sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 53: Look into my eyes, you will see... What you mean to me ...

Siedziałem po raz kolejny przy Angie oczekując jakiś zmian w jej stanie. Trzymałem rękę Angie w swoje dłoni. W pewnym momencie poczułem jakby mocniejsze ściśnięcie ręki. Słabe, bo słabe, ale było. Spojrzałem na twarz Angie. Próbowała otworzyć oczy. Kilka sekund wygrała tą walkę.. Angeles powoli podnosiła swoje powieki:
-German - powiedziała bardzo załamującym się, słabym, ledwie słyszalnym głosem....

-Angie, Angie - mówiłem wzruszony ze szklankami w oczach. - Jak się czujesz?
-Dobrze - wydukała ledwo słyszalnie.
-Może połóż się spokojnie, kochanie - poprawiłem poduszkę, a moja ukochana złotowłosa powoli opuszczała głowę.
Wtedy nasze spojrzenia spotkały się. Zaciśnięte dłonie przylegały do siebie. Pogładziłem jej mokry policzek i zgarnąłem jej włosy za ucho. Wpatrywałem się w jej oczy, które zostały pozbawione blasku. Oczy ukochanej, które pamiętam były inne. Takie żywe, ciepłe, pełne radości i szczęścia. Te oczy zaginęły w ciemnej otchłani szarego życia. Obydwoje siedzieliśmy w milczeniu, ale Angie przełamała lody:
-Zaśpiewasz mi coś? - zapytała ociupinkę wyrazistszy szeptem
-Ja? - odpowiedziałem zdziwiony.
-Proszę zrób to dla mnie.

Zacząłem śpiewać kołysankę, którą ja i Maria jak i Angie często usypialiśmy Violettę, gdy była jeszcze małą dziewczynką.

A la nanita nana
nanita ella, nanita ella
mi niña tiene sueño
bendito sea
bendito sea

Fuentecita que corre
clara y sonora
ruiseñor que la selva
cantando llora
calla mientras la cuna se balansea
A la nanita nana nanita ella

Angeles usnęła.

***Francesca***
Wyszłam na spacer. Chciałam zobaczyć Mediolan. Będąc małą dziewczynką przyjeżdżałam tu dość często, ponieważ tu mieszkała moja babcia. Jednak, gdy umarła zaprzestałam przyjeżdżać do tego miasta. Dzięki babci znałam Mediolan jak własną kieszeń. Po raz kolejny chciałam odwiedzić miejsca, których tak dawno nie widziałam. Udałam się do parku. Przechadzałam się kolejnymi alejkami. Do głowy wpadła mi myśl, aby zadzwonić do Violetty tak dawno ze sobą nie rozwiałyśmy:
-Hej!- zagadałam. Przez chwilę dochodziły do mnie tylko i wyłącznie jakieś szepty. Jednak potem usłyszałam głos przyjaciółki: -Hej!-jej głos był bardzo radosny. - Co u ciebie nowego?- zapytałam nieśmiało. Viola odpowiedziała: 'nic', po czym przejęła stery. -A jak Angie się czuje? - o dziwo nie robiła mi wyrzutów.Wręcz przeciwnie, była bardzo miła. -Wybudziła się, właśnie odpoczywa. Nie martw się. Jest pod dobrą opieką - zapewniłam. -Fran, to wspaniała wiadomość. Tak, wiem iż wszyscy się nią opiekujecie. Żałuję, że ja jestem tak daleko i nie mogę złapać jej za rękę. -Violu, wybacz mi... -Dobrze, nie gniewam się ani trochę. -Violu mam pomysł. -Jaki?- jej głos nagle stał się wysoki. -Zadzwoń do swojego taty i zapytaj się czy możesz zanocować na kilka dni u Camilli. Jestem tego pewna, że się zgodzi Jak dostaniesz zgodę wykup sobie bilet do Mediolanu i przyleć tu. Trochę ich oszukasz, ale zrobisz za to niespodziankę Angie. Co ty na to? -Dobry pomysł, Fran. Tak zrobię. Dzięki. Czekaj na mnie. Zaśmiała się cicho i nacisnęła czerwoną słuchawkę. Schowałam komórkę do kieszeni i skręciłam w uliczkę prowadzącą do szpitala.
*German*
Czuwałem przy Angie. W takich chwilach uzmysławiam sobie, jaka jest dla mnie ważna. Odmieniła moje życie i pragnę jej się za to odwdzięczyć. Ale jak mam to zrobić? Wiem, że to nie będzie łatwe zadanie, ale dla niej podejmę się wszystkiego. Czuję do niej coś więcej niż tylko sympatię. To... miłość. Nagle Angeles zaczęła powoli uchylać powieki. Chwyciłem jej zimną dłoń, która pod wpływem mojej trochę się ociepliła. Kobieta skierowała głowę w moją stronę, a jak natychmiast czułem obowiązek pogłaskania jej po policzku. Panowała niezręczna cisza, której nikt nie omieszkał naruszyć. Ciotka mojej córki zdawała się mnie obserwować. Jej piękna twarz była całkiem blada. Wydawała się cała dygotać Wziąłem jej dłoń w swoje. Gdy tylko poczuła moją dłoń, wtuliła się w nią i przymknęła oczy. Z pewnej odległości podziwiałem jej piękno. Chciałem bardziej się tym nacieszyć. Odchyliwszy lekko kołdrę, znalazłem się [magicznie XD] obok ukochanej . Mogłem czuć każde drżenie jej ciała, każdy oddech, każde uderzenie serca. Objąłem ją ramionami i począłem bawić się jej bujnymi blond lokami. Cisza nadal trwała...

