśmiałam. W sekundzie znalazłam się w ramionach mężczyzny, którego palce zgrabnie odwiązywały mokre bikini. Całkiem naga odsunęłam się. -Zamknij oczy.- rozkazałam stanowczym tonem. - Dlaczego? Przecież nie raz wydziałem twoje nagie ciało. -Nie dyskutuj. Teraz nie chcę, żebyś widział. - Bo....? -Po prostu nie...German, zrób to dla mnie..-pogładziłam jego policzek. Mój ukochany jeszcze raz ułożył mi ręce na biodrach i ucałował dekolt, lecz potem kiwnął głową i wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Podeszłam do komody i wyciągnęłam stamtąd bieliznę. Ubrałam ją na siebie. Po czym obróciłam w swoją stronę Germana: -Teraz dalej możesz bawić się w stylistę. - Ej no.... Angie. Zabrałaś mi najlepsze chwile zabawy w stylistę. -Nie narudź.- przyciągnęłam go do siebie. Mężczyzna wciąż mierzył mnie wzrokiem. Brunet lekko odsunął się ode mnie: - To co. Zakładamy czarne rurki? Mój ukochany poszedł do szafy po czarne rurki. German trzymał w dłoniach moje spodnie i jakby zachęcająco się uśmiechał. Po akcji w szpitalu wiedziałam, że według niego ubieranie się wygląda trochę inaczej niż według mnie. Leżałam na miękkiej pościeli i tylko czekałam na kolejny krok bruneta. Wtedy ten włożył moją stopę do nogawki. Muskał wargami moją łydkę i kolejne partie nóg aż w końcu miałam na sobie swoje ukochane rurki. Mogłam być ubrana nawet w golf, a German dalej by mnie pożądał. I tak było tym razem. Błądził rękami po moim ciele. Jeszcze namiętniej badał nagą skórę. Kiedy całował mój brzuch, jęknęłam cichutko. Podniecenie wzrastało. Chciałam oddać mu się cała, chciałam poczuć tę miłość. Jednak trzeba było się uspokoić, bo świadomość, że tam gdzieś za drzwiami mogą kręcić się ludzie, coraz bardziej mnie przerażała.Usłyszałam z dołu hałas. Prawdopodobnie były to jakieś rozmowy. Potwierdzenie dostałam, gdy usłyszałam donośny głos Violetty. Chwilę później do moich uszu doleciało pukanie do drzwi od mojego pokoju. Zadałam standardowe pytanie: "Kto tam? " Okazało się, że to Violetta. Byłam w spodniach i staniku. Poprosiłam o minutkę. Podbiegłam do szafy, by wyjąć pierwszą lepszą koszulę. Pierwszą rzeczą, która wpadła w moje ręce była niebieska koszula zapinana na guziki. Poprosiłam Germana o pomoc. Zapiliśmy ją oczywiście bardzo, bardzo równo. Wiedziałam, że Violetta niecierpliwi się pod drzwiami. Pognałam bruneta, by schował się pod łóżko,by jego córka nie zastała nas razem w jednym pokoju. W końcu otworzyłam drzwi. - Hej Violku ! - powiedziałam najbardziej naturalnym głosem jaki potrafiłam z siebie wykrzesać w takiej sytuacji. -Heeeeej Angie - oczywiście mina Violi mówiła wszystko. - Chciałaś coś Violu?
- Wiesz Angie, chyba przyjdę trochę później. 
- Dlacz... - nie dokończyłam, bo Violetta już odeszła. Zamknęłam drzwi: German wyszedł z pod łóżka. Oznajmiłam, że ma nie wiele czasu by znaleźć się gdzieś indziej niż w moim pokoju. Brunet musiał jednak sypnąć swoje trzy grosze: 
- A ty chciałaś się pokazać się nastolatkom w samej koszuli. Oj Angie, Angie. 
- Ale miałam kogoś kto powstrzymał mnie przed tym pomysłem - zaczęłam po raz kolejny "flirtować" z Germanem. Miało znów zajść do czegoś większego, ale pohamowałam swoją wyobraźnię. [ Ale Karolina już nie za bardzo. ] Wzięłam chusteczkę do ręki i zaczęłam wycierać  
moją szminkę z twarzy, szyi i torsu German'a. Gdy brunet nie był już umorusany moją szminką, to puściłam go wolno.... lub raczej wygoniłam go grzecznie z pokoju. Będąc już samą stanęłam przed lustrem. Moje włosy były "ułożone" we wszystkich kierunkach świata. Przejeżdżając po szyi poczułam bardzo leciutkie zagłębienia, a zobaczyć mogłam czerwone plamy tak zwane malinki. Z jednej strony cieszyłam się z tego co się stało. Byłam cała w skowronkach. Druga strona mnie jednak mówiła coś innego. Chciała by wszystko inaczej się zakończyło. Nie chciała by doszło do stosunku. Po chwili nie zwracałam na to większej uwagi, bo byłam skupiona na doprowadzenia się do ładu. Trochę czasu mi to zajęło. Gdy byłam już gotowa, postanowiłam, że zejdę na dół...

Czekając na obiad, cała osiemnastka dzieci i młodzieży zabawiała się świetnie w ogrodzie. Chłopacy kontynuowali grę w piłkę, a dziewczyny nie przestawały plotkować. Musiałam ich wszystkich pilnować. Nie powiem, udawało mi się to, ale do pewnego momentu. Spoglądnęłam na chwilę na Lodovicę, Giovanne oraz Ruggero, obracając się w stronę starszych chłopaczków spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Otóż w stronę mojej głowy leciała skórzana o wydłużonym kształcie piłka do footbollu amerykańskiego. Moim kolejnym szczęściem było to, że za mną był basen, więc nieuniknione było spotkanie z nieskazitelnie przeźroczystą wodą. Wpadłam. Zaraz później usłyszałam dwa dziwne od głosy. Poczułam jak ktoś lub ktosie łapią mnie za ramiona. Zostaję wyciągnięta z wody. Pod sobą poczułam miękką trawę. Na początek postanowiłam wypluć wodę z ust, która zebrała się podczas tej jakże krótkiej i szybkiej kąpieli. Nie zabrakło jednak skutków ubocznych. W tym przypadku był to kaszel. Dopiero kolejnym punktem na mojej liście było otworzenie oczu. Okazało się, że tym jednym małym wybrykiem zebrałam nie małą widownię..... łącznie 18 osób. Oznajmiłam wszystkim, że wszystko jest w porządku i mogą wracać do dotychczasowych czynności, które wykonywali. Wstawszy, odeszłam na kilka kroków, ale jak to ja - Angie, mam szczęście. Tym razem los dla mnie przyszykował pośliźniecie się na deskorolce. W tym "wypadku" refleksem wykazał się Maxi, który nie pozwolił mi upaść.  Byłam im za to dozgonnie wdzięczna, że tak się o mnie się martwią. I TO CAŁA OSIEMNASTKA. Poszłam się przebrać, bo nie jestem pewna czy matka natura wymyśliła coś tak magicznego jak woda, która nie wchłania się w ubrania. U góry szybko się przebrałam, a następnie zbiegłam na dół do ogrodu, gdzie zastałam piękny widok. Wszyscy pałaszowali obiad, który przyrządziła nasza ukochana Olgita.
Dowiedziałam się bardzo oszałamiającej rzeczy. Otóż przygotowania do spektaklu na koniec roku miały odbyć się w willi Castillo, ponieważ Studio po raz kolejny zostało oddane do remontu, a instrumenty do czyszczenia. Zaraz po wieczerzy, wszyscy, którzy nie zamieszkują tej willi mieli pójść do domów, by przynieść jakiekolwiek instrumenty. Tak jak mówiłam, tak też było. Dziesięć osób wyszło z willi do swoich domu, po instrumenty.

 ***


Y me cambié el peinado.
Me vestí de reina. 
Me puse zapatos.
Me sentí una estrella.
Y caminé hacia la puerta, te escuche gritarme, 
Pero tus mentiras ya no pueden pararme.
Y mire la noche y ya no era oscura.
Era de lentejuelas. 


Y todos me miran, me miran, me miran
Porque sé que estoy linda
Y por mi pelo me admiran.
Y todos me miran, me miran, me miran, 
Porque hago lo que pocos se atreverán. 
Y todos me miran, me miran, me miran. 
Algunos con envidia
Pero al final, pero al final, pero al final
Todos me amarán.



Kręciłam się wokół własnej osi, śpiewając fragment mej nowej piosenki. W pewnym momencie moje nogi zaplątały się, a ja szykowałam się do upadku z ziemią... lecz tak się tak nie stało. Zostałam złapana przez German'a. Przynajmniej tak mi się wydało z początku. Gdy otworzyłam oczy okazało się, że wylądowałam w rękach syna Gregorio - Diego. Dobra byłam mu wdzięczna za to, że mnie złapał, ale mógłby mnie już puścić. Z każdą sekundą robiło co raz to bardziej niebezpiecznie. Nasze twarze były za blisko. Definitywnie za blisko. Chciałam się wyrwać, ale Diego był ode mnie o wiele silniejszy. Nie udało mi się. Brunet musną moje usta. Violka dlaczego nie powiedziałaś mi, że Diego całuje tak bosko? I... ustawił mnie do pozycji pionowej i odszedł. Zostawił mnie w wielkim osłupieniu. Byłam trochę przerażona. Stresowałam się, ale czym? Postanowiłam się przejść i przemyśleć to co się stało. Poszłam na chwilę do pokoju po małą torebkę, a następnie jak najszybciej wydostałam się z domu. Udałam się w stronę parku. Idąc bocznymi alejkami, zauważyłam, że na ławce przed placem zabaw siedzą Olga i Ramallo. Musiałam przetrzeć oczy, bo nie wierzyłam w to co moje piękne paczadełka zobaczyły. Olga i Ramallo całowali się. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wszystko to co piękne szybko się kończy. Tak samo było z tą jakże romantyczną scenką. Zabawę skończył, zaczynając przy tym następną Ruggero, który wykorzystał nieuwagę Ramallo i zabrał mu okular. Oparłam się o drzewo, by lepiej móc przyglądać się całej sytuacji. Ramallo ganiał po całym placu zabaw, a Olga za swoim chłoptasiem. Morał z tego taki, że Olga utknęła w zjeżdżalni, Ramallo siedzi na czubku jakiejś pięciometrowej wieży, a Ruggero, Giovanna i Lodovica siedzą na ławce trzymając okulary Ramallo w ręku. Postanowiłam, że im nie pomogę, a oni będą musieli poradzić sobie sami. Dzięki tej sytuacji choć na chwilę poprawił mi się humor i zapomniałam o tym co się stało z godzinę temu w willi Castillo. Postanowiłam już wracać do domu...

