sobota, 22 lutego 2014

To nie kolejny rozdział, ale podziękowania.....


Zanim przejdziemy do tej części chciałam wam przedstawić moje spekulacje i obliczenia. co do serialu Violetta....
Teraz skończyliśmy oglądać Violettę  na odcinku 45 i w styczniu oraz lutym puścili w sumie 20 nowych odcinków. Jeżeli od 10 marca puszczą kolejnych 20 nowych odcinków to skończymy oglądać na odcinku 65 czyli jeden odcinek przed wyjazdem Angie do Francji, więc jeżeli w marcu i kwietniu puszczą te 20 odcinków to na wyjazd Angeles poczekamy sobie do maja 


(z moich obliczeń wynika, że prawdopodobnie do 5 maja). 
Jednak kto wie jak oni to puszczą. Według mnie ta spekulacja jest najbardziej realna. 

_____________________________________________________________________
Nienawidzę, zaczynać rozmów, rozdziałów, opowiadań i mogłabym wymieniać tak dalej, ale nie o to tu chodzi......


No to nie wiedziałam od czego zacząć, więc Skai zdecydowała za mnie, czyli zacznę od świetlnej przyszłości bloga J&B... 

Jednak jeszcze przed tą przyszłością... 
Ja uważam, że blog J&B jest już klasykiem blogów o Germangie....
Tak jak, "Titanic", może być klasykiem w filmach.
"Lśnienie" w kategorii horrory....
Lub "Harry Potter", którego możemy dopasować do dwóch kategorii książki i film.....


Rozdział 666 (ta liczba jest zupełnieeeeee przypadkowa)
Piękna polana, dookoła obtoczona lasem. Idealne miejsce na... ślub? Tak, było to idealne miejsce na zawarcie paktu związku małżeńskiego.
Był to dzień drugiego lutego. Angeles właśnie zakładała na siebie suknie ślubną. Nie cieszyła się, nie martwiła. Jej ciało nie oddawało i nie chciało oddawać, żadnych uczuć, żadnych emocji. Zbliżało się południe. Angie stała już na skraju las i musiała przejść jedną czwartą kilometra, aby dostać się do czegoś przypominający ślubny kobierzec. Zaczęła iść, a z daleka było już słychać śpiew jej siostrzenicy, Violetty.
Ta piosenka była wszystkim gościom bardzo dobrze znana, aż niektórzy goście, pomijając uczniów Studia śpiewali ją pod swoimi nosami. Angie pozostało przejść już kilkanaście metrów, aby dojść do tego jakże niezwykłego miejsca, przed którym stała już... No właśnie ile już razy przed "ołtarzem"? Ceremonia się rozpoczęła już pewnie czas temu. Teraz przyszło się mierzyć z pytaniem, które jest jednym z najważniejszych, każdy z tu obecnych obawiał się tego pytania. Kapłan wypowiadał zdanie od, którego praktycznie zależy los naszego ukochanego narzeczeństwa. Co to było za zdanie? Mianowicie, cytując kapłana: "Czy jest ktoś z tutaj obecnych sprzeciwia się temu małżeństwu, niech powie teraz lub zamilknie na wieki.". Oczywiście wszyscy musieli obejrzeć się dookoła. Nastała chwila ciszy i nagle na środek wybiegły trzy osoby. Kto to mógł być? Nie kto inny tylko: Jade, Esmeralda i Pablo. Angie popatrzała na nich zrujnowana:
-Który to już raz? - rzuciła Angie
-Około 250 -wypowiedziała z dumą Esmeralda
-Ale co wam to daje? - ciągnęła tą dalej rozmowę Angeles, choć wie, że skończy się tak jak zawsze
-Satysfakcje i to, że ty dalej z Germanem nie jesteście małżeństwem - wycedziła Jade
-I tak prędzej czy później się z Germanem pobierzemy.
-Ale my wam tylko ten czas przedłużamy-odezwali się wszyscy razem.
-Wiecie co ja mam tego wszystkiego dosyć, po raz kilka setny niszczycie ślub mój i Germana- krzyknęła Angeles.

Zdjęła welon, rzuciła bukiecikiem białych różyczek i pobiegła w stronę lasu. Po drodze zgubiła szpilki. Biegła przez las. Widok Angeles biegnącej przez las w sukni ślubnej, był jak niemożliwy, nieprawdopodobny sen, a jednak działo się w prawdziwym, realnym życiu. Angie nie miała już siły, więc przykucnęła pod drzewem....