Angeles sprawiała wrażenie niespokojnej. Pogłaskałem ją po głowie. Nagle usłyszałem ciche łkanie.Czyżby był to czas by przerwać tą irytującą ciszę? Chyba tak, skoro Angie płacze. Nie potrafiłem znieść jej smutku.
-Angie, coś się stało? - zapytałem niepewnie głosem pełnym zmartwienia.
-German...- ledwo mówiła.
Już miałem znowu ją przytulić i tym samym uciszyć, ale ona zaczęła:
-Nie powiedziałam ci o czymś bardzo ważnym...
-...
-Bo jaa.... 
-Spokojnie, Angie, jeśli nie chcesz, to nie mów- nie mogła się zbyt denerwować.
-Ja muszę- uparła się.
-Słucham- spojrzałem w jej zaszklone oczy.
-Przepraszam. Zataiłam coś tak ważnego...German...Ja...
-...
-Ja...jestem w ciąży- wydusiła z siebie.

Zamurowało mnie, ale potem uświadomiłem sobie, że ja już o tym wiem. I jeszcze o jednym smutnym fakcie... Mimo że nie mogłem jej denerwować, musiałem powiedzieć:
-Angie... To wspaniała wiadomość- uśmiechnąłem się lekko.
-Nie cieszysz się- czytała ze mnie jak z otwartej księgi - Wiedziałam.
Odwróciła się, zakryła kołdrą. Do moich uszu dotarł jej płacz. Tego nie zniosłem.
-Angie- zbliżyłem się, ale kobieta była wrogo do mnie nastawiona i trafiła mnie łokciem w bark.
Po chwili przestało boleć, ponieważ 'bokser' był jeszcze bardzo słaby. Znów spróbowałem:
-Angeles...Ja również muszę ci coś wyznać. Nie będzie to ani trochę wesołe.
Ukochana odwróciła się do mnie:
-Mów- brzmiała nadzwyczaj zdecydowanie.
-Dobrze, Angie...- ująłem w dłonie jej twarz.
- Niestety mam smutną wiadomość. W wypadku straciłaś dziecko...
Aż czułem jak od moich słów napływają jej łzy do oczu.Ciało z powrotem zaczęło drżeć, całe zdrętwiało:
-To...prawda?
-Tak- potwierdziłem najsmutniejszym głosem, jakim umiałem.
Potem Angie po prostu się rozpłakała. Przytuliłem ją mocno do siebie, aby mogła się wypłakać.
-Ciii...- głaskałem ją czule po głowie.
Ona jeszcze mocniej obejmowała moje plecy i przyklejała się policzkiem do torsu. Zacząłem powoli opuszczać ją do pozycji leżącej. Ani na moment nie spuściliśmy drugiej osoby z oczu. Opuszką palca wytarłem gorzkie łzy z jej policzków.
-German...Czy ty dalej będziesz ze mną?- bała się wszystkiego.
-Oczywiście, kochanie. Nie zostawię cię- odparłem, wywołując leciutki uśmiech na twarzy wybranki.
Z każdą sekundą nasze usta dzieliła mniejsza odległość. Czuła to samo. Pragnęła bliskości i uczucia. Pewny co mam zrobić, powoli połączyłem jej usta z moimi... Ukochane wargi smakowały czystą miłością. Kobieta odwzajemniła pocałunki z coraz większą zachłannością. Objęła moje plecy i wtedy poczułem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Magia bliskości wciąż trwała. Wezbrały we mnie emocje, byłem gotowy na coś więcej. Zachowałem jednak zdrowy rozsądek. Zniżyłem się do jej szyi i złożyłem kilka pocałunków. Angie oddała mi się zupełnie. Ufała mi. Jej ciało tworzyło teraz jedność z moim...Nie istniało nic lepszego.Zaprzestaliśmy cudownym pocałunkom, lecz nawet na chwilę nie odsunęliśmy się od siebie. Angie owinęła swe delikatne ciało wokół mojego i zamknęła oczy. Zrobiłem to samo i trafiłem do wspaniałej krainy snów...  

Don't tell me it's not worth fightin' for 
I can't help it, there's nothin' I want more 
You know it's true 
Everything I do, I do it for you 



______________________________________________________
Trochę musieliście naczekać się na ten rozdział, ale jest.
I znając mnie jeszcze byście sobie długo poczekali, gdy nie Gabrysia...
Ten rozdział napisałyśmy WSPÓLNIE.
Choć i tak wiem, że wygląda [rozdział] jakby do sama Gabrysia napisała.
Tak poza tym Gabrysia czyli Ruda ma swojego bloga....
Łapcie do niego LINK .
Jest to blog również o naszej ukochanej złotowłosej Angeles.
Piosenki:
*The Cheetah Girls - A La Nanita Nana
*Bryan Adams - (Everything I Do) I Do It For You







czwartek, 19 czerwca 2014

Jednorazówka: Salty, cold tears of despair

Drásticamente, creo que nos separamos demasiado drásticamente.....