Otwierając drzwi do domu Castillo zobaczyłam, że cały salon zapełnił się instrumentami. Z tego co tu mamy to można byłoby zrobić sklep muzyczny. Dziś znów do moich uszu doszła kolejna rewelacja. Cała piętnaście osób, będzie imprezowało w naszym domu w nocy. Zapowiadała się nie przespana noc. Dlaczego? Ponieważ jestem odpowiedzialna za całą osiemnastkę, ale trójka młodszych będzie słodko spała, kiedy ja będę opiekowała się grupą "staruszków".  Kolacja, podobnie jak obiad została zjedzona na dworze, choć było trochę ciemniej. Pomogłam Clarze i Lodovice pomóc się wykąpać, a Ruggero starł być się bardzo samodzielny. Po kąpieli zabrałam dzieciaki do mojego pokoju. Cała trójka położyła się, a ja zaczęłam opowiadać bajkę. Miejscami dzieci prosiły bym była ich translatorem, bo nie wiedziały co dane słówko oznacza po hiszpańsku lub czasami bawiłam się też w słownik języka hiszpańskiego oraz włoskiego. Po dłuższym czasie mogłam wyjść spokojna z pokoju wiedząc, że dzieci śpią. Teraz zaczynała się moja nieprzespana noc. Szalona 15 zaczynała swoją zabawę. Grali w butelkę. Szczerze mówiąc nie wiele brakowało, żebym i ja zasiadła razem w nimi w kółeczku, ponieważ korciło mnie, ale przypomniałam sobie kilka sytuacji, a zwłaszcza taką jedną, dlatego grzecznie odmówiłam. Gdy zabawa zaczęła się rozkręcać, ja posłałam młodzież do łóżka, ponieważ jest trzecia a nocy, a jutro, właściwie dziś zaczynały się próby do przedstawienia. Dziewczyny poszły spać do pokoju Violetty, a chłopacy do tymczasowego pokoju Federico. Oba pomieszczenia był oddzielone tylko ścianą. Oparłam się o barierkę i czytałam książkę. Robiłam to, by zabić czas. Miejscami usypiałam. Gdzieś w pewnym momencie usłyszałam głos jak za ściany. Im dłużej słyszałam ten głos, tym bardziej był wyrazisty. W końcu słyszałam go w całej okazałości:
- Co się dzieje? - powiedziałam bardzo, bardzo zaspanym głosem.
- Zasnęłaś pilnując dzieciaków - zaczęłam rozmasowywać bolące plecy. Zapewne mam świetnie prążkowane plecy.
- Która jest godzina? - mój głos były niezmienny - zaspany.
- Chwilę po szóstej.
- To trzeba wstawać, bo za nie długo rozpoczną się zajęcia - powoli podnosiłam się z twardej podłogi. Chciałam schodzić w dół, lecz zatrzymał mnie German:
- Angie. Połóż się do łóżka. Jesteś tak zaspana, że potkniesz się po pierwszy lepszy schodek lub poplączesz własne nogi i upadniesz - German przyciągnął mnie do siebie.
-Spokojnie kochanie, jakoś sobie poradzę - musnęłam usta bruneta i trzymając się kurczowo barierki zeszłam ze schodów. Celem moim była kuchnia i kawa, która miała postawić mnie na nogi....

Nawet trzy kawy nic nie pomogły. Nie chciałam pić kolejnej, bo moja pikawa, by wysiadła. Teraz posłuchałam rady German'a i poszłam położyć się do łóżka.  Obudziłam się dopiero wieczorem po pierwszym dniu przygotowywań miałam nadzieję, że German mnie jakoś usprawiedliwił...

Mijały kolejne dni przygotowywań. Leciały one niesamowicie szybko. Dzieciaki starały się niemiłosiernie, by wszystko wpadło jak najlepiej:
- Angie !!! - do moich uszu dobiegło wykrzykiwanie mojego imienia.
- Jestem tutaj.
- O Angie. Wiesz, że śpiewając i uczestnicząc w koncercie musisz mieć choreografię do swojej piosenki? Dlatego idź do Gregorio, który coś dla ciebie wymyśli.
- Pablo, ale ja już wybrałam swojego nauczyciela.
- Nie no Angie, wynajęłaś kogoś, by na zrobił dla ciebie choreografię i ty mu jeszcze zapłaciłaś. Oj Angie....
- Nie głuptasie. Ty będzie moim choreografem...

Skończyła się muzyka, a ja z Pablem tkwiliśmy bardzo niewygodnej pozycji. Nie mogłam złapać równowagi, więc spadłam na mojego przyjaciela, a razem zleciliśmy na trawę. Oczywiście faceci jak magnez do magnezu przyciągani są do mnie. Dlatego też moje szczęście chciało, że wylądowałam na Pablo. Refleksu też nie mam wyćwiczonego, bo Pablo jest kolejnym facetem na liście, który pocałował mnie w tym tygodniu. Była to naprawdę delikatny, a zarazem namiętny pocałunek, któremu nawet ja nie mogłam się oprzeć.....

- Hej Angie - przywitał się ze mną.
- Cześć - powiedziałam szeptem.
- Angie ty jakieś dobre dwie godziny temu miałaś zacząć zajęcia. Co się dzieje?
- Nic. Po prostu zaspałam.
- Dobrze. Zaraz się wpuścimy trochę promieni słonecznych do twojego pokoju - German podszedł do okna i podniósł rolety. Światło, które oświetliło pokój, oślepiło mnie. Szybko schowała się pod kołdrę.
- German czy mógłbyś zasłonić te rolety? - mówiłam "przez" kołdrę. Pierzyna została zdjęta ze mnie. Od razu zamknęłam oczy i złapałam się za skronie.
- Angie co ci jest?
- Nic.
Usłyszałam wołanie Violi z dołu. German odpowiedział na nie krzykiem. Złapałam się za głowę :
- German czy mógłbyś tak ściszyć swój głos. Może tak do.... szeptu?
- Angie przeszkadza ci hałas, masz światłowstręt. Czy ty nie masz przypadkiem migreny?
- Dobra. Tym razem wygrałeś. Tak mam migrenę. Czy mógłbyś się nade mną zlitować i zasłonić te rolety?
- Boże Angie trzeba było tak od razu.
- Taaa... fajnie dzięki.
- Angie tutaj głową w ogóle nie przestanie cię boleć. Przecież w domu prowadzone są zajęcia z tańca i śpiewu. Ja ty chcesz tu odpocząć?
- Spokojnie German. Dam radę.
- Ja jednak wolałbym, abyśmy pojechali do twojego starego mieszkania. Będzie tam cisza i spokój.
Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Brunet patrzył na mnie wyczekująco.
- No... No dobra - wtem brunet uśmiechnął się.   - Ale jest jeden warunek. Zabieram ze sobą Lodovice. -Widziałam, że ten pomysł Germanowi się nie podoba.
- Poradzisz sobie? - pokiwałam głową. Chciałam wstać i zacząć się pakować, lecz mój ukochany nie pozwolił mi na nawet najmniejszy ruch. Wiedziałam, że tak się skończy jak powiem Germanowi, że mam migrenę. Brunet chciał bym zasnęła. Po godzinie czasu walki z przeraźliwym bólem głowy, zasnęłam.

Obudziłam się. Wszystko było jak za mgłą. Poczułam jak coś ściska mnie w pasie. Wiedziałam już, że jestem w swoim starym mieszkaniu, a Lodovica smacznie śpi, tuląc się do mego boku....










sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 56

Wróciliśmy do hotelu by się spakować.  Zdecydowaliśmy, że już dziś udamy się do Turynu wraz z Giovanną, Lodovicą i Ruggero.

                                                                                  ***

Wraz z Germanem stałam przed domem dziecka.  Zaraz miały przybiec dzieci. Tak też się stało. Na szczycie schodów ukazały się trzy postacie. Widziałam jak zaczęły do nas zbiegać. W duchu modliłam się by nic im się nie stało na tych schodach. Zostało do pokonania kilka szczebelków. Przykucnęłam. Wtedy cała trójka rzuciła się na mnie. Nie utrzymałam równowagi. Wyłożyłam się na chodniku. Usłyszałam chichoty.  Należały one do German'a i dzieci. Nie powiem, sama przyłączyłam się do nich. Uspokoiliśmy się dopiero, gdy usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Dzieci powoli wstały . German wyciągną do mnie pomocną dłoń. Powstałam bo padłam so padłeś powstań  i otrzepałam swoje ubranie. Cicho podziękowałam brunetowi. Spojrzałam na dyrektorkę  domu dziecka:
-Tutaj są rzeczy dzieci – powiedziała podając torbę Germanowi – Dbajcie o dzieci. Proszę.
- Nie musi się pani martwić. Są pod dobrą opieką – w tym momencie mój ukochany spojrzał na mnie. – Dziękujemy za dane nam zaufanie. Do zobaczenia.
Wzięłam za rączki Lodovicę i Giovannę, a Ruggero szedł dumnie obok German'a. Kierowaliśmy się stronę dworca PKS [zapomniałam, że to tylko w Polsce] autobusowego. Nie miało jakiegoś większego sensu lecieć samolotem, jeżeli odległość pomiędzy miastami nie jest duża, a my mamy trójkę dzieci dodatkowo. Za niecałe dziesięć minut zjawić się autobus. Tak też było.
Siedzieliśmy wszyscy w busie. Wzięłam na kolana Lodovicę, która po chwili zasnęła w moich objęciach. Giovanna spała przyklejona mojego bok. Nie wiem co robili chłopaki, bo poszłam w ślady dziewczynek… usnęłam.