Rozdział 888 (kolejna zupełnieeeeeeeee przypadkowa liczba)

German i Angie od dawna są szczęśliwym małżeństwem oraz szczęśliwymi rodzicami, dziadkami. Violetta oczywiście wzięła ślub z Leonem. Tak dla zdołowania Germangie, Leonetta wzięła szybciej ślub niż Germangie. Teraz szczęśliwe małżeństwo wybiera się pewno, bardzo "niezwykłe" miejsce. Konkretnie do ginekologa. Hmmm...Dlaczego idą do ginekologa? German i Angie siedzą w aucie:
-I co jesteś zadowolony?
-Ale z czego?
-No z tego, że poznasz płeć naszego dziecka.
-Nie wiesz jak, bardzo się cieszę, Angie...
-O nie German  przerabialiśmy ten temat z 10 raz. Dlaczego nie może jedna z twoich córek przejąc twojej firmy, ale nie uparłeś się, że chcesz syna, albo Leon. 
-Oj Angie...
-Co Angie?! Księciuniowi Germanowi nie wystarczą jego córki: Violetta, Agnieszka, Barbara, Cecylia, Dorota, Ewa, Franciszka, Genowefa, Halina, Irena, Joanna, Klaudia, Leokadia, Marzena i Oksana.


-Na jakiej literze jesteśmy?
-Chwila... Na P. 
Chwilę później Angie leżała na kozetce, jej brzuch został nasmarowany jakąś mazią, lekarz jeździł jakimś urządzeniem brzuchu:


-Gratulację, będą mieli państwo tym razem chłopca. 
-German jak go nazwiemy? 
Wtedy German szepną na ucho imię jakie chce dać dziecku. Angeles stanęła nieruchomo, następnie rzuciła: "Przepraszam muszę na chwilę wyjść:. Tak też uczyniła. Poszła do łazienki. Zaczęła rozmawiać sama ze sobą: "To teraz German wymyślił Piotruś Pan Castillo"....
-Wzywałaś mnie?
Ni stąd ni zowąd pojawił się Piotruś Pan....


J&B  dla mnie to jest wasza świetlna przyszłość.... 
Trochę mi głupio, że musiałyście na to coś długo czekać, bo miało to się pojawić przy waszym 87, a nie 89. 
Jeszcze jednak nie skończyłam....

Komentarz do 87:
Strasznie słodki i romantyczny rozdział.
Oczywiście czego można było się spodziewać w Walentynki.
Szpadel będzie lepszy, no nie ma co.

Komentarz do 88:
Czyli akcja z dżodżami.
Powiem szczerze udała mu się. Hahahaha....
Angie zwidy ciąg dalszy nastąpił....
Raz, dwa, trzy Angie mdleje....
Wywyższający się doktorek....
Angie i karteczka na terapię....
"Algo se enciende" prosto z serduszka....
Potem punkt 18 musi się zjawić u "psychologa".
Hmmmm....Luis....
Terapia i do domciu....

Komentarz do 89:
Angie i te kłamstwa. Och, Ach....
Taaaa złość, więc lecimy do pracy...
I zsuwamy się na podłogę....
Filrtujem, podchrywamy....
Powrót do domciu i zmartwieni wszyscy ....
Pablo wyjeżdża, na jak długo? może już nie wróci?
Obiadek z Luisem....
Luis ty, ty, ty................DILERZE
Angie i ta szczerość...
Łzy i płacz...
Angie zrobiła tu jedną, rzecz, której ja do końca nie nauczyłam się wyrzucać swoje emocje, problemy, opowiadać o nich komuś....
I najważniejsze......
Brunia come back 
♥♥♥________________________________________________________
Jednak nie pisałam tego posta dla tych rzeczy powyżej
powód był inny...

Kiedyś była tylko jedna osoba, która umiała wywołać szczery uśmiech na mojej twarzy przez wiadomości, ale i nie tylko, ale widzę, że znalazłam jeszcze dwie takie osoby....

Dziękuję Wam ♥♥♥






Rozdział 48 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz. 17

Violetta jeszcze mnie przytuliła i wyszła z sypialni. Jeszcze zagroziła swojemu ojcu i wyszła całkowicie z mieszkania. Ja wytlona w ciepłe poduszki i kołdrę. Zaczęłam....