Dzwony biły,a on siedział w na ławce w zimny, opustoszałym kościele. Trzymał i wpatrywał się w zdjęcie swojej ukochanej.  Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Chciał być silny, ale im dłużej wpatrywał się w jej zdjęcie tym stawał się co raz słabszy. Nie wytrzymał. Pokazał ludzką słabość - łzy. Po chwili wstał i szybkim krokiem wyszedł z kościoła, zostawiając w nim zdjęcie i biały kwiat. Wychodząc ze świątyni uderzył kogoś barkiem. Przez krótki moment miał głowę spuszczoną, gdy ją podniósł zobaczył ją. Nie potrafił w to uwierzyć, że jego ukochana stoi przed nim patrząc mu prosto w oczy. Rzucił się w jej ramiona. Ona stała zdziwiona myślała co to za idiota przytula dziewczynę, którą nie dawno poznał... otulona jego ramionami. Złotowłosa wyrwała się z objęć, a on upadł jak gdyby nigdy nic na chodnik. Podniosła swój portfel i weszła do katedry. On jej nie poznawał. Zmieniła się.


  Ona była zawodową tancerką.. Ćwiczyła codziennie po kilka godzin. Przez przypadek zobaczył ją jak trenowała. Nie mógł w to uwierzyć, że go nie pamięta. Obrócił się i zobaczył stojak z gazetami. Jedna ze strony jakiejś prasy mówiła o wypadku, który wydarzył się 24 stycznia, ale przecież dzisiaj jest 17. Znów odwrócił się i jego wzrok spoczął na dziewczynie. Czyżby dostał szansę o losu, by przeżyć ten tydzień jeszcze raz?

  Szła wieczorem. Chciała przejść przez przejście zostało 8 sekund już wchodziła na jezdnię, ale zatrzymał ją ten sam brunet. Dzięki niemu przeżyła, bo na czerwonym świetle (dla aut) przejechała taksówka. On przytulił ją do siebie, ale ona ponownie się wyrwała. Odprowadził ją tylko do ulicy, na której mieszka. Nie chciała, żeby szedł razem z nią. Był trochę przygnębiony, bo nie dostał nawet całusa na pożegnanie.


Następnego dnia złotowłosa zaprosiła bruneta na herbatę do siebie. Kiedy siedzieli wygodnie w fotelach, a ona nalewała cieczy, on rozglądał się po pokoju. Jego wzrok spoczął na plakacie występu, który miał odbyć się 24 stycznia. Zamyślił się. Gdy powrócił z bujania w obłokach wziął łyżeczkę i wrzucił do filiżanki swojej "przyjaciółki" kostkę cukru. Ona po raz kolejny popatrzała na niego dziwnie. On poczuł się niezręcznie, więc zaczął upijać napój unikając jej wzroku. Dla niego było to za gorące, więc się skrzywił, wywołując tym uśmiech na jej twarzy. Przed następnym łykiem zaczął dmuchać na płyn.


  Poszli przejść się na spacer. Wędrowali koło kościoła przy którym po raz kolejny spotkali się na nowo. W pewnym momencie zatrzymali się i spojrzeli w niebo. Kopuła niebios zapowiadała na deszcz. On opierał się o parasolkę. Moment później spojrzał na zegarek na swojej ręce. Rozłożył parasol i w tym samym czasie zaczął padać deszcz. Obią dziewczynę ramieniem i w deszczu powędrowali dalej przed siebie.

  Stał wieczorem na ulicy i spoglądał na wycinek z gazet, który informował o wypadku, który miał odbyć się za kilka dni. Rozglądał się i zobaczył, że to jest własnie ta ulica, to skrzyżowanie. Przewidział przyszłość i ten wypadek.Poszedł prosto przed siebie.

  Brunet skreślał kolejne dni w kalendarzu. Kolejne dni, który przybliżały do wypadku.


  Spacerowali trzymając się za ręce. Zastali parą. Ponownie. Weszli do jakiegoś sklepu. Obydwoje przymierzali przeróżne rzeczy. Jego uwagę przykul otwierany zegarek. Gdy go otworzył i spojrzał na niego, a potem na złotowłosą to od razu zamknął i odłożył zegareczek. Po prosił ją, żeby już wyszli z tego sklepu. Zgodziła się. Została lekko w tyle. Zatrzymała się. Spojrzała na ten urządzenie, które nie dawno w rękach miał jej chłopak.