                                                                                 ***

Poczułam pocałunki na swoim czole. Otworzyłam oczy:
-Kochanie, wysiadamy.
Spojrzałam jeszcze śpiącymi oczami na Lodovicę . Uniosłam się delikatnie z miejsca . Powoli wyszłam z autobusu. Do moich nozdrzy dostał się zapach świeżego powietrza, które wypełniało   __________  moje płuca:
- Prowadź nas pani – gdy to usłyszałam parsknęłam śmiechem.
Wyszłam przed szereg i ruszyłam w stronę domu pani Blanco.

                                                                                 ***
Staliśmy całą zgrają przed drzwiami rezydencji Blanco. Czułam się jakbym stała pod willą German'a. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła nam Clara:
- Angie!!! – Giovanna schowała się za moją nogę. Objęła ją. Poklepałam ją po główce jak psa.  Pogłaskałam ją po główce.
-Nie bój się – zwróciłam się do Giovanny.
-Clara, kto przyszedł? – dobiegły głosy z wnętrza domu.
-Hm..  Jakby to powiedź. Angie wróciła!!!
Wszyscy zlecieli się do drzwi. Gdy mnie zobaczyli zdębieli. Widziałam, że chcieli mnie przytulić, ale gdy zauważyli dziecko śpiące na moim ramieniu, przestraszoną Giovannę ściskającą moją nogę, a jeszcze dalej German'a i Ruggero , po prostu zrezygnowali. Poza tym staliśmy w progu domu. Zaprosili całą naszą piątkę do domu. Poprosiła Juanę [panią Blanco] by zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju, bo trzyletnia Lodovica spała sobie smacznie dalej w mych ramionach. Udałyśmy się do jednego z gościnnych pokoi. Gdy brunetka leżała już na łóżku, ja mogłam odetchnąć z ulgą. Rozprostowałam kości. Dopiero teraz oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że w pokoju jest Juana. Obróciłam się w jej stronę . Spojrzałam Juanie prosto w oczy:
-Angeles, gdzie zniknęłaś na trzy miesiące? - zapytała Juana zmartwionym głosem.
-Miałam wypadek. Byłam w śpiączce przez dwa i pół miesiąca. Wybudziłam się niecałe dwa tygodnie temu.
-Stało ci się coś poważnego? - przesłuchania ciąg dalszy.
-Tak naprawdę walczyłam o życie. German mówił, że pewnego dnia byłam przez około pięć minut na tamtym świecie - Juana była naprawdę zaskoczona i jednoczenie zmartwiona tym co właśnie jej opowiadałam. - Ogólnie miałam połamane kilka żeber, rękę, pękniętą, ale nie złamaną kość piszczelową i .... poroniłam - z moich oczu wyleciały gorzkie krople.
-Bardzo mi przykro - Juana przytuliła mnie.
-Dziękuję - uśmiechnęła się do niej.
-Mam do ciebie kilka pytań Angie - popatrzałam na nią przerażona. - Kim jest ten przystojny, sexi mężczyzna, który przyszedł razem z tobą.
- Aaaa.... Mówisz o Ruggero. Ja wiem choć jest młody to i tak jest nieziemsko przystojny. Germanie. To jest mój szwagier, a zarazem chłopak. Opowiadałam ci o tym. Pamiętasz?
-Zaczynam sobie przypominać. A te dzieciaki skąd je wytrzasnęłaś?
Abracadabra.... i  są dzieci.  Kiedy kończył się mój pobyt w szpitalu. W budynku wybuchł pożar. Pamiętam to jak przez mgłę. Moja siostrzenica opowiadała mi, że wyprowadziła tą trójkę ze szpitala wraz ze swoją przyjaciółką. One są sierotami, a Violetta zakochała się w nich od pierwszego wejrzenia zwłaszcza w Ruggero, bo jest osobnikiem płci przeciwnej.  i chciała choć na chwilę dać im inne życie.
- A czy tyle dzieciaków w domu nie będzie dla was przeciążeniem?
- Nie. Spokojnie damy sobie rady. Teraz ja mam do ciebie pytanie. Czy byłaś na mnie zła jak się nie zjawiałam od kilku dni?
-Bardziej się o ciebie martwiliśmy niż złościli - uśmiechnęłam się po raz kolejny - To co. Idziemy na dół? -skinęłam głową.
Podeszłam tylko jeszcze na sekundę do Lodovici i pocałowałam ją w czółko. Wyszłyśmy z pokoju. Stanęłam na górze schodów. Spojrzałam w dół. Diego i Jorge zajmowali się Ruggero, Clara Giovanną. Zaś German rozmawiał z mężem pani Blanco. Łezka w oku się zakręciła. Wszyscy obrócili się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się szczerze. Czas na niespodziankę.
-Dzieci razem z tatą, Angie i panem Germanem mamy dla was niespodziankę.Uzgodniliśmy, że pojedziecie na wakacje do Buenos Aires.  
Diego, Jorge i Clara nie dowierzali. Nie docierały do nich słowa ich mamy. W końcu ruszyli się z miejsca. Rzucili się na mnie. Gdyby chcieli, to mogliby mnie udusić, ale raczej tego nie mieli w swoich planach. Chwilę później siedziałam na sofie z głową opartą o ramię German'a. Omawialiśmy szczegóły wyjazdu. Niestety moje błogie leniuchowanie przy rozmowie skończyło się, gdy usłyszałam krzyk z góry. Poderwałam się z kanapy. Biegłam w kierunku pokoju gościnnego, gdzie przebywała Lodovica. Na schodach prawie się zabiłam potykając się o każdy schodek. Wbiegłam do pokoju. Zobaczyłam brunetkę, która siedziała na łóżku cała roztrzęsiona, a po jej policzkach spływały stróżki łez. Podeszłam do zapłakanej Lodovici. Przycupnęłam koło niej na łóżku. Dziewczynka od razu rzuciła się na mnie. Nie wiedziałam, że trzyletnie dziecko może mieć, aż tak żelazny uścisk. Zaczęłam leciutko kołysać się, by trochę uspokoić małą:
-Nie zostawiaj mnie samej - wyszeptała w moją koszulkę.
-Nie mam takiego zamiaru - pocałowałam jej włosy. - Zejdziemy na dół? Wszyscy chcą cię poznać - dziewczynka skinęła tylko główką.

***

Siedzieliśmy wszyscy na dole w salonie. Lodovica tak jak wcześniej Ruggero i Giovanna, trzylatka zakolegowała się z trójką dzieci państwa Blanco. German udał się do kuchni, ale szybko z niej wyszedł:
-Angie, kochanie. Dlaczego tam w kuchni znajduje się Olga? - parsknęłam śmiechem.
Potem już na dobre roześmiałam się. Stanął przede mną. Prosił wręcz błagał bym poszła razem z nim do kuchni. Nie uległam jego urokowi osobistemu mu.  On zaś zrezygnowany spoczął na sofie tuż obok mnie. Mój ukochany była bardzo zdenerwowany. Nie wytrzymał. Zaczął swoją litanię, która i tak się zacięła na słowach: "Tam jest Olga". German miał ciekawą widownię. Nie powiem. Wiem jak to jest zobaczyć "drugą" Olgę po drugiej stornie kuli ziemskiej. Poprosiłam gosposię, by przyniosła wodę. "Olga" przyniosła bezbarwną ciecz:
-Proszę to pańska woda.
-Angie!!! - krzyknął na mnie, a ja zaczęłam się chichotać. Zresztą tak jak cały nasza widownia.
-No co? - nagle stałam się niewinną "małą" dziewczynką.
-Eh...
-German musisz w końcu pojąć, że choć ta gosposia jest bardzo podobna do Olgi, to nią nie jest, ponieważ ona jest siostrą naszej ukochanej Olgity - widziałam jak w nim wszystko buzuje. Był cały czerwony i kipiał ze złości. - To my już może powiemy dobranoc. Dzieciaki zaraz po was wrócę.
-Nie musisz Angie. Zajmiemy się całą trójką - równocześnie powiedziała druga trójka, lecz tym razem nastolatków.
Uśmiechnęłam się i podziękowałam za pomoc. Z Germanem, który jeszcze nie ochłoną i nie przetrawił informacji, że jego gosposia ma siostrę, ruszyliśmy na górę. Przebrałam się w piżamę, gdy moja głowa tylko dotknęła poduszki ja znalazłam się w innym miejscu.

***

Dwa dni  w Turynie zleciały jak z bicza strzelił. Nim się obejrzałam, a już siedziałam w samolocie. Przed nami siedziały Clara, Giovanna i Lodovica,  a za nami Diego, Jorge oraz Ruggero. Gdy wylecieliśmy z Turynu, ja też odleciałam.... ,ale do krainy Morfeusza.