Zasypiać, ale sen nie był mi dany, bo do mnie przyszedł księciuniu German. Szybko zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. On chyba wiedział, że udaję, bo zaczął mnie łaskotać. Widać, że nie miał zamiaru przestać. "German...prze...stań..." mówiłam pomiędzy napadami śmiechu. W końcu ległam na podłogę. Nic mi się nie stało, ale oczywiście German był przejęty:
-I widzisz jak się kończą twoje zabawy.
-A skąd wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie.
Zwierzyłam Germana pytającym wzrokiem, a jego twarz stale przybliżała się do mojej. W końcu nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Nasze języki tańczyły jak oszalałe.  Gdy skończyliśmy German popierał się na przedramionach i "wisiał" nade mną. Nie obyło się bez porozpinanej koszuli Germana oraz ściągniętej mojej bluzki. Mój chłopak (okropnie to brzmi) pożerał moje ciało wzrokiem. Rozum i serce mówiły to samo. Chociaż w jednej rzeczy się były zgodne. Mianowicie. Serce i rozum mówiły mi, żebym przewróciła, poturlała się w bok, przy czym podcięłabym Germanowi  jedną z rąk, która by się ugięła i on by upadł z niewielkiej wysokości na podłogę. Tak też zrobiłam. Powstała taka reakcja łańcuchowa. Jak po układane domino, którego nie da się już zatrzymać. Później German leżał oszołomiony ty co się stało:
-Co to było???
-Dla mnie zabawa, a dla ciebie hmmm... pomyślmy.Dla ciebie było to spotkanie z podłogą.
Zgarnęłam bluzkę z podłogi, podeszłam do szafy po piżamę i poszłam do łazienki. Nie miałam ochoty na długie kąpiele w wannie, ale na krótką orzeźwiający prysznic, owszem. Zamknęłam drzwi na pokrętło, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Jak nigdy zaczęłam śpiewać pod prysznicem. Zazwyczaj zdarzało mi się to gdy byłam bardzo szczęśliwa. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi od kabiny prysznicowej. Obróciłam się:
-German?!
-No cześć.
-Mężczyznom wstęp wzbroniony.
-Ej no. To nie fair.
-Teraz ten zakaz został zmieniony na "Germanom wstęp wzbroniony."
Zaczęłam go wypychać z łazienki. Było to strasznie ciężkie zadanie, aż nawet się pośliznęłam i o mały włos i bym wylądowała na posadzce, ale German mnie złapał. Znów zaczęło się pożeranie mnie wzrokiem:
-Wiesz czego nie lubię? - zapytałam Germana
-Czego?
-Kiedy księciuniu German mnie pożera wzrokiem.
-Mhm....
-Zboczeniec. Tak z łaski swojej czy mógłbyś mnie postawić.
Po jakimś czasie German raczył postawić mnie na nogi. Ubrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Udałam się na kanapę, bo nie miałam zamiaru spać z tym pożeraczem. Położyłam się wygodnie na kanapie. Jakby na kanapie można było się położyć. Po chwili odleciałam do krainy Morfeusza...

Obudziłam się w nocy z przeraźliwym krzykiem, serce biło jak oszalałe, a twarz była cała mokra od łez. Po cichu wstałam i udałam się do kuchni po szklankę wody. Doszłam tam bez żadnego szwanku. Wzięłam butelkę wody i szklankę. Napełniając szklankę ręka potwornie mi się trzęsła, więc połowa napoju wylała się na blat i podłogę. Podobnych odruch miałam biorąc szklankę do rąk. Czyżby szklanka myślała, że chcę ją zjeść.  Odstawiłam szkoło na blat i przeszłam kilka kroków po ścierkę. Nie dano mi dojść z powrotem, bo musiałam pośliznąć się na napoju. Dodatkowo machając rękami (w jednej miałam ścierkę) jak opętana zwaliłam szklankę i butelkę. O dziwo szkło się nie rozbiło.  Również zadziwiającym faktem było, że German dalej spał słodko. Po kilkunastu minutach leżenia na podłodze wstałam i musiałam się ogarnąć. Gdy już wszystko posprzątałam usiadłam na krześle. Nieoczekiwanie zrobiło mi się przed oczami i zsunęłam się na podłogę. Tylko ciemność widniała przed moimi oczami.

Powoli otwierałam oczy. Nie widziałam ostrego światła, więc prawdopodobnie nie byłam w szpitalu. Gdy wzrok mi się wyostrzył zobaczyłam Germana:
-Angie, nic ci nie jest?
-Nie, wszystko jest w porządku. Co się stało?
-Myślałem, że ty mi to powiesz, ja znalazłem cię nieprzytomną w kuchni.
-Siedziałam na krześle i nagle zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami. Zsunęłam się na podłogę....
-Może pojedziemy do lekarza?
-Nie, German. Na razie przydałoby się śniadanie.
-Już ci przynoszę.
Po chwili German przyniósł mi tacę na, której były rozmaite pyszności. Zjadłam wszystko. Bardzo zadziwiłam się swoim apetytem. Chwilę potem dostałam dość długiego sms'a od Violi. German musimy porozmawiać:
-Tak? Słucham.
-Bo za dwa tygodnie Studio organizuję wycieczkę do Włoch i Viola....-German nie dał mi dokończyć
-Nie ma problemu może jechać.
-Naprawdę. Nie masz nic przeciwko.
Namiętnie pocałowałam chłopaka (to naprawdę głupio brzmi) . On odwzajemnił mój pocałunek. Całusy stawały się coraz bardziej zachłanne. Nie mogliśmy przestać. Po bardzo, bardzo, bardzo długi czasie odkleiliśmy się w końcu od siebie. Po południe spędziliśmy na rozmowie o wszystkim i o niczym. Wieczorem szybko przebrałam się w piżamę i zasnęłam....