  Złotowłosa pokazywała swój układ. On nie potrafił oderwać od niej wzorku. Uśmiechał się cały czas. Gdy ich spojrzenia się spotkały brunet przypomniał sobie zdjęcie, które trzymał w ramce w kościele. Ona uśmiechała się co raz bardziej, a on był co raz bardziej zamyślony i zmartwiony. Przypomniało mu się jak płakał za swoją ukochaną. Wiedział, że 24 stycznia to jutro. Nieoczekiwanie wyszedł, gdy ona dalej tańczyła. Upewniła się, że on wyszedł. Poszła na chwilę po coś. Wróciła i udała się do marynarki, którą zostawił. Włożyła do kieszeni zegar, który spodobał się mu, gdy byli w sklepie. Wyciągając dłoń zobaczyła skrawek wycinku z gazety, który informował o jutrzejszym wypadku. Brunet wrócił. Podszedł do dziewczyny. Pokłócili się. Musiał wyjść. Obydwoje byli załamani.


  Skreślił w kalendarzu cyfrę 23. To już jutro.

  Jest późno. On biegnie chodnikiem w kierunku ulicy, na której ma odbyć się wypadek. Ona przejeżdża po plakacie. Przypomina sobie kłótnie. On biegnie dalej. Szuka jej. Złotowłosa nie może w to uwierzyć. Kierowca wsiada do auta. Ona wkłada słuchawki do uszu. Brunet wciąż biegnie. Dziewczyna uśmiecha się do plakatu. Kierowca odpala silnik. Ona wychodzi. On biegnie. Zapalają się reflektory.
Biegnie. Zauważył ją gdy stała przed pasami. Patrzy z przerażeniem. Kierowca jedzie. Ona zauważa zielone światło dla pieszych. Robi pierwsze kroki na jezdni. Brunet biegnie z prędkością światła. Staje i krzyczy jej imię, ale ona nie zatrzymuję się, bo ma na uszach słuchawki. Wbiega przed nią. To jego potrąca samochód. Jego ciało bezwładnie opada na jezdnie. Ona dopiero teraz zatrzymuje się. Obraca się. Zdejmuje słuchawki. Jest przerażona. Zrzuca torebkę i podbiega do bruneta. Czy żyje? Potrząsa nim, ale on nie ma zamiaru drgnąć. Obok niego znajduje się zegarek, który mu dała. Błagała by się obudził. Do jej oczu napływały łzy. Nie może wytrzymać. Płacze.


  Następnego dnia to ona stała przed gazetnikiem i wpatrywała się w gazetę z artykułem o wypadku. W ręku ściskała zegarek. Przymknęła oczy, a po jej policzku spływały słone, zimne łzy rozpaczy...


_________________________________________
Cała jednorazówka tej na podstawie tej piosenki albo raczej teledysku. -------> FT ISLAND - Severely....
Tą piosenkę poznałam dzięki Madgdełku.
To działa na zasadzie ja jej o Hiszpanii i Ameryce Południowej, a ona o Korei Płd. i Płn., Japonii, Chinach...
Wymieniamy się kulturami i piosenkami.
♥♥♥

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 52 "Wygrała tą walkę".

Po wypowiedzeniu ostatniego słowa przez Violettę urządzenie, do którego była podłączyła Angie zaczęło piszczeć. Na monitorze kreska, która cały czas spadała i wznosiła się teraz płynęła ciągle w linii prostej. To oznaczało tylko jedno. Angie umarła....

Wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Francesca zaczęła wołać lekarzy, a my jej w tym pomagaliśmy. Po chwili medycy wbiegli do sali. Podjęli próbę reanimacji. Francesca tłumacząc zdanie jednego z lekarzy oznajmiła nam, że musimy opuścić tą salę. Wychodząc zauważyłem idącego w naszą stronę ojca Violetty:
-Tato, co ty tu robisz?!
-Przyjechałem, bo dowiedziałem się, że Angie leży w szpitalu. Co z nią jest?
-German, bo serce Angie zatrzymało się i teraz lekarze są u niej i ją reanimują.
-Ale jak to? Dlaczego?
-Nie wiem.
Z sali, w której przebywa Angie wyszli doktorzy. Jeden zwrócił się do nas:
-Serce panny Angeles Saramego zatrzymało się na 5 minut. Udało się nam przywrócić ją do życia, ale jej stan jest krytyczny - mówił po włosku lekarz.
Francesca upadła bezwładnie na krzesło:
-Co on powiedział? -zapytał się Pablo.
-Angie żyje...
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
-...ale jej stan jest krytyczny, a serce zatrzymało się na całe 5 minut.
-Widzisz co narobiłaś!!! - krzyknęła Violetta
-Ale...
-Violetto, zrozum, że Francesca nie jest winna temu wypadkowi. Owszem wskoczyła na jezdnie, ale Angie zrobiła to dobrowolnie. Co jeśli Angie nie uratowałaby Francesci i ona teraz by tu leżała. Wydzierałabyś się na nas wszystkich i nas obwiniała, że nikt twojej przyjaciółki nie uratował? Hmmm? Violetto proszę zastanów się. Angie jest dla nas wszystkich ważna:
-Pablo, ale o co chodzi? - wtrąciła się German.
-Nic. Po prostu Violettę trochę poniosło i zaczęła w sali obwiniać Francescę za wypadek.
-Violetto, czy to prawda? - zapytał German.
-Tak, ale.... idę do kawiarni - odpowiedziała Violetta.
-Nie Violetto. Nie ruszysz się z tego miejsca dopóki nie przeprosisz Francesci.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale.
-Bardzo cię przepraszam Fran. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Nie wiem co we mnie wystąpiło. Przepraszam, że cię obwiniałam za wypadek. Przyjmiesz moje przeprosiny?
-Jasne.
Francesca i Violetta przytuliły się. Bym to znak, że w stu procentach się poradziły. Obie nastolatki poszły do kawiarni. My czyli ja German oraz Jackie siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Kilka godzin później dziewczyny przyszły, a ja, Jackie, Violetta oraz Fran musieliśmy iść do hotelu, bo miał odbyć się kolejny dzień zwiedzania. Włoszka jednak nie dawała za wygraną i została z ojcem Violetty w szpitalu.