Obudziłam się, gdy pojawiły się turbulencje. Ścisnęłam rękę German'a, która leżała na oparciu. Brunet obrócił głowę w moją stronę. Wysłał mi ciepły, promienisty uśmiech, który ja odwzajemniłam,  Zaraz turbulencje ustały. Odetchnęłam z ulgą. Pół tarczy zegarowej później staliśmy na lotnisku w Buenos Aires. Prawie każdy ciągnął jakąś walizkę. Diego i Jorge swoje oraz siostry, która w tym czasie opiekowałam się dziećmi. German miał swoją i moją, a mi przypadła największa i najcięższa waliza. Należała ona do dzieciaków. Zamówiliśmy dwie taksówki,ponieważ do jednej wszyscy byśmy się nie zmieścili. W pierwszej pojechało same babskie grono. Wylądowałyśmy pod starym moim domem. Chcieliśmy tu przystanąć, ponieważ w willi miała być jakaś uroczysta Nie wierzyłam im. Przekąsiłyśmy coś i zaczął się podbój łazienki. Przy kąpieli Lodovici i Giovanny chciałam i musiałam pomóc. Gdy Clara poszła się myć, upewniłam się czy nie mam jej w czymś pomóc. Chwilę później przyjechały chłopaki, więc nie było szans bym weszła teraz ja. Przez te wędrówki ludów do łazienki zastawiałam się ile wybulę w tym miesiącu za wodę. Gdy cała siódemka była wymyta. Ja swobodnie mogłam iść pod prysznic. Ciepłe stróżki wody spływały po moim ciele. Ni stąd nic zowąd z moich oczu skapnęło kilka łez, które idealnie wpasowały się w otoczenie. Oparłam się o ścianę. Przez przypadek trąciłam łokciem kurek i z prysznica zaczęła lecieć wrzątek. Poparzyłam się. Syknęłam z bólu. Zakręciłam kurek z ciepłą wodą. Została tylko zimna. Od wpływem bardzo niskiej temperatury wody zaczęłam śpiewać opere. Po dwudziestu minutach śpiewania  wyszłam z łazienki Nie obeszło się bez pytań dlaczego śpiewałam operę pod prysznicem.  Nie obeszło się bez pytań dlaczego śpiewałam operę pod prysznicem.  Zbywałam ich mówiąc, że powinniśmy już iść. Tak też było. Wyszliśmy z domu całą zgrają i udaliśmy się pod willę Castillo. Droga troszkę się nam dłużyła, ponieważ wszyscy oprócz German'a oglądali Buenos Aires i każdy na swój sposób zachwycał się owym miastem. Stając przed willą Castillo poczułam coś co trudno jest opisać. To ja miałam nacisnąć klamkę. Ręce niemiłosiernie drżały jakby bały się otworzyć drzwi. Przełamałam lęk. Odważyłam się otworzyć drzwi. CIEMNOŚĆ. Podeszłam do włącznika. Światło się włączyło, a z każdego wnętrza salonu wyłonili się przyjaciele, uczniowie, nauczyciele. Nie powiem wzruszyłam się. Im naprawdę na mnie zależy. Obróciłam się do tyłu. Diego, Clara i Jorge nie mogli uwierzyć, że przed nimi stoją ich idole. Ruggero, Giovana i Lodovica stali trochę speszeni. Nim się zorientowałam byłam w uścisku moich uczniów.
–Witaj Angie!– krzyknęli razem.
–Ja też się za wami bardzo stęskniłam. Muszę wam kogoś przedstawić. To jest Diego, Clara i Jorge. Oni również są uzdolnieni wokalnie i muzycznie.
–To może zaśpiewacie nam coś?
–A co proponujesz?– zapytał się Jorge.
–Hmmm... Ser mejor.– usłyszałam głos Ludmiły, która wyprzedziła Fran.
–Niech będzie.
Diego usiadł do pianina, Jorge znalazł gdzieś gitarę , a Clara nie miała żadnego instrumentu. Włoszka zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę. Do refrenu dołączyli Jorge i Diego. Drugą zwrotkę śpiewali już wszyscy uczniowie. Gdy skończyli każdy bił brawa. Uczniowie gratulowali talentu jaki drzemie w trójce nastolatków. Impreza rozkręcała się w najlepsze. Francesca zaczęła śpiewać włoską wersję ''En mi mundo''. Akompaniował jej Diego [Hernandez, Hiszpan, syn Gregoria]. Gdy zaczął się refren, zdębieliśmy. Nawet Fran ucichła, ale Diego dalej grał...


___________________________________________________________
Oglądaliście LodoggeroCam ze specjalnym udziałem Albity.
A Violettę 3 jak wam się podoba?
Bye.

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 55 Raz się żyje.

-Co?!
Tego nie wypowiedział tylko German. On przecież nie ma piskliwego głosu. Obróciłam głowę w stronę drzwi:
-Violetta! -krzyknęłam na całe gardło.
Siostrzenica pobiegła do łóżka, wyskoczyła na nie i przytuliła się do mnie. Zaś ja zapomniałam o zimnie, które przed chwilą miotało moim ciałem.
- Stęskniłam się Angie.
Ja ją tylko bardziej przytuliłam.
- Violetto...
- O nie German. Jeżeli masz zamiar krzyczeć na Violettę, za to, że przyjechała tu bez twojej zgody to...
-Ja tylko chciałem, aby mnie przytuliła.
Spłonęłam rumieńcem. Dlaczego od razu w głowie najgorsze scenariusze? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Postanowiłam, że się przebiorę, bo nie chciałam siedzieć w piżamie, gdy rozmawiałam z całą trojką. Wzięłam jakieś ubrania i udałam się do łazienki. Po chwili wróciłam.
-Wracając do tematu. Naprawdę chcesz wrócić do Studia - powiedział German. 
-Angie. Po tym jak p... - zaczęła Fran. 
Z Germanem wymieniliśmy przerażone spojrzenia. Viola przecież o nie wie o tym, że poroniłam. Brunet podbiegł do Francesca'i. Przygniótł ją całym ciężarem ciała do ściany. Jedną ręką przyłożył do ust uniemożliwiając mówienie. Szepnął jej coś do ucha przygryzając płatek jej ucha po czym włoszka zaprzeczyła czegoś kręcąc przecząco głową. Nie powiem zrobiłam się nie co zazdrosna. Jednak od razu skarciłam się w duchu, bo wiem, że uczennica nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia.
-Fran co chciałaś powiedzieć zanim mój tata ci przerwał?
- Tylko chciałam zapytać się Angie czy jest pewna twojej decyzji po tym jak... - patrzyliśmy na Fran bardzo wyczekująco i cali poddenerwowani. Biedna musiała wymyślić coś na poczekaniu.
-...po tym jak spotkał ją taki przykry wypadek - odetchnęliśmy całą trójką. Siostrzenica wpatrywała się na nas dziwnie. Uznałam że nie będę się tym przejmować.
- Violu idź zanieść swoje rzeczy do hotelu.
-Już to zrobiłam.
- Dobra inaczej Violetto i Francesco, czy mogłybyście iść na spacer na, bo chciałem porozmawiać z Angie.  -Tato, bo ja widziałem w sklepie piękną sukienkę.
-Dobrze to trzymaj tu pieniądze tylko kupicie coś jeszcze Angie, bo większość ubrań zostawiła w... Tu...  innym mieście.
- W porządku.
Dziewczyny wyszły, a ja zostałam sama z moim księciem z bajki. German położył swoją rękę na mojej szyi. Jego kciuk kojąco pocierał o policzek. Przymknęłam oczy:
- Kochanie jesteś tego pewna, że chcesz wrócić? Martwię się o ciebie.
-German uwierz mi. Muzyka może być jedynym sposobem by o tym zapomnieć.

- Rozumiem. Chciałem z tobą omówić jeszcze jedną sprawę. My mamy jechać z Violettą i Francescą do tego Turynu?
-yyyy... O tym nie pomyślałam. Może wyślijmy je samolotem dwa dni wcześniej? - na mojej twarzy panował figlarny uśmiech, a pytanie zadałam z dziwnym rozbawieniem.
- Co się tak rozbawiło?
-Sama nie wiem. German zrobisz coś dla mnie? Proszę zadzwoń do Pablo i powiedz, że ja go prosiłam, aby znalazł miejsce na jeszcze jedną piosenkę. Nie wspominaj nic o dzieciakach i o tym, że chcę powrócić do Studia. Kochanie jestem troszeczkę śpiąca.
- Ja znam twoje troszeczkę. Śpij dobrze kochanie.
- Zadzwonisz?
- Za tobą skoczę nawet w ogień.
 Te słowa stały się prorocze.
German złożył delikatny pocałunek na moich ustach, po czym przewróciłam się na drugi bok. Po chwili zasnęłam.