Obudziłam z przerażająco mocnym bólem brzucha. Skuliłam się w kłębek, bo bolesne kucie było do nie wytrzymania. Zaczęłam budzić Germana. Coś zaczął mruczeć. Był to znak, że mogę go o coś po prosić:
-German czy mógłbyś pójść po tabletki do kuchni?
-Angie po co ci tabletki???
-Boli mnie brzuch i to tak strasznie, strasznie.
-Już pędzę, skarbie- pocałował mnie w czoło i poszedł po tabletki.
Mnie zaś zaczęło mdlić i czułam jak coś mi podchodzi do gardła. Wybiegłam szybko (nieważne, że ją mocno boli brzuch) z pokoju. Gnając potrąciłam Germana. Moi celem stała się łazienka. Zamknęłam się. Podbiegłam do muszli i zaczęłam wymiotować/zwracać. W tym czasie mój szwagier-chłopak zaczął dobijać się. Pytanie było jedno "Co się dzieję?". Po chwili moje nieszczęście się skończyło. Ja potrzebowałam chwili spokoju, jednak nie wiedziałam gdzie go zastanę. Postanowiłam jednak, że wyjdę by nie martwić dłużej Germana. Ostrożnie przekręciłam zamek i drzwi się otworzyły. Wyszłam z głową spuszczoną w dół, nie umiałam patrzeć teraz Germanowi prosto w twarz. Poszłam do swojej sypialni i położyłam się na łóżku, powtórnie zwijając się w kłębek. Po drugiej stronie "łoża" położył się German. Zaczął głaskać moje włosy i śpiewał bardzo cicho, kołysankę, która kiedyś mi śpiewała mi Maria. Usnęłam słuchając kołysanki przed laty....

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 47 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.16

Czyżby doszło do tego?...