                                                              ***German***
Zostałem z przyjaciółką Violetty w szpitalu. Wspólnie czekaliśmy na rozwój całej sytuacji. Cisza stawała się co raz bardziej niezręczna. Postanowiłem zacząć rozmowę z Włoszką:
-Przepraszam, ale zapomniałem twojego imienia. Najlepszy temat na rozpoczęcie rozmowy. -Mam na imię Francesca.
-I jesteś jedną z przyjaciółek Violetty.
-Dokładnie.
-Francesca'o choć rozmawiałem z Pablo i Jackie to oni nie powiedzieli mi jak doszło do tego wypadku. Czy mogłabyś przybliżyć mi historię wypadku Angie?
-yyyy....Taaaa.....k. Szliśmy w kierunku parku. Ja podskakiwałam z nóżki na nóżki. Nie zauważyłam, że przed nami jest jezdnia. Weszłam na nią. Zobaczyłam przed sobą nadjeżdżający prosto na mnie samochód. Sparaliżowało mnie. Później ktoś mnie popchnął, lecz ta osoba nie zdążyła odskoczyć. Dopiero później dowiedziałam się, że Angie uratowała mi życie.
-To zapewne musiał być dla ciebie szok.
-Nawet nie wie pan jaki. Mam do pana pytanie lub raczej prośbę.
-Mów śmiało Francesca. Słucham.
-Czuję się winna za ten wypadek i chciałam po prostu zostać tutaj dopóki Angie się nie wybudzi. Jestem w stu procentach pewna, że pan zostanie nie ruszy się z miejsca. Czy mogłabym zostać z panem tutaj? Jest jeszcze jeden problem. Ktoś musiałby sfinansować pobyt tutaj. Czy pomógł by mi pan?
-Francesca nie czuj się winna za wypadek. Takie rzeczy się zdarzają. Jeżeli twoi rodzice zgodzą się to zostaniesz tutaj ze mną. Będziesz pod moją opieką i później jeszcze Angie. Co do sfinansowania twojego pobytu nie będzie żadnym kłopotem. Poza tym przyda mi się osoba, która zna język włoski.
-Bardzo panu dziękuję.
                                                                          ~~~~

Minął już dobry tydzień odkąd jestem w szpitalu. Trochę lepiej poznałem Violetty. Wczoraj również dowiedziałem się, że dziś mają przyjść wszystkie wyniki badań Angie. Właśnie przyszła jakaś pielęgniarka, która kazała pójść do doktora. Udałem się w stronę gabinetu. Zapukałem. Gdy dostałem pozwolenie na wejście to wszedłem do pomieszczenia.
-Pan Castillo?
-Si. <także po włosku>
-Nie musisz się pan męczyć. Znam język hiszpański.
-Rozumiem. O czym chciał pan ze mną porozmawiać?
-Przyszły wyniki badań. Stan panny Angeles dochodzi do normy, ale nie wiadomo jeszcze kiedy się wybudzi. Muszę jeszcze poinformować pana o wynikach jeszcze jednych badań. Otóż panna Angeles była w ciąży.
-Ale jak to BYŁA?
-Niestety straciła dziecko w wypadku. Przykro mi.
Nie mogę w to uwierzyć. Czyżby Angie dlatego wyjechała z kraju? Bała się mojej reakcji gdy się dowiem.
"Prawdopodobnie popełniam ten sam błąd co Ty. " Już wiem o co chodziło Angie. Przeprosiłem lekarza. Wróciłem na salę bardzo zamyślony i przygnębiony.

                                                                          ~~~~
Minęły już dwa miesiące od kiedy Angie jest w śpiączce. Violetta wróciła ponad miesiąc temu do Argentyny, a ja zostałem przy ukochanej osobie. Razem ze mną czeka przyjaciółka Violetty - Francesca. Dzięki włoszce dowiedziałem się dużo rzeczy na temat teraźniejszej Violetty, choć na początku dziewczyna nie była skłonna udzielać takich wiadomości. Francesca dowiedziała za to mnóstwo informacji o przeszłości Violi. Przyjaciółka Violi pomogła mi nauczyć się opanowania swojej zazdrości oraz nadopiekuńczości. Dowiedziałem się, że Leon to dobry chłopak, więc w pełni zaakceptowałem związek Violi z tym chłopakiem. Nie kiedy dawaliśmy sobie dzień wolny i zwiedziliśmy Włochy. Mimo iż dalej byliśmy tak szczęśliwi to i tak oboje strasznie wszystko przeżywaliśmy. Włoszka bardzo przejmowała się. W końcu Angie uratowała jej życie.Wszyscy jesteśmy załamani. Nikt z nas nie ma pewności, że złotowłosa w ogóle się obudzi. Jesteśmy jednak dobrej myśli.