***German***
Usnęła. Nawet gdy spała wyglądała słodko. Postanowiłem od razu zadzwonić do Pablo. Wyszukałem jego numer w swoim kontaktach. Wykonałem podstawowe czynności. Czekałem tylko aby Pablo odebrał. Po trzecim sygnale:
-Halo?
-Z tej strony German.
- O German. Coś się stało poważnego, że dzwonisz?
-Nic szczególnego. Wyświadczam Angie pewną przysługę.
-Jaką przysługę?
-Angie dowiedziała się o przedstawieniu i ma pytanie, a raczej  prośbę czy nie mógłbyś znaleźć miejsca na jeszcze jedną piosenkę w spektaklu.
-Zobaczę co da się zrobić. Poza tym. Kiedy wracacie? Francesca i Violetta wrócą w następnym tygodniu do Studia, tak? 
-W tym tygodniu będzie już w Buenos Aires. Tak. Francesca będzie musiała zaliczyć zaległe ćwiczenia? 
-Wystarczy jak zaliczy jedno ćwiczenie i bardzo zaangażuje się w spektakl.
-Rozumiem. Muszę niestety już kończyć.  Cześć.
- Cześć.
Uff.... Poszło jakoś gładko z tą rozmową. Obawiałem się, że będzie gorzej. Zastanawiałem co dzieję się w głowie Angie, w jej psychice. Nie wyobrażalnie się o nią bałem. Dlatego muszę pozwolić jej wrócić do Studia. Może to naprawdę jej ostania deska ratunku. Mam nadzieję, że muzyka będzie jej terapią. Zastanawiałem się nad zrobieniem imprezy niespodzianki dla Angie. W końcu dawno jej nie było w Buenos Aires, a na pewno uczniowie, nauczyciele i przyjaciele stęsknili się za nią.  Tak, to dobry pomysł, ale jak ja mam to przygotować. Ja wracam z Angie tego samego dnia, a Viola i Fran nie. To one niech zajmą się imprezą. O wilku mowa. Właśnie dziewczyny wróciły z zakupów:
-Udały się zakupy?
-Taak - dziewczyny cały czas się śmiały.
-Dziewczyny Angie śpi więc trochę ciszej - mówiłem szeptem.
-Aaaa.... Okej - odpowiedziała jeszcze ciszej Violetta.
-Chcę wam powiedzieć, że dwa dni wracacie do Buenos Aires. Jednak coś wiąże się z tym, że wracacie pojutrze. Otóż waszym zadanie jest urządzenie imprezy powitalnej dla Angie w naszym domu.
-Nie ma sprawy - oznajmiłam Francesca z uśmiechem na twarzy.
- A wy kiedy wracacie?
-Dzień później Angie wypisują szpitala i lecimy po jej ciuchy.
Umilkliśmy, bo Angie zaczęła się ruszać. Chcieliśmy, aby nic się nie wydało. Obróciła się w moją stronę. Otworzyła swoje zaspane oczy. Piąstkami przetarła swoje oczka jak małą dziewczynka. Wyglądała tak, słodko, niewinnie, dziecinnie Uśmiechnąłem się. Zaraz i na jej twarz powstał uśmiech. Zaczęła się przeciągać. Znów zamknęła swoje oczy, ułożyła się jak do spania, a kołdrę naciągnęła aż za głowę. Całą trójką przyglądaliśmy się jej z zaciekawieniem. Czyżby po raz drugi zasnęła? Odsłaniałem kołdrę, jednak od razu Angie zaczęła od razu wiercić i coś mruczeć. Trzeba było ją jakoś rozbudzić. Machnąłem dziewczynom ręką, aby podeszły. Powiedziałem bezgłośnie "ŁASKOCZEMY". Zrozumiały za pierwszym razem. Moje trzy palce zaczęła się chować w pięść. Rzuciliśmy się z dłońmi na Angie. Złotowłosa wierzgała po całym łóżku. Do moich uszu dobiegł kaszel, ale my nie przedstawiliśmy. Nie wiedzieliśmy jednak, że Angie spadnie z łóżka. Na jej szczęście złapałam ją. Ściągnąłem z niej kołdrę. Kaszel cały czas ją dusił. Trzymałem Angie dalej w swym uścisku. Wydostała się i tak jak wstała tak wyszła. Byłem w szoku. Z sali było słychać kaszel Angie. Chwilę potem i ja wybiegłem, ale już nie widziałem ukochanej. Nie wiadomo kiedy usłyszałem alarm, który informował, że jest pożar. Wszedłem do sali
:-Nie chcę was martwić, ale w szpitalu rozpętał pożar. Dziewczyny weźcie torbę Angie i  biegnijcie jak najszybciej na dół. Spotkamy się później przed szpitalem. Ja idę szukać Angie.

-Uważaj na siebie tato.
Violetta przytuliła mnie mocno. Później do uścisku przyłączyła się Francesca. Oby dwie miały łzy w oczach.
-Idzie już.

***Violetta***

Posłuchałyśmy się rady mojego taty. Przełożyłam przez ramię torbę Angie i zbiegłyśmy na parter. Tam ja i Fran usłyszałyśmy wołanie naszych imion. Spojrzałyśmy najpierw na siebie, a potem w stronę z, której usłyszałyśmy swoje imiona. Ujrzałyśmy trójkę mały dzieci. Podbiegły do nas. Francesca zaczęła rozmowę po włosku. Razem z Francescą uznałyśmy, że musimy pomóc im wyjść. Ja wzięłam na ręce Ruggero, a moja włoska przyjaciółka Lodovicę i Giovannę. Nie mogłyśmy zaleźć wyjścia. Weszłyśmy do pierwszej lepszej sali. Otworzyłyśmy okno. Pierwsza przez nie wyszła Francesca. Następnymi osobami były dzieci. Ostania wyszłam ja. Wszyscy udaliśmy się w bezpieczne miejsce. Zaczepiłam lekarza. Chciałam z nim poflirtować porozmawiać o Giovannie, Lodovicę i Ruggero. Dostałam dużo informacji. Wykonałam następny telefon do pewnego ośrodka. Gdy skończyłam rozmowę przypomniałam się, że mój tata i Angie są jeszcze w szpitalu. Postanowiłam do niego zadzwonić, choć nie miałam pewności.
-...Nie. Gdzie jesteście? .... Macie jak stamtąd wyjść? ... Na którym jesteście piętrze? .... Widzisz mnie? .... Tak. Do zobaczenie.
Poprosiliśmy strażaków by pomogli mojemu tacie i mojej cioci. Udało nam się. Cofnęłyśmy się. Bardzo korciło mnie, żeby nagrać ten moment. Miałam rację było warto.
 

***German***
Odeszły. Biegły pędem po schodach, a ja zacząłem pościg z czasem. Biegałem po korytarzach zaglądając do każdej sali po kolei. Nie mogłem znaleźć jej. Ogień coraz szybciej się rozprzestrzeniał. Byłem na piętrze gdzie ogień zajmował już trzy czwarte powierzchni. Usłyszałem z jednej z pobliskich sal bardzo ciche wołanie o pomóc wręcz nieme. Wiedziałem, że nie mogę zostawić. Zobaczyłem, że na ścianie wisi gaśnica. Ściągnąłem ją i odblokowałem. Zacząłem walkę ze słupem ognia i go pokonałem. Sala z której wydobywał się wcześniej głos stała prawie cała w płomieniach. Ujrzałem w niej jakąś kobietę. Miała kręcone długie chyba złociste włosy. Miałem wrażenie, że widziałem gdzieś już to ubranie. Osoba, która tam leżała była łudząco podobna do Angie. Jednak po chwili ocknąłem się, że to jest moja ukochana. Ponownie zacząłem walkę ze słupem ognia. Gdy byłem w połowie gaśnica przestała działać. Wściekłem się i skoczyłem nad płomieniem. Znalazłem się tuż przy ukochanej. Musiałem wykombinować jak wyjść. Wziąłem mój skarb na ręce. Nie wiem jak wydostałem pomieszczenia. Biegłem. Jakimś cudem znaleźliśmy się na schodach. Przed nami pojawiła ognista przeszkoda. W mojej głowie rodziło się miliard myśli na sekundę. Musiałem ryzykować. Przerzuciłem Angie przez ramię. Jedną ręką trzymałem najdroższą, a drugą trzymałem poręcz. Trzy głębokie oddechy i przeskoczyłem przez barierkę. Nic na się nie stało. Zszedłem. Dalszą drogę po schodach zablokował nam ogień. Wbiegłem na kolejny korytarz, lecz nie zostało dużo już z tego piętra. Cały czas mówiłem Angie, aby się ocknęła. Została jedna sala. I jedne OKNO, które jest naszą ostatnią nadzieją. Może ktoś chciał, abyśmy zginęli razem w takim miejscu pośród płomieni. Musiałem być silny dla mojej Angeles..... i Violetty oczywiście.  Wszedłem do sali (cały czas ma Angie na rękach). Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni. No tak TELEFON. W dziwny sposób wydobyłem urządzenie. Na wyświetlaczu widniał napis Viola. Odebrałem i pierwszy zaczęłam rozmowę:

-Powiedz, że nic ci nie jest? .... Yyy. Jesteśmy jeszcze w szpitalu. Niestety.... Jesteśmy otoczeni płomieniami. Ostatnią naszą nadzieją jest okno, ale skacząc zabijemy się... Trzecie piętro. Podejdę do okna.... Ja cię widzę, ale czy ty mnie?.... Do zobaczenia, ale gdzie?
Widziałem Viole i Francescę, który szły w stronę strażaków. Włoszka pokazywała na nasze okno. Grupa strażaków ruszyła w naszą stronę wraz z chustą. Naciągnęli ją. Wiedziałem, że mogę już skakać. Cofnąłem się o kilka kroków do tyłu.  Głowę Angie zwróciłem w moją stronę , aby nie ucierpiała przy zetknięciu z szybą. Raz się żyje.  Ruszyłem. Wybiliśmy szybę. Ja latam. Nie wiem dlaczego, ale podrzuciłem Angie do góry. Teraz miałem kolejne zmartwienie -złapać najdroższą. Ja wylądowałem już na chuście, a Angeles leciała pionowo w dół na materiał. Co robić, co robić? Była już nie wysoko. Nie stanęła na chuście. Złapałem ją. Po czym wbiłem się jej usta. Ona otworzyła oczy. Widziałem w nich łzy szczęścia. Przytuliła się do mnie i zaczęła moczyć moją koszulę.Gładziłem jej plecy, ale to nie był dobry pomysł, bo zaważyłem krew. Dlatego zmieniłem miejsce głaskania na włosy. Dookoła można było usłyszeć brawa i gwizdy. Nie zauważyłem kiedy staliśmy na ziemi. Zaraz podbiegły do nas Violetta i Francesca. Przytuliły się do nas:
-Angie ty... - Violetta chciała zapewne powiedzieć, że krwawi, ale pokiwałem głową.
Rozumiała, że nie chce nią tym martwić. Gdy Violetta i Francesca odsunęły się, odeszliśmy w inne miejsce tam gdzie wcześniej stały moja córka i jej przyjaciółka. Od razu podbiegła do nich małych dzieci. Był to uroczy widok. Do nas za to podszedł lekarz. Pytał się czy nic na nie jest. Zauważył dwa przecięcia na mojej skroni. Nie chciałem wspominać o plecach Angie. Mogliśmy wracać do hotelu, ale nastąpił mały problem. Dzieciaki, które były razem z Violą i Fran. Podeszliśmy do nich:
-Violu kto to jest?
- Giovanna, Lodovica i Ruggero.
- Może trochę jaśniej?
-Jak się pytałyśmy lekarza, powiedział nam, że są to dzieci z sierocińca. Przyjechały tu, bo były chore.
- Tato, chciałabym chociaż na chwilę dać im normalny dom. Proszę zabierzmy ich do Buenos Aires.
-Violu....
-Rozmawiałam już z dyrektorką tego domu dziecka. Jeżeli ty się zgodzisz nie ma przeszkód. Tato, błagam.
Angie zaczęła przekonywać mnie szepcząc do ucha różne argumenty.
-Zgoda. Mam tylko jedno pytanie. Kto zna włoski?
-Cześć dzieciaki. Jak się macie? - zaczęła Angie rozmowę po włosku z dzieciakami.
-Angie - odpowiedziała Violetta. - Jeszcze Federico ostatnio przyjechał i jeszcze zawsze mamy do dyspozycji Francescę.
- Zamówię taksówkę na siedem osób odwieziemy dzisiaj dzieci, a jutro po nie przyjedziemy.
Na taksówkę zbyt długo nie musieliśmy czekać. Do domu dziecka dojechaliśmy chwilę potem. Weszliśmy całą zgrają do sierocińca, lecz tylko ja i Angie poszliśmy do dyrektora. Rozmawialiśmy przez chwilę. Ustaliliśmy kilka bardzo ważnych formalności po czym wyszliśmy z gabinetu i z budynku. Bez żadnych sprzeciwów ruszyliśmy na pieszo do hotelu. Wstąpiłem przy okazji do apteki, by kupić wodę utlenioną i bandaże.
W hotelu ja miałem być w jednym pokoju z Angie, a Violetta z Francescą. Mi to w każdym calu odpowiadało. Gdy byłem z Angie w pokoju musiałem ją poinformować, że ma kilka draśnięć na plecach:
-Angie, kochanie.
- Co się stało? Masz zmartwioną minę.
-Chodzi o to, że masz parę szram na plecach i przydałoby się je opatrzyć. Mogę?
-Taaaak, ale jak to się stało?
- Prawdopodobnie gdy wybijałem okno. Ty nic nie pamiętasz?
- Pamiętam tylko jak mówiłam ostatni raz o pomoc, a później pocałunek.
-Czyli zemdlałaś na kilka minut?
- Na to wychodzi.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Staliśmy na przeciwko siebie. Złapałem za koniuszek bokserki Angie. Próbowałem ściągnąć ją tak by nie podrażnić jeszcze bardziej ran. Po ciężki bojach uporałem się z zadaniem. Proponowałem Angie by się położyła, lecz moja ukochana dopiero po długich wywodzący zgodziła się. Musiałem rozpiąć stanik, ponieważ trzy szramy przechodziły niego. Wyciągnąłem wodę utleniona. Zacząłem przemywać każdą z osobna. Angie zaczęła się wierzgać. Przytrzymałem jej rękę i nogi również. Czekałem, aż opadnie na siłach. Doczekałem się tego po kilku minutach. Następnie otworzyłem gazy i powoli zacząłem osuszać rany:
- To teraz tak przez całą noc będziesz leżeć.
-Chyba sobie żartujesz! Całej nocy nie wytrzymam leżąc na brzuchu.
-Jest jeden sposób, abyś mogła podczas spania ułożyć się inaczej, ale musisz mi zaufać i usiąść na skraju łóżka.
- Dobrze - odpowiedziała niepewnie. Zrobiła to o co ją poprosiłem. Angie usiadła do mnie tyłem. Zacząłem owijać jej biust bandażem. Przez przypadek gdy już kończyłem dotknąłem piersi Angie. Widziałem, że miałem szczęście, że siedziałem za nią. Tak to oberwałbym w głowę:
-Ej.... Spokojnie. To był wypadek.
- Ja ci dam wypadek.
Na tym skończył się nasz dialog. Ja kontynuowałem swoje zajęcie z przed kilku minut, lecz po tej wpadce obudziło się we mnie wielkie porządnie. Nie mogłem jednak robić nic wbrew woli Angie, ale czy ktoś zabroni małych pieszczot. Zacząłem całować moją ukochaną wzdłuż kręgosłupa. Pocałunki były długie i jak najdelikatniejsze. Przeszedłem do karku. Następnym moim celem była szyja, którą Angie już wcześniej odchyliła w tył, bym miał więcej miejsca. Spodobało mi się to. Plecami oparła się o moją klatkę piersiową. Chwilę później ja położyłem się na łóżku obejmując cały czas Angie. Nie wiadomo kiedy wyślizgnąłem się z pod miłości mojego życia i leżałem tuż nad nią.Mój palec zaczął wędrówkę po ciele Angeles. Pierwszym przystankiem były usta. Później obojczyki, mostek w dół, aż do pępka. Me usta wybrały podobną podróż co palec. Im niżej schodziłem tym oddech złotowłosej stawał się co raz płytszy. Moja koszula już dawno leżała gdzieś w kącie, a włosy zmierzwione. Angeles zabrała się za pasek od spodni:
-Angie, kochanie.
-Co się znowu stało?
- Jak cię urażę to przepraszam. Angie nie chcę, żebyśmy się kochali na razie, ponieważ chcę to zrobić z czystej miłości, a ta sytuacja tak nie wygląda. Skarbie, po prostu boję się o ciebie. Nie chcę byś po raz drugi uciekła. Przepraszam.
- Rozumiem.
Przytuliłem ją. Bardzo się z tego ucieszyła. Taka mała rzecz, a jak bardzo potrafi ucieszyć człowieka.

***Angie***
German dobrze wiedział jak mnie pocieszyć. Po prostu przytulić. Wpatrywałam się w twarz ukochanego. Ewidentnie czymś się zamartwiał:
- German co cię trapi?
-Dwa pytania - a w mojej głowie było mnóstwo pytań o jakie mogło chodzić.
-Śmiało - zachęciłam.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? Skąd znasz włoski?
Trafił w sedno. Nie byłam przekonana by mu o tym wszystkim opowiadać. Znał tą historię, lecz nie za wiele:
-Odpowiesz mi na pytania?
To nie jest odpowiedni moment:
-Nie. Nie chcę o tym mówić. Przepraszam - spuściłam głowę.
- A mogę dostać choć jedną małą wskazówkę?
- Dostaniesz nawet dwie. Oby dwa pytania są ze sobą powiązane. I jeszcze jedno. Przypomnij sobie urodziny Marii na których wróciłam po bardzo długim czasie.
Wstałam zabrałam jakiś koc i wyszłam na mały balkonik. Znalazłam tam nie duże krzesełko. Usiadłam na nim, nogi otoczyłam ramionami i szczelnie odkryłam się kocem. Po chwili do głowy przyszło jedno z najgorszych wspomnień. Mianowicie rok we Włoszech. Głowę położyłam na kolanach. Wpatrywałam się pusto w miasto. Moja twarz była twarz cała we łzach. Podeszłam do barierki. Ktoś mnie złapał mnie w biodrach i oparł się o moje plecy. Patrząc się w głąb miasta zaczęłam opowiadać swoją historię:
- Kiedyś szłam do koleżanki na noc. Była może dwudziesta-pierwsza kiedy wyszłam z domu. Idąc przez park ktoś uderzył mnie w głowę. Doprowadził do tego, że zemdlałam. Pamiętam jak się obudziłam. Byłam w ciemnym pokoju. Przyszli jacyś mężczyźni i zabawili się ze mną. Po prostu zgwałcili. Kilka dni później wypuścili mnie. Uciekłam do Włoch. Bałam się wrócić. Bałam się, że zaszłam w ciążę. Nie potrafiłbym spojrzeć wam w oczy. Czułam się niepotrzebna, wykorzystana. Jak śmieć. Dopiero po ponad roku mieszkania na ulicy postanowiłam wrócić do domu. Zbliżały się urodziny Marii. Postanowiłam zrobić jej mały prezencik. To już pamiętasz. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Maria. Jak mnie zobaczyła zaczęła płakać ze szczęścia. Przytuliła mnie, jednak gdy chciałeś zrobić do ty czy mój tata od razu się odsuwałam. Później uciekłam na górę i usiadłam w kącie swojego łóżka. Do pokoju przyszedłeś ty i siedziałem oddalony o kawałek. Tłumaczyłeś Marię, że nie może przyjść, bo jest na urodzinach i nie może zawieść gości i rodziców. Koniec. German nie chcę byś się nade mną litował. Chciałeś znać prawdę to ci ją powiedziałam -
mój głos był zimny i nieczuły gdy to opowiadałam.

                                                                         ***
Staliśmy na lotnisku. Żegnaliśmy się z Violettą i Francescą.  Wiedzieliśmy jednak, że za kilka dni spotkamy. Ostatni tulas i dziewczyny odeszły w stronę gdzie zaczęła się odprawa. Chwilę później widzieliśmy jak się samolot znika za chmurami....


_________________________________________________________________
Pisząc ten rozdział zastawiałam się czy nie przerzucić na narrację 3-osobową, bo tak
cały czas zmieniam postacie, które to opowiadają.
Nie wiem czy w ogóle wam się to podoba.

Wcześniej nie mogłam dodać, bo byłam przez cały tydzień pod namiotami,
a teraz kuzynki przyjechały do babci.

Besitos. ♥♥♥


poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 54: Kolejna rzecz, za którą ją kocham...

CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ...... ŻARTOWAŁAM..... A MOŻE NIE?


Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Angeles tkwiła nieprzerwanie w moich ramionach przez całą noc. Jeszcze spała. Wyglądała tak słodko...
Nie przestając ją obejmować, tchnąłem w nią życie jednym czułym pocałunkiem. Odwzajemniła go i spojrzała na mnie swoimi oczami w kolorze trawy.
-Dzień dobry- powitałem ukochaną dołączywszy do tego jeszcze pocałunek w delikatną szyję kobiety. Ta zaśmiała się cichutko.
-Kocham Cię- szepnęła mi prosto do ucha. Wywołała tym szczery uśmiech na mojej twarzy.
-Ja Ciebie też- również wyznałem uczucia, po czym znów połączyłem jej usta z moimi...
 