Rano obudziłam się z tępym bólem głowy. Obok mnie leżał German. Obydwoje byliśmy nadzy. Moja głowa była przepełniona od różnorakich myśli. "Angie, spokojnie przeciesz nic nie mogło zajść pomiędzy wami. Przpomnij sobie wczorajszy wieczór". Te słowa dudniły w mojej głowie. Gdy próbowałam odtworzyć wczorajszy dzień to zawsze film urywał się na winie. German chyba się budzi. Oczywiście musiałam go od razu zaatakować pytaniem "Co my wczoraj robiliśmy?". Jednak w odpowiedzi dostałam tylko syk i tekst "Moja głowa". Moje ciało odpadło z powrotem na poduszki. German zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. Zaczynało mnie to już powoli drażnić. Odepchnęłam rękę Germana:
-Kochanie co się stało? - wypadło z jego ust
-Nic -łezki miałam w oczach
Odwróciłam się i rozmyślałam. Pytania zazwyczaj brzmiały "Co jeśli...?". Później zostały już dwa pytania "Co jeśli doszło do tego?" , "Co jeśli jestem w ciąży?". Gdy się otrząsnęłam z tych myśli Germana już nie było na łóżku. Pozbierałam wszystkie części garderoby z podłogi i poszłam ubrać w inne ciuchy. Poszłam do kuchni stał tam German i coś próbował coś gotować, a może coś on gotował? Podeszłam bliżej:
-Wiedziałam, że jesteś inżynierem, ale, że kucharzem to nigdy do głowy mi by nie przyszło.
-Hmm...dziękuję.
Po chwili German wyłożył na stół dwie porcje Spaghetti:
-Dlaczego na śniadanie Spaghetti? - zapytałam
-Spójrz, która jest godzina. To jest takie bardziej śniadanio-obiad.
Oczywiście German miał rację. Dochodziła godzina 13. Chciałam porozmawiać z Germanem, bo było o czym. Przez te dwa dni tyle się wydarzyło: moja próba samobójcza, ja dziewczyna Germana, coś co nie powinno się stać. Wszystkie myśli zaczęły mi się plątać:
-German oblej mnie woda.
-Po co?
-Do jasnej anielki wylej na mnie tą wodę.
Zrobił to co chciałam oblał mnie wodą. Chyba mi trochę ułożyło. Jednak dalej nie mogłam się opanować:
-Dlaczego mnie oblałeś?
-Yyyyyy....Bo prosiłaś mnie o to. Przepraszam.
-To ja cię powinnam przeprosić. To ja się dziwnie zachowuje od rana. -Co się dzieję Angie?
W tym momencie German naprawdę się przejął. Wziął moją rękę i zaprowadził mnie do salonu na kanapę :
-Angie proszę mów mi co się dzieję, martwię się o ciebie. Nie lubię kiedy jesteś smutna. 
Nie umiałam w tym momencie nic z siebie wydukać. German podszedł do mnie i przytulił. Jedyną rzeczą jaką mogłam teraz zrobić to tylko płakać. Tak też się uczyniłam. Zaczęłam moczyć jego koszulę. On tylko przecisnął mnie do siebie mocniej i głaskał po głowie. German powtarzał jak mantrę: "Angie co się stało?". Gdy ja mu nic nie odpowiadałam, nie robił sobie z tego nic. Wiem jednak, że wkońcu będę musiała porozmawiać z Germanem na te wszystkie tematy. Nieoczekiwanie zadzwonił Germanowi:
-Witam tu German Castillo...Tak Ramallo... Niestety, ale Angie się porządnie się rozchorowała i postanowiła, że przez najbliższy tydzień zostanie w swoim mieszkaniu, a ja nie chcę jej samej zostawiać... Jeżeli chcę to może odwiedzać Angie, ale nie chciałbym, żeby ona też się rozchorowała. Więc proszę, żebyś razem z Olgą zajęli się Violettą przez ten tydzień...Dacie sobie radę... Do widzenia.
German zakończył rozmowę, a ja dalej siedziałam na kanapie z głową spuszczoną w dół:
-Angie proszę powiedz coś.
-Ale...-na tym skończyła się moja rozmowność.
-Angie proszę.
-Ja tak nie potrafię -odepchnęłam Germana i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Chciałam pobyć przez chwilę sama. Ale po co? Otworzyłam drzwi. German spokojnie wszedł do środka: -Kochanie co się dzieję?
-Chyba po prostu się boję.
-Ale czego?
-Sama nie wiem.
-Proszę powiedz mi...
-Czuję, że nie zasługuje nazywać się twoją dziewczyna, a zwłaszcza po tym jak próbowałam się zabić. Ty masz strasznie dużo cierpiliwości do mnie, a ja? Jesteśmy z dwóch innych sfer. To jest jak baśń o Kopciuszku. Powiedz mi co ja ci mogę dać. Jedyną rzeczą jest moje małe słabe serduszko.-po moim policzku zaczęła spływać szczera łza.
-I tyle mi do szczęścia brakuje. Twojego małego słabego serduszka, które bije dla mnie.
Co ja miałam powiedzieć? Łzy poleciały mi po policzkach i pod wpływem emocji pocałowałam Germana. Muszę przyznać, że trochę trwał ten nasz pocałunek. Gdy się już od siebie oderwaliśmy wyszliśmy z tej łazienki i postanowiliśmy, że pooglądamy jakiś film, a dokładnie horror. German poszedł zrobić popcorn. Ciekawa jestem skąd u mnie w domu znalazł się popcorn, ale to nieważny szczegół. Ja usiadłam na kanapę i czekałam na Germana...
***Violetta***
Wróciłam ze Studia. Od razu podszedł do mnie Ramallo:
-Violu.
-Tak Ramallo.
-Bo twój tata przez najbliższy tydzień będzie się opiekował Angie, bo poważnie zachorowała i prosił, żebym ja razem z Olgą się zaopiekowali.
-Spokojnie, damy siebie radę.
-Och to dobrze.
-Czekaj, czekaj czy ty powiedziałeś, German będzie przez tydzień opiekował się Angie?
-Tak.
-German i Angie w jednym mieszkaniu. W jednym pokoju. Będzie katastrofa. Ramallo musimy jechać do mieszkania Angie i to natychmiast...
***Angie***
Siedziałam wraz z Germanem i wpatrywaliśmy się w ekran mocno wciągnięci w fabułę filmu. Zachciało nam się pić. German poszedł po coś do picia do kuchni. Oczywiście wybrał taki moment gdzie był bardzo napięty moment plus ta muzyka, którą słuchać w tle zawsze przy takich sytuacjach. Ja nerwowo zajadałam popcorn. Ktoś właśnie zapukał do drzwi mojego mieszkania. Miska z popcornem wyleciała w górę, a ja przewróciłam  kanape. Przez jeszcze moment byłam sparaliżowana, a potem zaczęłam śmiać się jak idiotka:
-German...mógłbyś... sprawdzić... kto... puka...do...drzwi -mówiłam pomiędzy napadami śmiechu.
German podszedł do drzwi. Sprawdził kto puka i odwrócił się do mnie z wytrzeszczonymi oczami:
-To Violetta. Idź do łóżka i udawaj, że jesteś
Szybko wybiegłam z salonu i udałam się do sypialni. Oczywiście nie mogłam się oprzeć i rzuciłam się na łóżko. Szybko jednak schowałam się pod kołdrę, ponieważ słyszałam jak się otwierają drzwi. Usłyszałam jak Violetta pyta się swojego tatę gdzie leże. Po chwili Violetta była już przy mnie:
-Angie nic ci nie jest?
-A co mogło mi się stać?
-No wiesz ty i tata w jednym pokoju myślałam, że ten blok wybuchnie.
-Spokojnie. Twój tata przyszedł przepraszać, a ja wtedy źle czułam teraz też się źle czuję, ale to mniejsza i po prostu gdy mnie zobaczył to oczywiście z tą opieką przesadził i dalej tak jest. Violu nic mi się będzie a nawet.
-Zaufam tobie i tylko tobie.
-Dobrze. Teraz wracaj do domu. Proszę Violu.
Violetta jeszcze mnie przytuliła i wyszła z sypialni. Jeszcze zagroziła swojemu ojcu i wyszła całkowicie z mieszkania. Ja wtylona w ciepłe poduszki i kołdrę. Zaczęłam....