                                                                        ~~~~
Siedziałem po raz kolejny przy Angie oczekując jakiś zmian w jej stanie. Trzymałem rękę Angie w swoje dłoni. W pewnym momencie poczułem jakby mocniejsze ściśnięcie ręki. Słabe, bo słabe, ale było. Spojrzałem na twarz Angie. Próbowała otworzyć oczy. Kilka sekund wygrała tą walkę.. Angeles powoli podnosiła swoje powieki:
-German - powiedziała bardzo załamującym się, słabym, ledwie słyszalnym głosem.

_________________________________
Ale was na ten weekend rozpieściłam.
Dwie to znaczy trzy One Shoty plus rozdział. ^^
Feliz cumple Ruda. Nie zapomniałam o tobie.

Jednorazówka "Tym uczuciem była miłość."

Dwudziestosiedmioletnia kobieta siedziała na parapecie ponuro patrząc przez okno.  Sklepienie nieba było całkowicie pokryte szarymi obłokami. Angeles, bo tak miała na imię owa kobieta na imię próbowała coś wyczytać z nieba, lecz wysiłek jaki w to włożyła szedł na marne. Kobieta obróciła głowę w stronę pokoju. Skupiła swój wzrok na ścianie, gdzie były powieszone jej wszystkie medale, dyplomy za osiągnięcia sportowe. Ciężko westchnęła.

-Angeles potrzebujemy piątki dziewczyny do turnieju piłki nożnej klasy trzecich. Czy mogłabyś wybrać czwórkę? Ty jesteś oczywiście już w składzie.
-Jasne, nie ma sprawy - odpowiedziała.

Na samo wspomnienie wzdrygnęła. Tak zaczęła się jej mała kariera sportowa. Od zwykłych zawodów międzyklasowych w piłkę nożną. Od zawsze uważała, że to wszystko zaczęło się tak niewinnie. Złotowłosa poszła za ciosem i zaczęła wspominać różne momenty związane ze sportem.

Granie w piłkę ręczą dziewczyny kontra chłopacy, lecz czwartoklasistki miały przewagę, ponieważ wuefista im pomagał. Jeden z chłopców był przy piłce. Angeles próbowała zabrać mu piłkę. Nie wychodziło jej to jednak. Nie wytrzymała złapał kolegę za fraki i rzuciła go na podłogę. Cała klasa dziewczynki była zdziwiona, że taka mała drobniutka Angeles mogła coś takiego uczynić. 

Jedenastoletnia Angeles jeszcze nie umiała panować nad swoimi emocjami. Dokładnie nad wybuchaniami złości oraz agresji. W tamtych czasach była dumną ze swojego czynu. Wiedziała, że poskromiła, choć na chwilę jednego z najlepszych sportowców szkolnych.

Teraz musicie dać z siebie wszystko by zająć trzecie miejsce. Byłyście tak blisko by zagrać w finale.

Tamte chwile dokładnie zapadły kobiecie w pamięć. Drużyna Angeles przegrała arcyważny mecz dla ich wuefisty, a zarazem trenera. Wszystkie zawodniczki dostały reprymendę od swojego nauczyciela. Angeles miała już tego dosyć. Nadzwyczajnej w świecie dwunastolatka rozpłakała się. Dziewczyna musiała zebrać się w sobie, bo dobrze wiedziała i od zawsze tak było, że cała gra opierała się na niej. Słyszała: "Angeles wyrzuć z autu", "Angeles idź wykonać rzut rożny", "Angeles idź strzelać" , "Angeles cofnij się", "Angeles idź wykonać rzut wolny".

Zawody. Koszykówka. Angeles przesadziła trochę z brutalnością w grze. Na swoim koncie miała już trzy faule. Doszedł następny. Wracając powolnym krokiem, wręcz spacerkiem. Przeszła obok sędzi, który nazwał ją "chuliganem". Gotowało się w niej na te słowa. Ostatnią minutę kwarty zagrała ze łzami w oczach oraz załamującym głosem. 
To wspomnienie zawsze wywoływało to same uczucia. Za każdym razem ta retrospekcja bolała w identyczny sposób.

Saramego!!! Saramego!!!

Jej nazwisko stało się jej imieniem. Nie istniała już taka osoba jak Angeles Saramego, lecz tylko i wyłącznie Saramego.

Uroczyste zakończenie klas szóstych. Sam koniec uroczystości wuefiści urządzili podziękowanie dla najlepszych sportowców. Na początku byli wyczytywani chłopacy, następnie dziewczyny. Czego Angeles mogła się spodziewać? Na pewno nie tego co się stało. Angeles została najlepszym sportowcem w całej historii istnienia tej szkoły podstawowej. 

Nigdy nie spodziewała się, że mogła dostać takie podziękowanie. Zawsze sądziła, że jej osiągnięcia przejdą się bez większego echa. Sport był ostatnią rzeczą, z której złotowłosa by się pochwaliła. Swój talent do sportu uważała za życiową porażkę.