I w tym jakże pięknym momencie coś przed naszymi oczami zabłysło. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to flesz: -Francesca!!! - krzyknęła Angie -Przepraszam, ale no państwo tak bosko razem wyglądają. Po prostu nie mogłam się powstrzymać - tłumaczyła się Francesca. -Wiem - dodałem <jakże skromny komentarz> Oberwałem za to od Angie z łokcia w żebra. -A ty jak zwykle musiałeś dodać jakże skromny komentarz - przewróciła oczami Angie -Nie moja wina. Taki jestem. Mogę wam na to zaśpiewać. - My podziękujemy za ten koncert - powiedziała za dwie Angie. Francesca tylko skinęła przytakująco głową. Francesca wpatrywała się w nas dziwnie. Chyba chciała coś powiedzieć: -Francesco widzę, że coś chcesz powiedzieć. Mów śmiało. Nie krępuj się. -Bo...bo ja chciałam.... porozmawiać z Angie w cztery oczy. "Aha" - pomyślałem. Uniosłem się do pozycji siedzącej na łóżku, a później z niego szedłem. Minutę później byłem za drzwiami sali.
***Angie***

-Angie- zwróciła się do mnie Fran -Mam pytanie, tylko nie wiem, czy mogę ci je zadać.
-Śmiało -zachęciłam ją ciepłym uśmiechem. Widziałam jak bardzo była zestresowana.
-Dlaczego mnie uratowałaś, Angie? - wypaliła z tym pytaniem jak z torpedy
-Nie wiem. To był dziwny przypływ adrenaliny. Nie mogłam znieść tego widoku. Zrobiłam to dla ciebie Fran i Violetty.
-Jestem ci za to wdzięczna, ale czuję się winna- Fran spuściła głowę- Straciłaś dziecko i leżysz w szpitalu...Przepraszam. -Nie masz za co- zapewniłam, łapiąc za jej dłoń- Mam kochającą rodzinę i przyjaciół, którzy pomogą mi to przetrwać.
-Wiem- przyznała -Violetta i pan German na pewno ci pomogą.
Na moich polikach pojawiły się lekkie rumień kiedy usłyszałam imię osoby, którą kocham. -Co słychać u Violetty? Wiesz może co się dzieje w Studiu? - zmieniłam temat.
-Pan German bardzo cię kocha- nastolatka nie chciała przyjąć nowego tematu.
-Francesco, wiesz kiedy Studio organizuje przedstawienie na zakończenie roku?
-Tata Violi zmienił się na lepsze. Jest wyrozumiały i opiekuńczy.  -Jakie piosenki przygotowujecie?- próbowałam się ratować. -Będę to piosenki znanych wykonawców, ale z naszą aranżacją. Tematyka - MIŁOŚĆ. Ty Angie i pan German też się świetnie by do tego przedstawienia nadawali. Czy są państwo razem? -Aha. Tak. -A zamierzasz Angie wyjść za mąż za German'a? -FRANCESCA!!!!! - wydarłam się chyba na cały szpital.
-Już spokojnie Angie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Chciałabym zobaczyć minę Violetty, kiedy dowiaduje się, że będzie miała rodzeństwo.
Wzięłam poduszkę i położyła sobie ją na głowie. Byłam po prostu załamana. Niedługo potem poczułam jak ktoś próbuje ściągnąć poduszkę z mojej głowy.  Po długim boju udało się wygrać mojemu przeciwnikowi. Ucieszyłam kiedy zwycięzcą okazał się German:
-Udało ci się rozmowa z Francesca?
-Nawet mi o niej nie wspominaj.
-Mam nie wspominać o rozmowie czy Francesca'e?
-O rozmowie z ją.
-Dlaczego?
-Hmm... Była bardzo szczera, a temat....
Zapatrzyłam się na hipnotyzujące czekoladowe oczy szwagra.
-...Nieważne -dokończyłam.
- W porządku.
-German mam do ciebie pytanie.
-Słucham uważnie.
- Dobrze wiesz, że tak naprawdę ja tu przyjechałam na jeden dzień do Mediolanu. Wszystkie moje rzeczy zostały w Turynie. Trzeba byłoby tam pojechać po nie. To nie koniec. Ja pracowałam w Turynie. Tam poznałam trójkę dzieciaków. Bardzo utalentowanych. Chciałabym ich zabrać do Buenos. Co ty na to?
-Dla ciebie wszystko.
German namiętnie pocałował. Ja jak wariatka oddawałam jego pocałunki. Mój szwagier chwilę później na moim łóżku pod kołdrą. Nie przestawialiśmy się całować. German jedna rękę włożył pod moje plecy, a drugą błądził po mnie. [Za dużo sobie nie wyobrażać. Angie ma ubrania na sobie.] Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz [Jednak wszystko musi się kończyć.]  Przypomniałam sobie o dziecku, które poroniłam. Ściągnęłam rękę German'a z mojego brzucha. Po czym obróciłam na bok tak aby German nie widział mojej twarzy. Moich łez. Po prostu mojego momentu słabości.
Znów poczułam się słaba, zniknęła ta pewna siebie Angeles z przed nie całej godziny. Zwinęłam się w kłębek. Swoje nogi obtoczyłam ramionami. German nie wiedział co się ze mną dzieje. Z pogodnej, radosnej Angie w kilka sekund przeistoczyłam się w swoje odbicie lustrze. Smutna, z brakiem inicjatywy na przyszłość, depresyjna - to zrobiło jedno wspomnienie, jedna myśl. German zaczął drapać mnie po plecach.  Leciutko mnie obracał w swoją  stronę. Ściągnął moje ręce z kolan i przytulił mnie do siebie. Wziął pod swoje skrzydła. W tuliłam się jego umięśniony tors. Szwagier głaskał mnie po głowie. Nasz uścisk wydawał się nie mieć końca. Poczułam, że mój objęcie traciło na siłach i jakoś gorzej się poczułam:
-Angie co ci jest? - spytał zmartwiony German. -Nie wiem - odpowiedziałam cicho. German dotknął mojego czoła: -Masz gorączkę Angie. Pójdę po lekarzy. -Nie. Zostań. -Ale Angie... -Proszę zostać. Po chwili z moich ust wydobył się kaszel. -Angie może jednak? -Nie... Mam prośbę. Zapytaj się lekarza, kiedy będę mogła wyjść, dobrze?
Kaszlałam dopóki w błogi sen... Obudziłam się. Ktoś czule głaskał mnie po policzku. Oczywiście wiedziałam, iż dłoń należy do German'a. Wtuliłam się w nią [dłoń]. Rozchyliłam ociężałe powieki. Moje oczy ujrzały uśmiech na buzi bruneta. Odwzajemniłam jego figlarny wyraz twarzy: -Jak ci się spało kochanie? -Dobrze. -Dalej masz gorączkę, ale już nie tak wysoką. -To chyba dobrze? -Tak. Może teraz odpocznij? -Przecież dopiero co się obudziłam. Za to chciałabym iść na spacer na dwór. -Ale... -German ty zawsze musisz widzieć gdzieś "ale". Ja przez ostatnie dwa miesiące nie byłam na świeżym powietrzu - argumentowałam. - W porządku przebierz się i pójdziemy pospacerować. Wstając z łóżka zachwiałam się niebezpiecznie. German mnie uratował. Zamknęłam oczy z przerażenia. Kurczowo trzymałam koszulę wybawcy, będąc pewna, że to mi pomoże. Ostatecznie przed, zapewne bolesnym upadkiem uratowała mnie spostrzegawczość ukochanego. 
Kiedy wstała bez zastanowienia skierowała się w stronę torby z moim rzeczami. Aby wykonać polecenie German'a czyli ubranie się, musiałam pozbyć się piżamy. Zaczęłam rozpinać koszulę. Zrzuciłam ją, pokazując talię i biust okryty białym stanikiem. Wtem poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wiedziałam do kogo one należały. 
Kiedy wstałam, bez zastanowienia skierowałam się w stronę torby z moimi rzeczami. Aby wykonać polecenie German'a, czyli ubranie się, musiałam pozbyć się pidżamy. Zaczęłam rozpinać koszulę.Zrzuciłam ją, pokazując talię i biust okryty białym stanikiem. Wtem poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Wiedziałam do kogo one należały. Złożył mi kilka pocałunków na karku i na szyi. Przymknęłam oczy, aby lepiej odczuwać tą chwilę. German zaczął wprawiać nas w ruch.  Odwróciłam się w jego stronę. Po raz kolejny jego czekoladowe oczy zahipnotyzowały mnie. Zatopił swoją dłoń w moich lokach.  Połączył swoje usta z moimi. Zarazem z namiętnością, która między nami wzrastała, rosła również chęć zbliżenia się do siebie w odosobnieniu. Objęłam plecy mężczyzny i delikatnie je pogładziłam, tak samo jak tors. German wyraził zadowolenie kolejnymi zachłannymi pocałunkami. Obwiązałam nogi w okół jego bioder. Nie przestając się całować German przeniósł mnie na komodę. Czułam jego dłonie na wszystkich częściach mojego ciała.  Gdyby ktoś kazał mi przerwać, nigdy bym go nie posłuchała. Mierzwiłam włosy ukochanego. German dosięgnął moich spodni od piżamy.  Zmierzyłam go pytającym wzrokiem.  Szepnął mi do ucha odpowiedź: Ja tylko pomagam ci się przebrać. Po czym delikatnie je [ucho]  ugryzł. Doszczętnie ściągnął ze mnie spodnie. Przejechał swoimi dłońmi po moich noga. Zaczął je darzyć delikatnymi pocałunkami począwszy od uda kończąc na malutkich palcach u stóp.  German odszedł na chwilę.  Grzebał w mojej torbie:
-Jakiego kolor chcesz spodnie? -zapytał patrząc się w torbę.
-Nie żartuj, German- zaśmiałam się- Stoję przed tobą w samej bieliźnie, a ty szukasz spodni?- załamana rozłożyłam ręce.
-Dbam, abyś nie zmarzła- wytłumaczył niewinnie.
Wyrwałam mu spodnie z rąk i przyciągnęłam do siebie.
-To mnie pocałuj, bałwanie.
Zaatakowałam jego usta swoimi. Mój oddech przyśpieszył. Dłonią, która spoczywała na klatce piersiowej mężczyzny, wyczułam przyspieszone bicie jego serca. Zrobiliśmy kilka kroków w stronę drzwi. Ciężar naszych ciał zatrzasnął je.
-Gdzie masz klucz?- zapytałam.
-Czekaj...- grzebał po kieszeniach spodni przy okazji muskając opuszkami palców moje biodra.
-Haha, mam łaskotki- zachichotałam.
Tymczasem German znalazł klucz i pośpiesznie przekręcił go w zamku. Byliśmy bezpieczni.
-Naprawdę masz łaskotki?- uśmiechnął się zawadiacko i pokazał mi swe dłonie.
Potem począł łaskotać mnie po brzuchu.
-Nie, German, nie!
Moje wołanie nie robiło na nim żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Jeszcze intensywniej mnie męczył. Po chwili łaskotki przerodziły się w całusy. Najpierw poczułam je na brzuchu, później coraz niżej..
Wyrażałam swą aprobatę cichymi westchnięciami. Mój ukochany jakoś nie potrafił powstrzymać się od rozpieszczania moich intymnych części ciała, gdyż przeniósł się na biust. Pieszczoty trwały co raz dłużej. W końcu ocknęłam się z tej pięknej erotycznej bajki:
-German nie zapomniałeś o czymś?
-Nie wy-da-je mi się.  A o czym miał-bym za-pom-nieć? -mówił pomiędzy muśnięciami moich ust.
-Mieliśmy iść na spacer.
- Oj Angie. Naprawdę chcę ci się iść. Jak tu takie erotyczne magiczne rzeczy się dzieją.
-Tak German - mój głos stał się stanowczy.
-Niech ci będzie, ale nie ujdzie ci to płazem.
German przeniósł mnie na łóżko. Brunet zaczął wpatrywać się moje oczy:
-Mam do ciebie jedno pytanie Angie? -jego głos był naprawdę poważny.
-Słucham uważnie.
-Czy chcesz zmienić też bieliznę? - German szczerzył się łobuzersko.
-Może innym razem, skarbie- odmówiłam rozbawiona tego humorem.
-Wiesz zawsze chętnie do usług. <jeśli chodzi o takie sprawy>
German wyciągnął z torby niebieskie spodnie i zaczął mi je zakładać. Oczywiście nie obeszło się bez pieszczot. Moje nogi były obcałowywane w każdym miejscu zanim na ten obszar zostały nałożone nogawki spodni. To samo stało się z bluzką. O mało co nie zostałam pozbawiona stanika. Nie protestowałam ani przez chwilę. Poziom endorfiny w mojej krwi nieprzerwanie wzrastał, a jękom nie było końca. Gdy byłam już ubrana, mój ukochany muskał wargami jeszcze moją szyję, a gdy go stamtąd przegnałam, przeniósł się na usta. Były one spragnione pocałunków. Podczas głaskania i przytulania mnie, mocno miął moją bluzkę.
-Oj przestań, bo nie będę mogła wyjść- skarciłam go.
-Za to będziesz mogła się rozebrać- odparł niewinnie.
Kierowany namiętnością popchnął mnie na szafkę z lekami, która zaraz po tym zachwiała się niebezpiecznie. Zrezygnował z tego miejsca, żadne nie okazało się dobre, więc wybrał podłogę. Usiadł na moim brzuchu i już chciał odpinać mi spodnie, kiedy chwyciłam jego dłonie.
-Przed chwilą je założyłeś.
-Dlatego zawsze mogę ściągnąć.
-Nie, koniec- przerwałam nasze igraszki.
Wstałam, otworzyłam drzwi i wyleciałam na korytarz, ciągnąc swego towarzysza za koszulę.
-Nie patrz się tak na mnie- rozkazałam.
German lustrował mnie wzrokiem. Zatrzymywał się, i to niezbyt dyskretnie, na strategicznych częściach mojego ciała, takich jak biust, czy pośladki. Nie za bardzo chciał słuchać. Wreszcie wydostaliśmy się na świeże powietrze.