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 46 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.15

Uwaga!!!
Poprzedni rozdział, a zwłaszcza końcówka (chodzi mi o Angie) była pisana pod wypływem emocji, impulsów, więc wyszło jak wyszło. Jednak, że do końcówki z poprzedniego rozdziału miałam od razu wymyślony początek do następnego nie chciałam już zmieniać, a sama nic innego sensownego nie umiałam nic wymyślić.
Dlatego z góry przepraszam was za ten rozdział, a dokładnie początek.
_________________________________________________________________________________
***Angie***
Leżałam skulona w kłębek na łóżku w swoim mieszkaniu. Makijaż miałam rozmazany. Dlaczego? Bo płaczę, a raczej dławię się łzami. Uznałam, a raczej czułam, że jestem nikomu nie potrzebna. Dalej siedząc miałam już tylko jeden plan, jedną wizję.....
Poszłam do kuchni...
***German***
Poczułem wibrowanie w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. Dostałem sms'a. Zadziwiło mnie jednak od kogo dostałem tą wiadomość. Była to Jackie. Odczytałem i od razu bez żadnego zastanowienia ruszyłem do mieszkania Angie. Uznałem, że szybciej będzie jak pobiegnę, ponieważ o tej godzinie ulice Buenos Aires są strasznie zakorkowane. Po chwili byłem już przy drzwiach do mieszkania. Zamaszyście je otworzyłem. Widok, który tam zobaczyłem przeraził mnie. Angie stała w kuchni z nożem blisko serca. Bez wahania podbiegłem do niej i wyrwałem jej nóż. Wrzuciłem go do zlewu. Przytuliłem Angie, a ona tylko płakała. Staliśmy tak bardzo długo, ale czas się dla mnie nie liczył. Najważniejsza w tym momencie była Angie. Nic nie mówiliśmy tylko staliśmy.W pewnym momencie wzięłem ją  na ręce i położyłem na łóżku. Od niej usłyszałem tylko "Nie odchodź". Nawet nie miałem takiego zamiaru. Angie skuliła się w kłebek, a głowę położyła na moich kolanach. Moje recę głaskały Angie twarz. Zasnęła...
***Angie***
Obudziłam się. Obok mnie siedział German. Chyba całą noc nie spał, bo mnie pilował:
-Niech zgadnę. Całą noc nie spałeś.
-Nie nie spałem. Bałem się o ciebie.
-Przepraszam. -do moich oczu znów napłyneły łzy
On nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił. Ja też już więcej nie chciałam. Co mnie też zadziwiało nie chciał wyjaśniej na temat: "Dlaczego chciałam się zabić?" :
-Dlaczego nie oczekujesz wyjaśnień ode mnie?
-Nie chcę cię męczyć. Jednak wolę, żebyś to ty sama powiedziała mi o wszystkim jak bedziesz gotowa.
Pocałowałam go w policzek i się do niego dalej przytuliłam. Chwilę tak jeszcze tkwiliśmy w uścisku. Wzywoliłam się z niego.:
-To co chcesz na śniadanie?
-Hmmm... Zdam się na ciebie.
Poszłam zrobiłam, mało tłuczące śniadanie i