-Powoli zaczynam zamieniać się w ciebie. Nienawidzę przegrywać.-Nie pojmuję was. Dlaczego oceniasz mnie na podstawie wydarzeń z podstawówki?  Nie jestem taką osobą w sporcie jak kiedyś. Uwierz mi zmieniłam. Przykro jest mi słyszeć, że uważasz, że nie umiem przegrywać.

Bolało ją to, że ludzie oceniali jej grę w sporcie, za pomocą wspomnień ze szkoły podstawowej. Nie znali głównego powodu przez, który zachowała się tak, a nie inaczej. Sama złotowłosa do pewnego czasu nie wiedziała co tak naprawdę się stało, że zmieniła się w agresywną, brutalną osobę w sporcie.  Angeles rządziła emocja. Uczucie, które nie mogło prysnąć,jak za pstryknięciem palców. Tym uczuciem była miłość.


____________________________________________
Przed wami kolejna jednorazówka.
Dobra mamy jednorazówkę o:
*sporcie
*dwie strony jednej znajomości.
Macie pomysły jeszcze o jakich wydarzeniach z mogę napisać.
O wydarzeniach, przed poznaniem German'a i Pablo.
Zastanawiam się jeszcze nad opowiadaniem z tej serii o PRZYJAŹNI.
Co wy na to?

sobota, 7 czerwca 2014

One Shot maybe One Shot'y - Feliz Cumpleaños ♥♥♥

Magdeł chciałam Ci złożyć życzenia w innym miejscu niż facebook.
Blogger jest dla mnie cenniejszym miejscem niż nijaki facebook.

Feliz Cumpleaños !!!

Magdeł życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia <pospolitość>, MIŁOŚĆ. Abyś założyła trwałego bloga, który przetrwa dłużej niż miesiąc < też Cię kocham>. Spełnienia marzeń. Głównie z tym, abyś wyruszyła w swoją podróż do Japonii, miała męża Azjatę oraz abyś została twórcą, malarzem do mang.
Nie wiem czego mogę ci więcej życzyć. 


Pacz co odgrzebałam w naszych wiadomościach na facebook'u. Nie powiem trochę się naszukałam.
Przepraszam, cię, ale musiałam zmienić imiona, ALE....
Przed wami One Shot, który napisała moja naj naj przyjaciółka, z którą znamy się już 12 LAT !!!

22-letnia dziewczyna przysiadła na ławce w uniwersyteckim parku. Wiał przyjemny wietrzyk. Mogła się odprężyć i zapomnieć o wszystkich problemach. Słońce świeciło, lecz nagle coś je przysłoniło. Dziewczyna otworzyła leniwie oczy. Stał przed nią chłopak. Wyglądał bardzo znajomo. Średniego wzrostu, ciemne włosy,  zarost, argentyńska uroda...:
-Nie wierzę...to ty Pablo?
Chłopak uśmiechnął się serdecznie:
-Myślałem, że już zapomniałaś.
Dziewczyna natychmiast rzuciła się na niego. On się roześmiał i wtulił twarz w jej włosy:
-Nic nie urosłaś- szepnął.
Oboje byli bardzo wzruszeni. 3 lata rozłąki...Chyba naprawdę ją kochał, że przyjechał specjalnie do niej z tak daleka.
 -Spotkajmy się wieczorem. W tym takim ładnym ogródku. Mam jeszcze do załatwienia parę spraw- powiedział Pablo do swojej dziewczyny.
-W porządku, będę na ciebie czekać.
Pocałowali się na pożegnanie. Dziewczyna podreptała do akademiku. Nie było tam prawie żadnej żywej duszy. Siedział tam tylko jeden wysoki brunet, kapitan uniwersyteckiej drużyny footballowej-German Castillo. Był przybity, popijał jakieś tanie piwo. Nic dziwnego. W wypadku samochodowym zginęli jego rodzice. Został sam jak palec. Nagle chrypnął:
-Angie, chodź tu na chwilę.
Dziewczyna podeszła do niego, aczkolwiek niechętnie. Miała z nim głównie złe wspomnienia.
- Widziałem Pablo.
Angeles wzdrygnęła się. Kiedyś oboje chłopaków się prawie pozabijali.
-Spokojnie, nie chcę nic mu zrobić. Zastanawiam się tak tylko, nie przyjechał tu pewnie od tak. Pewnie ma do ciebie jakąś ważną sprawę-stwierdził i wziął łyk piwa.
-Nie wtrącaj się-odpowiedziała chłodno i poszła do swojego pokoju.
W pokoju była jej przyjaciółką, Felicia. Też była przybita. Leżała na łóżku, w morzu chusteczek i słuchała jakiś dobijających piosenek:
-Daniel miział się dzisiaj z jakąś cheerleaderką-powiedziała na powitanie Feli.
-Pablo przyjechał -odpowiedziała Angie  i walnęła się na łóżko. Po chwili zasnęła.
Kiedy się obudziła była już prawie 18. Przypomniała sobie o spotkaniu z ukochanym. Natychmiast ubrała ładną sukienkę i zrobiła lekki makijaż. Ruszyła do umówionego miejsca.
On już tam na nią czekał. Był elegancko ubrany. Przywitał ją pocałunkiem. Usiedli na ławce i cieszyli się chwilą. Nagle on przed nią uklęknął.
-Pablo...-mruknęła zdezorientowana Angie.
-Długo się z tym zbierałem, ale...-nagle wyciągnął małe pudełeczko-Wyjdziesz za mnie?
Angeles wpatrywała się w niego. Nie wiedziała co powiedzieć....nagle wszystko zaczęło się rozmazywać.
27-letnia kobieta obudziła się u boku swojego ukochanego. Miała przyspieszony oddech. Złapała doła. Mężczyzna leżący obok niej przeciągnął się i zapytał:
-Wszystko w porządku? Jesteś blada.-pocałował ją w czoło.
-Jest OK.
-Na pewno, Angie?
-Tak...German...