***German***
Angie w końcu wyciągnęła mnie na dwór. Nie powiem zrobiła to siło. Jak można przerwać taką magiczną chwilę? Pytam się, jak? Kierowaliśmy się w stronę jakiegoś parku. Ukradkiem spojrzałem na Angie.
Zorientowałem się, że patrzy mi w oczy. Zmniejszyłem dystans między nami. Moja ukochana pozwoliła, abym zatopił dłoń w jej lokach. Chwilę później sama wślizgnęła mi się w ramiona. Pogłaskałem Angie po plecach, tak, aby nie zrobiło jej się zimno.
-Kocham Cię- szepnęła, wtulając się w mój tors.
Po chwili czułego obejmowania się nawzajem, ruszyliśmy przed siebie. Starałem się pokazywać to, że ją kocham w każdym słowie, geście. Każdy kolejny oddech był dopingowany przez jej osobę. Kilka minut minęło zanim znaleźliśmy ławkę w przyjemnym otoczeniu. Usiedliśmy, kobieta przykleiła się do mnie.
-Coś się stało?- zapytałem zaniepokojony jej zachowaniem.
-Nie. Chyba mogę się do ciebie przytulić bez powodu?
-Mów co się dzieje- nakazałem.
-Tak ostatnio myślałam o nas- zaczęła- A właściwie o twojej i mojej rodzinie. Jak oni zareagują na wieść o nas, jako o trwałej kochającej się parze...
-Violetta, Olga i Ramallo ucieszą się, że jesteśmy razem.
- A moja mama? -wypaliła jak z torpedy.
-Wiem, że będzie zaskoczona, ale przekonamy ją- pogładziłem policzek ukochanej.
-Mam taką nadzieję, że poradzimy sobie z tym.
-Angie, kochanie, ale nie wierzę, że tylko to cię trapi. Co jest?
- German, bo nie jestem pewna czy ja dam radę po tym wszystkim. Nie mamy pewności, że pewnego dnia nie zamknę się w sobie.
-Dlaczego? Jesteśmy razem, przetrwamy wszystko- chciałem zobaczyć jej uśmiech.
- To co kotłuje się mojej głowie jest wyobrażalnie. Nawet ciebie tym nie zamartwiam. -cały czas mówiła ze spuszczoną głową.
-Kocham Cię i chcę ci pomagać, wspierać. Pamiętaj, że możesz powiedzieć mi wszystko, nawet najskrytsze rzeczy.
- Też cię kocham, ale o nie których rzeczach boję mówić.
-Nienawidzę patrzeć jak się smucisz. Angeles, zaufaj mi.
-Ja ci ufam....
-Angie jeszcze kilkadziesiąt minut temu byłaś wesoła.
-Wspomnienia...To wszystko.
-Angie spójrz na mnie - podniosłem jej podbródek - Chcę ci pomóc. Proszę powiedz mi.
-German, ja poroniłam! Nie mam siły...- wymamrotała. W jej oczach pojawiły się łzy i po kolei spływały po policzkach. Otarłem je opuszkami palców i niezwłocznie przytuliłem ukochaną.
 -Nie płacz- mówiłem, głaszcząc ją po głowie - Będzie dobrze. Jesteś już prawie zdrowa. Na pewno jeszcze zajdziesz. Już moja w tym głowa. XD.
-Ale to nie jest takie proste. German trauma nie przechodzi jak za pstryknięciem palca.
-Wiem- przyznałem- I rozumiem. Ale masz we mnie wsparcie- chwyciłem drżącą, lecz wciąż delikatną kobiecą dłoń.
-Dziękuję - na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
-Nie masz za co dziękować. Po prostu się zakochałem...
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w dalszą drogę. Obróciłem głowę w stronę Angie. Jej twarz była, jeszcze blada, lecz jej koloryt poprawiał się z każdym dniem. Włosy Angeles spływały kaskadami po jej ramionach, a szafirowe oczy przyglądały się z zaciekawieniem światu, którego dawno nie widziały. Ukochana zatrzymała się. Podeszła kilka kroków. Angeles schyliła się po jedną z czerwonych róż, jakie rosły w ogrodzie. Nie przestawałem jej podpierać i dobrze, bo inaczej uległaby upadkowi. Wyciągnęła rękę po kwiat, ale ja wyprzedziłem jej czyny. Sam zerwałem dojrzały pąk. Angie uśmiechnęła się promiennie. Nigdy nie myślałem, że podarowanie jej jakiegokolwiek prezentu, nawet tak małego, może mnie uszczęśliwić do tego stopnia. Kobieta pozwoliła wręczyć sobie upominek. Ucałowałem jej policzek, zachichotała, a nie mam pojęcia czemu.
Intrygowało mnie to. Powoli zacząłem zapominać, jaka jest radosna i wspaniała, kiedy cieszy się życiem. Kolejna rzecz, za którą ją kocham...

***Angie***
 Zaczęło robić się chłodniej. Wraz z Germanem postanowiłam, że będziemy już wracać. Brunet odtoczył mnie swoim ramieniem, nasze ręce były splecione, a ja trzymałam w ręce dorodną czerwoną różę. Tak doszliśmy do szpitala. Swoje ubrania zmieniłam na czystą piżamę i położyłam się do szpitalnego łóżka. Mój ukochany przykrył mnie szczelnie kołdrą, ponieważ drżałam z zimna. Przypomniałam sobie, że nie zapytałam German o bardzo istotną rzecz:
-German już wiesz kiedy będę mogła wyjść? - zapytałam cicho.
-Lekarze nie określili tego jasno, ale posiedzisz tu jeszcze nie cały tydzień, ale dlaczego się tak interesuję data twojego wyjścia?
-Chcę wrócić do Studia - powiedziałam dumnie.
-Co?!

______________________________________________________
Trochę musieliście się naczekać.
Tu flesz.
Szczerze mówiąc spodobała mi się Francesca w natarczywej roli. 
Później to już SAM SEKS.
Widać, że tu w ogóle blogi przechodzą taką fazę "romantyczności" Germangie.
Tu Kierka pisze jednorazówkę.  
Ruda też dodaję jakiś skrawek namiętności.
Nie wspominając już o Angielers, które dwóch rozdziałach [ 100 i 101]
mocno zaszalały.
A później wylałam zimny kubeł z wodą wam na głowy, bo
tu nagle Angie stała się smutna, a Germangie statyczne.
DO NASTĘPNEGO.
♥♥♥