postawiłam na stole. Oczywiście German musiał narzekać, bo jest za mało na stole. Później do Germana dzwonił Ramallo. Nie obyło się bez pytania: "Gdzie jesteś?". German skłamał i dodał, że nie będzie go dzisiaj w pracy. Czyżby chciał ten dzień spędzić ze mną? Do mnie za to dobijała się Violetta. Zrobiłam tak jak German, gdy usłyszałam pytanie "Gdzie jesteś?". Oby dwoje  przez dłuższą chwilę milczeliśmy. German postanowił przerwać niezręczną ciszę.
-To co robimy? Nie wychodząc z tego domu. - doszedł do mnie głos szwagra
-Nie wiem jak ty, ale ja idę teraz się położyć.
-A co ja mam w tym czasie robić?
-Nie wiem. Rób co chcesz, ale ja idę się położyć.
Tak jak mówiłam poszłam się do sypialni do swojego łóżka. Położyłam się zwinęłam się w kłębek i zamknęłam oczy z zamiarem odpłyncięcia do krainy Morfeusza. Usłyszałam czyjeś kroki. No jasne, że był to German. Poczułam, że kładzie się koło mnie. Zaczął mnie całować po szyi i karku. Nie oponowałam. Zaczeliśmy się namiętnie całować.:
-Angie... czy ... zostaniesz... moją .... dziewczyną...? - pytał pomiędzy pocałunkami German
-Tak - pocałowałam go namiętnie - Może wina?
Wyszłam z łóżka i poszłam do kuchni po czerwone wino i dwie lampki. Wróciłam. German otworzyły i nalał sobie i mi wino. Zaczęliśmy rozmowę, choć nam to zbytnio nie wychodziło. Butelka wina poszła w bardzo krótkim czasie. Wznowiliśmy nasze oddawanie czułości. Z naszych ciał zaczęły znikać kolejne części garderoby. Czyżby doszło do tego???

__________________________________________________________________
Hejka. Dodaję rozdział przed wyjazdem do babci. Jadę tam na tydzień,
ale nie martwcie się rozdziały będą, ale niestety będą one bez obrazków.
Co do rozdziału.
Nie ma to jak napisać rozdział z próbą samobójstwa.
Jest jeden tego plus.
Pogodziłam Germangie.
Jestem tego, aż nadto  dumna, że udało mi się to wkońcu zrobić.
Nie wiem czy wiecie, ale szykuję jednorazówkę.
Spodziewajcie się jej w następnym tygodniu.
Plus mam ask'a od jakieś czasu.
Jeżeli macie do mnie do jakieś pytania to proszę TUTAJ

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 45 Czy to koniec? Przecież, nic nie zapowiadało na katastrofę. cz.14