...ALE..... dodałam też  TWÓJ ORYGINAŁ...

Sami zobaczcie...

22-letnia dziewczyna przysiadła na ławce w uniwersyteckim parku. Wiał przyjemny wietrzyk. Mogła się odprężyć i zapomnieć o wszystkich problemach. Słońce świeciło, lecz nagle coś je przysłoniło. Dziewczyna otworzyła leniwie oczy. Stał przed nią chłopak. Wyglądał bardzo znajomo. Wysoki, ciemne włosy, azjatycka uroda...:
-Nie wierzę...to ty Harry?
Chłopak uśmiechnął się serdecznie:
-Myślałem, że już zapomniałaś.
Dziewczyna natychmiast rzuciła się na niego. On się roześmiał i wtulił twarz w jej włosy:
-Nic nie urosłaś- szepnął.
Oboje byli bardzo wzruszeni. 3 lata rozłąki...Chyba naprawdę ją kochał, że przyjechał specjalnie do niej z tak daleka. -Spotkajmy się wieczorem. W tym takim ładnym ogródku. Mam jeszcze do załatwienia parę spraw- powiedział Harry do swojej dziewczyny.
-W porządku, będę na ciebie czekać.
Pocałowali się na pożegnanie. Dziewczyna podreptała do akademiku. Nie było tam prawie żadnej żywej duszy. Siedział tam tylko jeden wysoki blondyn, kapitan uniwersyteckiej drużyny footballowej-Gabriel Windsoor. Był przybity, popijał jakieś tanie piwo. Nic dziwnego. W wypadku samochodowym zginęli jego rodzice. Został sam jak palec. Nagle chrypnął:
-Clara, chodź tu na chwilę.
Dziewczyna podeszła do niego, aczkolwiek niechętnie. Miała z nim głównie złe wspomnienia.
- Widziałem Harry'ego.
Clara wzdrygnęła się. Kiedyś oboje chłopaków się prawie pozabijali.
-Spokojnie, nie chcę nic mu zrobić. Zastanawiam się tak tylko, nie przyjechał tu pewnie od tak. Pewnie ma do ciebie jakąś ważną sprawę-stwierdził i wziął łyk piwa.
-Nie wtrącaj się-odpowiedziała chłodno i poszła do swojego pokoju.
W pokoju była jej przyjaciółką, Felicia. Też była przybita. Leżała na łóżku, w morzu chusteczek i słuchała jakiś dobijających piosenek:
-Daniel miział się dzisiaj z jakąś cheerleaderką-powiedziała na powitanie Feli.
-Harry przyjechał -odpowiedziała Clara i walnęła się na łóżko. Po chwili zasnęła.
Kiedy się obudziła była już prawie 18. Przypomniała sobie o spotkaniu z ukochanym. Natychmiast ubrała ładną sukienkę i zrobiła lekki makijaż. Ruszyła do umówionego miejsca.
On już tam na nią czekał. Był elegancko ubrany. Przywitał ją pocałunkiem. Usiedli na ławce i cieszyli się chwilą. Nagle on przed nią uklęknął.
-Harry...-mruknęła zdezorientowana Clara.
-Długo się z tym zbierałem, ale...-nagle wyciągnął małe pudełeczko-Wyjdziesz za mnie?
Clara wpatrywała się w niego. Nie wiedziała co powiedzieć....nagle wszystko zaczęło się rozmazywać.
27-letnia kobieta obudziła się u boku swojego ukochanego. Miała przyspieszony oddech. Złapała doła. Mężczyzna leżący obok niej przeciągnął się i zapytał:
-Wszystko w porządku? Jesteś blada.-pocałował ją w czoło.
-Jest OK.
-Na pewno, Clari?
-Tak...Gabriel.

Uważam, że oryginał jest o wiele lepszy. 

Imię CLARA nie jest tu żadnym przypadkiem. Magdeł zrobił speszyl for mi....

Podoba wam się?
Na 100% dam wam LINK do NASTĘPNEGO bloga Magdełka....

Tak poza tym wraz z Magełkiem współpracujemy razem nad 
MÓZGOTRZEPEM....

Słowotwórczo: mózgotrzep to coś co trzepie mózg.