Upadłam a obraz się zamazywał...
Nagle się wyostrzył. Wstałam i powiedziałam: "Nic mi nie jest.":
-Angie daj mi to wszystko wytłumaczyć - ciągnął dalej German.
-Powiedziałeś mi wszystko, kiedy mnie uderzyłeś. Pytam. Dlaczego mnie tak potraktowałeś? - wypowiedziałam ze stoicki spokojem.
-Bo byłem zazdrosny.
-O co? O kogo? O swoją szwagierkę. S-Z-W-A-G-I-E-R-K-Ę -ryknęłam.- Jeżeli w tej chwili ty nie wyjdziesz to ja to zrobię.-dodałam po chwili.
Oczywiście jaśnie książę German nie wyszedł, więc tak jak mówiłam wyszłam ja. Przypomniałam sobie o ranach od Jade. Na szczęście już się goiły, a nawet po nie których zostały już prawie niewidoczne. Moja kostka też dawał do wiwatu, ale dało się przeżyć. Jeszcze były siniaki , po ataku złości albo raczej zazdrości. Czy wszyscy w tej rodzinie muszą mnie ranić? Zastanawiało mnie też gdzie ja się udam. Do mieszkania nie wrócę. Do willi Castillo również. Może Pablo? Po tym, jak mnie pocałował i German to zobaczył. NIE!!! Kogo mam jeszcze z rodziny lub bardzo dobrych przyjaciół. Jackie! Jest trzecia w nocy czy dzwonić do niej? Trudno. Najwyżej mnie zabije. Jeden, dwa, trzy sygnały. Już miałam się rozłączać:
-Halo. -usłyszałam zaspany głos Jackie
-To ja Angie...
-Wiesz, która jest godzina kobieto?
-Trzecia w nocy.
-No właśnie. Na dworze ciemno i zimno,  a ty dzwonisz.
-Nawet nie wiesz ja zimno.
-Wait. Czy ty przypadkiem nie jesteś na dworze i oczekujesz pomocy ode mnie? - od razu się rozbudziła.
-Hmm...Mniej więcej.
Rozłączyła się. No trudno został mi już tylko trawnik. Już miałam się gdzieś się kłaść, kiedy poczułam wibracje w kieszeni. Dostałam sms'a  od Jackie : "Przychodź szybko" . Jasne z tą kostką zawsze. Po 30 minutach byłam pod drzwiami do domu Jackie. Zapukałam delikatnie. Na otworzenie drzwi nie musiałam długo czekać:
-Wchodź - powiedziała półgłosem.
Weszłam. Cała się trzęsłam z zimna, bo byłam ubrana w letnią sukienkę i nic więcej. Jackie zaparzyła herbatę:
-Coś długo zajęła ci ta droga.
-Trochę się zamyśliłam i to mnie spowolniło.
Jackie zaczęła mi się poważnie przyglądać.
-Ja się pogubiłam. Jak ostatni raz cię widziałam czyli jakieś półtora tygodnia temu to na twoim ciele były rany tylko po tym szkle. A teraz co ja widzę? Angie w rozmazanym makijażu, ranach, siniakach i zwichniętą kostką. Powiedz mi kto to ci wszystko zrobił.
-Jade, ja sama, Pablo plus German.
-Angie bardzo dużo mi to mówi.
-Historię z Jade znasz. Kostkę zwichnęłam, gdy biegłam w obcasach i takie tam mało ważne. Siniakami to długa historia.
-Ale mamy czas.
-Przecież ty za kilka godzin idziesz do Studia.
-Spokojnie Angie opowiadaj.
***Jackie***
Tyle czasu nalegałam, aby mi opowiedziała i w końcu uległa. Opowiedziała mi historię jak skręciła kostkę oraz jak została potraktowana przez Germana i Pabla. Widać, że miała łzy w oczach kiedy opowiadała. Chwilę potem jak dokończyła historię zasnęła umęczona wydarzeniami z ostatnich dni. Żal mi jej było. Przykryłam ją kocem. Sama zaczęłam się przygotowywać do Studia, bo było już około siódmej rano. Zrobiłam sobie śniadanie i zaczęłam się ubierać.Wyszłam trochę wcześniej do Studia. Droga nie zajęła mi dużo czasu. Od razu skierowałam się do pokoju nauczycielskiego. Zrobiłam sobie kawę, gdy nagle do sali wparował German.
-Wiecie...gdzie... jest... Angie?- gadał cały zadyszany German
-German siadaj - zaczął uspokajać Germana Pablo
-Phi...-dodałam komentarz od siebie
German zaczął jeszcze chwilę pytać o Angie i gdzie ona może być, ale dla jej dobra nie powiedziałam, że jest u mnie. Później German wyszedł zrezygnowany. Właśnie zadzwonił dzwonek na lekcje. Każdy udał się w swoi kierunku na zajęcia. Akuratnie pierwszą lekcję miałam z klasą gdzie chodzi Violetta. Widać było, że jest jakaś przygnębiona, nawet wiedziałam dlaczego. Jackie vs. Reszta Świata 1:0 dla Jackie. Po tych zajęciach poprosiłam Violettę na chwilę. Powiedziałam do niej : "Violu spokojnie, jestem dobrej myśli, że Angie nic nie jest. Angie to bardzo rozsądna kobieta i na pewno nadejdzie taki, że wróci. Po prostu musisz być dobrej myśli". Widziałam, albo raczej słyszałam jak Violetta powtarzała w kółko "Muszę być dobrej myśli". Reszta lekcji minęła mi w miłej atmosferze. Miałam już wychodzić, gdy Pablo mnie zaczepił:
-Jackie, mógłbym wpaść do ciebie teraz?
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Dlaczego?
-yyy...Nieważne. Niech ci będzie. Chodź.
Napisałam szybko sms'a do Angie, aby się gdzieś schowała.. Szliśmy z Pablem w całkowitym milczeniu. Dochodziliśmy do domu, a ja coraz bardziej się stresowałam. Gdy przekręcałam klucz w drzwiach prawie zemdlałam. Weszłam do domu i poszłam od razu do kuchni. Tak kazało moje serce i rozum. Znalazłam karteczkę "Jackie ja tak nie potrafię. Przepraszam. Wyjeżdżałam, albo .... jeżeli nie mogę tego napisać to znaczy, że to naprawdę coś poważnego". Szybko napisałam sms'a do Germana, chodź nie powinnam, żeby jak najszybciej udał się do mieszkania Angie.
***Angie***
Leżałam skulona w kłębek na łóżku w swoim mieszkaniu. Makijaż miałam rozmazany. Dlaczego? Bo płaczę, a raczej dławię się łzami. Uznałam, a raczej czułam, że jestem nikomu nie potrzebna. Dalej siedząc miałam już tylko jeden plan, jedną wizję.

___________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo mnie nie było,
ale to strasznie długa historią.
Mam nadzieję, że pamiętaliście wczoraj o urodzinach Clari.
Jaki Angie ma plan czy wizję?
Już za nie długo się dowiecie.
Buziaki.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